Wszystkie dziwactwa geniusza. "Czegokolwiek się nie dotknął, zamieniał to w złoto"
Dziwactwa - to mało powiedziane. Salvador Dalí był największym ekscentrykiem wśród artystów. "Jedynej rzeczy, której nigdy nie będę miał dość, jest skandal" - mawiał.
Jego Atomową Ledę, Słonie na pajęczych nogach albo Trwałość Pamięci (Miękkie Zegary) znają wszyscy. Tak, jak i równie surrealistyczne jak jego sztuka szpiczaste wąsy.
Podobnie niewiarygodny jest Trójkąt Dalego – trzy miejscowości w Katalonii, pełne pamiątek po genialnym twórcy. O stąpaniu po jego śladach w Teatro-Museu w Figueres, gdzie się urodził, w Castillo de Púbol, który podarował ukochanej Gali i w Port Lligat, gdzie stworzył niezwykły dom, opowiada mi Joanna Sienkiewicz - miłośniczka krajów hiszpańskojęzycznych i biografii artystów, założycielka szkoły językowej Gran Via.
Od czego zacząć zwiedzanie? Może od zarezerwowania biletów? - Zdecydowanie. I to z wyprzedzeniem, zwłaszcza jeśli chodzi o muzeum. Jeśli wybieramy się do Barcelony, trzeba pojechać na wycieczkę do Figueres oddalonego o godzinę jazdy. Lepiej tam zostać na dłużej niż jeden dzień, bo samo tylko zwiedzanie muzeum zajmie co najmniej cztery godziny - podpowiada Joanna Sienkiewicz.
Zobacz też: Gabriell Black: "Jestem dla ludzi fetyszem"
Teatro-Museu w Figueres
Muzeum w Figueres jest największym dziełem Dalego. Delektował się jedzeniem, więc budynek oblepiony jest bochenkami chleba, a na fasadzie sterczą jajka. Kopuła teatru jest okiem muchy. Jako chłopiec miał na dawnej jego scenie swoją pierwszą wystawę prac, a burmistrz miasteczka zapytał, czy może mu sprezentować jakiś obraz. Odparł, że nie, nie da ani jednego. Bo ofiaruje miastu całe muzeum Salvadora Dalí - dzieło jego życia. Tam zresztą został pochowany - w niepozornym grobie na głównym patio, przed wielkim plakatem do baletu. Wszyscy po nim depczą.
Jest w muzeum czarny cadillac, w którym po wrzuceniu pieniążka zaczyna padać deszcz, moczący siedzące w nim manekiny. Kolega powiedział o Dalim, że po zamianie liter z jego imienia i nazwiska wychodzi Avida Dollars, czyli kocham dolary. A on kochał pieniądze, choć nie odróżniał banknotu jedno- od studolarowego. Więc i do muzeum zabierzcie ze sobą euro, bo jest w nim kilka zaskakujących, interaktywnych "zabawek", działających po wrzuceniu monet.
Obok muzeum jest dodatkowa sala, prezentująca wyłącznie biżuterię, którą projektował. Jest fascynująca trójwymiarowa sala aktorki Mae West. A w samym muzeum można jeszcze zobaczyć tablicę porównawczą wielkich malarzy, którymi się inspirował (i nie wstydził się tego!) i którym wytykał błędy, nie oszczędzając też siebie. Velazquez i Vermeer byli przez niego najwyżej punktowani.
Nie brakuje mrówek - jego wielkiego lęku; kapelusza-buta czy słuchawki w kształcie homara (fascynowały go skorupiaki - z twardym pancerzem skrywającym delikatne wnętrze). Jest i obraz Gali Kontemplującej Morze Śródziemne, które na dwudziestu metrach staje się portretem Abrahama Lincolna - "W hołdzie dla Rothki".
Port Lligat
Jego dom w Port Lligat polecam najbardziej. Obok są nadmorskie klify, po których spacerował z Galą (wówczas jeszcze żoną Paula Eluarda i muzą wielu artystów). Przyjechała do pobliskiego Cadaques, by dyskutować o ostatnim obrazie, który zbulwersował środowisko - koledzy nie mogli darować pobrudzonej ekskrementami bielizny.
Dalí zakochał się w Galiushce, co objawiło się histerycznymi atakami śmiechu. W pewnej chwili rzucił się jej do stóp, a ona popatrzyła na niego ze współczuciem i miłością, i wyszeptała: "Mój mały chłopcze, nigdy się nie rozstaniemy". Dla niego zostawiła rodzinę, podporządkowała mu całe swoje życie, zostając jego kochanką, muzą i menadżerką.
Początkowo nie mieli gdzie mieszkać, ale Lidia - szalona kobieta, przyjaciółka artysty, sprzedała mu swój barak w Pot Lligat. Za nim poszły kolejne, a oni budowali z tego dom połączony fascynującym labiryntem korytarzy. Na wejściu wita wszystkich wypchany niedźwiedź obwieszony biżuterią ze wszechobecnymi laskami.
Port Lligat jest najbardziej wysuniętym na północny wschód cyplem Hiszpanii. Dalí mówił, że jest pierwszym Hiszpanem, który ma kontakt ze słońcem. Inspirował się nadmorskimi skałami, można w ich sylwetkach odnaleźć znajome z obrazów kształty.
Zamek Púbol
Podarował Gali ogromny zamek w Púbol, a ona - 10 lat od niego starsza - przeprowadziła się tam, mając już chyba dość szaleństw ukochanego. Po jej śmierci sam podupadł na zdrowiu i postanowił zamieszkać w castillo. Tu dociera najmniej zwiedzających, a szkoda, bo wrażenia też są niesamowite - np. słynne Słonie na pajęczych nogach w ogrodzie. Zresztą samo miasteczko z kamienia jest mistyczne.
Dalí niechcący wywołał w zamku pożar, w którym sam ucierpiał. Zawsze był apodyktyczny, ale stary, cierpiący, schorowany - doprowadzał ludzi do szału.
Dobrze go znasz. Czy go lubisz? - Ubóstwiam! I pewnie lubiłabym go jeszcze bardziej, gdybym żyła w następnym stuleciu. Był wizjonerem, wyprzedzającym epoki. Ale jako człowieka? Ponoć przegryzł nietoperza, dotkliwie pobił wielbicielkę, która zachwycała się jego stopami i napisał: "Czasami z przyjemnością spluwam na portret matki" po jej śmierci. To dość odstręczające.
- Długo można wyliczać. W madryckiej Akademii Sztuk Pięknych na egzaminie wylosował pytanie o Rafaelu i odmówił odpowiedzi, oznajmiając, że jest inteligentniejszy niż trzej profesorowie z komisji razem wzięci. Nie pojechał na pogrzeb swego przyjaciela Federico Lorki. Zaprzyjaźnił się z generałem Franco. Miał różne zboczenia. Organizował i podglądał orgie i erotyczne gry. Wypatrzył osobę, do której takie ekscesy w ogóle nie były podobne, cztery lata ją bałamucił, a kiedy wreszcie była gotowa spełnić wszystkie jego fantazje i stawiła się w prochowcu i białych rajstopach do hotelu w Nowym Jorku, "ceremonię" przerwał.
"Don Kichot nierzeczywistości", zadufany w sobie marzyciel, opętany manią wielkości, trudny do współżycia. Bał się ojca i wiele przez niego wycierpiał. Bardzo wrażliwy. Poświecił się sztuce i miłości. Był wybitny, wyjątkowy, czegokolwiek się nie dotknął, zamieniał to w złoto. Myślę, że wiele z tego, co o nim wiemy, było kreacją. W Figueres, Púbol i Port Lligat ani przez moment nie pomyślałam o nim jako o szaleńcu.
Ceny biletów:
• do muzeum w Figueres - od 15 euro (normalny) do 23 euro za nocne zwiedzanie z przewodnikiem (ok. 65-100 zł)
• do zamku Púbol - 8-20 euro (ok. 35-86 zł)
• do domu w Port Lligat i ogrodu - 12 euro (ok. 52 zł)
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl