Wychowuje córkę na prawdziwą twardzielkę. Zamiast na plac zabaw ruszyli na ekstremalną wyprawę
Alexander Read stracił pracę, a ponieważ antidotum na wszystkie problemy jest dla niego podróż, postanowił w nią wyruszyć. Jak postanowił, tak zrobił. Ruszył w nieznane, a w drodze towarzyszyła mu zaledwie dwuletnia córeczka Mina.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Każdy ma swoje sposoby na radzenie sobie z życiowymi bolączkami. Dla pochodzącego z Norwegii 33-letniego Alexandra takim lekiem na całe zło jest podróżowanie. Gdy dowiedział się o utracie pracy, naturalne wydawało się jak najszybsze wdrożenie najskuteczniejszej znanej mu terapii. Sęk w tym, że mężczyzna ma poważne zobowiązania. Na co dzień zajmuje się wychowaniem dwuletniej córeczki. W jego sytuacji wiele osób zrezygnowałoby z przygody. Bezrobotny tatuś miał jednak inną wizję. Zdecydował, że zrealizuje swój plan i to z pomocą swojego największego skarbu.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Z dala od smartfonów, telewizorów i cywilizacji
Ale to nie była zwykła podróż. Alexander Read jest miłośnikiem wypraw ekstremalnych. Fakt, że tym razem miała mu towarzyszyć mała córeczka, nie sprawił, że Norweg postanowił choć odrobinę spuścić z tonu. Zakochany w podróżach i przyrodzie tato, pomimo towarzystwa córki, postanowił rzucić się w wir przygody. I jak widać po kolejnych relacjach i zdjęciach publikowanych m.in. na Instagramie, Mina nie miała zastrzeżeń. Wręcz przeciwnie. Także szybko poczuła się jak ryba w wodzie.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Podróż do dzikich i surowych zakątków Norwegii zaczęła się w marcu i trwała pięć miesięcy. W tym czasie Alexander wraz ze swoją rezolutną córeczką, pozbawieni wygód, przemierzyli sporą część południowej Norwegii. Nie był im straszny śnieg, lód ani znoje górskiej wspinaczki. Mina nie marudziła nawet wtedy, gdy wchodziła wraz z tatą na górę Snøhetta – najwyższy szczyt w paśmie Dovrefjell, w środkowej części kraju.
Jak wyjaśnia Read, podróż, jaką odbył razem z córką, nie tylko pozwoliła oderwać się od rzeczywistości i bieżących problemów. Stała się także czymś w rodzaju szkoły życia – szczególnie dla małej Miny. Dziewczynka wyprawę zniosła świetnie i okazała się bardzo pojętną uczennicą. W czasie eskapady nie tylko poznawała tajniki wspinaczki i dowiadywała się, jak rozpoznawać niebezpieczeństwo. Codziennością było też wspólne rozbijanie obozowiska czy zdobywanie pożywienia. Mina nauczyła się m.in. wędkować.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Mają to we krwi
Ale jak przyznaje dumny tata, takie ekstremalne podróże to dla jego córki nie pierwszyzna. Obcowanie z dziką przyrodą od najmłodszych lat to u nich coś w rodzaju rodzinnej tradycji. On sam zamiłowanie do spędzania każdej możliwej chwili na łonie natury również wyniósł z domu.
– Wędrowałem po górach odkąd pamiętam. Moja mama zabierała mnie na takie wycieczki, kiedy byłem jeszcze małym chłopcem. W ten sposób zostały zbudowane silne fundamenty pod coś, co stało się przedmiotem silnych zainteresowań i pasji – przyznaje cytowany przez dziennik „Daily Mail” Alexander Read. – Pierwsze tego typu doświadczenie Miny miało miejsce, gdy miała zaledwie pięć tygodni. Jej mama i ja zabraliśmy ją wówczas na polowanie w góry.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Wyprawa, na którą niedawno się zdecydowali, była zatem dla mężczyzny oraz jego córki czymś normalnym. Alexander przyznaje, że dla niego oraz jego bliskich podobny kontakt z naturą – także z jej surowym obliczem – jest czymś tak naturalnym jak oddychanie. Choć zaznaczył, że pewnym zaskoczeniem było dla niego, że przemierzanie norweskich gór i dziczy dziewczynka przyjęła aż tak entuzjastycznie. Dodatkowo, Mina z dnia na dzień coraz bardziej przypominała starego wyjadacza. Pod koniec wyprawy już doskonale wiedziała, jak chodzić po skalistym podłożu, aby uniknąć poślizgnięcia, umiała analizować otoczenie i rozpoznawać zagrożenia. Sama przestrzegała nawet swojego tatę przed możliwością zejścia lawiny.
Podróżowanie nigdy się nie skończy
Ale choć Read jest typem twardziela, który nie boi się ryzyka, a w ekstremalnych warunkach czuje się fantastycznie – jest zresztą byłym żołnierzem – to przez cały czas wyprawy pamiętał, że jego córka jest tylko małą dziewczynką, która czasami potrzebuje też czasu na zwykłą zabawę. Dlatego poza tradycyjnymi elementami wyposażenia (namioty, śpiwory, żywność) w pokaźnym bagażu, który trzeba było zabrać, znalazło się też miejsce na pieluszki czy ulubione przedmioty Miny – lalki, misie, książki z bajkami czy różowy niezbędnik księżniczki.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Jakie plany na przyszłość ma ten niezwykły duet? Oczywiście zamierzają wracać na szlak tak często, jak to tylko możliwe. Liczą też, że wkrótce do zespołu dołączą kolejne osoby: Kristin, narzeczona Alexandra i mama Miny, która pracuje jako chirurg, a także... nowy członek rodziny. Kristin jest bowiem w ciąży. Choć spodziewa się dziecka i jest bardzo zabieganą osobą, od czasu do czasu pojawiała się na szlaku, by chwilę potowarzyszyć swoim bliskim i uzupełnić ich zapasy. Wkrótce po powiększeniu rodziny wszyscy mają jednak nadzieję wyruszyć na wspólną rodzinną eskapadę w dziewicze rejony Norwegii. Alexander chce, by jego dzieci spędzały jak najwięcej czasu na łonie przyrody – przynajmniej do momentu, gdy przyjdzie czas, by pójść do szkoły.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz też: Statek w mogile. Naukowcy odnaleźli średniowieczną łódź
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.