Wpadł w szał na azjatyckim lotnisku. Grozi mu kara śmierci
34-letniemu mężczyźnie, który wpadł w szał na największym lotnisku w Tajlandii i miał przy sobie przedmiot przypominający broń, postawiono siedem zarzutów. Za jeden z nich grozi nawet kara śmierci.
Według dyrektora generalnego portu lotniczego Suvarnabhumi - Kittiponga Kitikachona - Khambut przybył na lotnisko na motocyklu 3 maja o godz. 11:50 i próbował przejechać przez punkt kontroli bezpieczeństwa. Kiedy odmówiono mu wjazdu, rzekomo zawrócił, po czym wjechał na lotnisko inną drogą i wyciągnął przedmiot przypominający broń.
Oskarżony miał wspiąć się po schodach do budynku lotniska. Tam - zgodnie z zeznaniami ochrony - próbował rozbić szklane drzwi, które były jedyną barierą między nim a pasażerską częścią lotniska.
Pułkownik policji - Jirawat Piampinseth - powiedział na konferencji prasowej, że Khambutowi zostało postawionych siedem zarzutów dotyczących, m.in. zniszczenia mienia i gróźb krzywdzenia ludzi. Jak dodał, mężczyzna był pod wpływem narkotyków i miał przy sobie pigułkę znaną jako "Yaba" (to mieszanka metamfetaminy i kofeiny).
Oskarżonemu grozi kara śmierci
Tajska policja powiedziała w rozmowie z CNN, że jeden z zarzutów jest oparty na paragrafie 19 tajlandzkiej ustawy o niektórych wykroczeniach przeciwko żegludze powietrznej, co może grozić karą śmierci.
- Maksymalnym wyrokiem może być kara śmierci, ale konieczne jest postępowanie sądowe, aby zdecydować, czy mężczyzna powinien ponieść tak surową karę - powiedział Piampinseth.
Motywacja oskarżonego nie jest znana. - Powiedział, że nie wiedział nawet, jak trafił na lotnisko - dodał pułkownik.
Źródło: CNN Travel