Wyspa śmieci na Pacyfiku 5 razy większa od Polski. "Niedługo w oceanach będzie pływać więcej plastiku niż ryb"
Plama plastiku dryfującego po wodach Oceanu Spokojnego gwałtownie rośnie. - Wszystkie instytucje morskie zajmują się tym w tej chwili. Problem robi się coraz większy - mówi WP prof. Jan Marcin Węsławski z PAN.
Wielka Pacyficzna Plama Śmieci powiększa się dużo szybciej niż przewidywali naukowcy. Z badań fundacji The Ocean Cleanup wynika, że w tej chwili zajmuje ona powierzchnię ok. 1,6 miliona km kw., czyli pięć razy tyle co powierzchnia naszego kraju.
Olbrzymia plama śmieci, zlokalizowana w północnej części Pacyfiku na północny wschód od Hawajów, to jeden z najdobitniejszych dowodów niszczycielskiej działalności człowieka. Obserwując to miejsce specjaliści stwierdzili, że do połowy XXI w. w oceanach będzie pływać więcej plastiku niż ryb. Niestety, już od dawna miliony wodnych stworzeń umierają z żołądkami wypełnionymi plastikiem. Co ciekawe, kierownik Zakładu Ekologii Morza PAN, prof. Jan Marcin Węsławski zwraca uwagę, że obraz wysp śmieci jest zniekształcony przez media. W rzeczywistości nie są to skupiska wielkich odpadków, ale niewidoczne plamy mikrocząstek plastiku.
- Niektórzy mówią plamy, inni używają określenia wyspy. Są to po prostu miejsca, gdzie obserwuje się wielokrotnie wyższe, np. 10 tys. razy, zagęszczenie plastiku niż gdzie indziej. To jednak nie znaczy, że jak będziemy płynąć statkiem przez to miejsce, to cokolwiek zobaczymy – wyjaśnia Węsławski. - Te cząstki plastiku są malutkie. Nie są to wyspy, po których można chodzić. Artykuły na temat plam śmieci często uzupełniają zdjęcia, które przekłamują rzeczywistość. Zazwyczaj są to ujęcia z ujść rzecznych albo po wezbraniach sztormowych, gdy plastik nagromadził się w jednym miejscu.
Profesor zastrzega, że może się to jednak zmienić - Plastik ma nieprzyjemną właściwość - strasznie wolno się rozkłada. Nikt dokładnie nie potrafi powiedzieć, czy to będą setki, czy tysiące lat. Na razie wszystkim wydaje się, że jest niereaktywny. Nie rozpuszcza się w wodzie, bardzo trudno wchodzi w reakcję z organizmami - mówi.
To nie znaczy, że nie szkodzi. Największe zagrożenie stanowi w tym momencie dla ptaków i zwierząt morskich. – Plastik ma niesłychanie niebezpieczną cechę. Jego większe fragmenty wielkości groszku są połykane przez ptaki, ryby czy żółwie morskie, co zatyka im żołądki – mówi Węsławski. - Natomiast na razie nie ma dowodów na to, żeby plastik zatruwał organizmy w sensie chemicznym jako trucizna, która przenika do krwiobiegu
Profesor zwraca uwagę, że plastik trzeba podzielić na dwie grupy. – Plastik, który widzimy, czyli makroplastik, znajdziemy wszędzie. To on jest groźny dla zwierząt. Druga grupa to mikrocząstki wielkości bakterii czy komórek planktonu miniaturowego – wyjaśnia.
- Mikrocząstki są ogromnym problemem, ponieważ bardzo trudno jest je odseparować, wziąć czystą próbkę i zbadać, ile ich w środowisku jest. Dosłownie wszystkie instytucje morskie zajmują się tym w tej chwili. Nie ma dobrych, miarodajnych danych, a wszyscy widzą, że ten problem robi się coraz większy. Na razie nie zaszła żadna sytuacja, którą można określić jako katastroficzną. Nie zaobserwowano też niczego, co zapowiadane było już wielokrotnie, czyli że ten mikroplastik zacznie przechodzić do krwiobiegu albo uszkadzać tkanki. Nie stwierdzono toksyczności plastiku ani w przypadku człowieka, ani w przypadku ryb – mówi profesor.
Tym różni się plastik od azbestu. Ten drugi posiada ostre mikrowłókna, które są w stanie przebić ściany komórkowe.
- Plastik, który jest w środowisku, to są najczęściej mikogranulki używane np. w kosmetykach. One przelatują przez organizm jak pestka śliwki przez człowieka. To jest dobra część wiadomości. Zła jest taka, że one wciąż w tym środowisku są. Cały czas dodajemy do środowiska więcej i więcej plastiku, ale nikt nie ma pomysłu, co zrobić, żeby zacząć go ujmować, naturalizować, wyławiać – kończy profesor.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl