Wyspy greckie i fala imigracyjna – czy warto jechać na wakacje na wyspę Kos?
Na greckiej wyspie Kos można spędzić tydzień wakacji w 3-gwiazdkowym hotelu z all inclusive już za 1400 zł. To jedna z najtańszych ofert w tym sezonie. Jednak wielu turystów rezygnuje z podróży w tym kierunku, bo obawia się emigrantów i uchodźców. Czy słusznie?
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
W tym roku minęło 5 lat, od momentu, gdy w Syrii wybuchła rewolucja, która szybko zamieniła się w trwającą nadal wojnę domową i jeden z największych kryzysów humanitarnych po II wojnie światowej. Spośród 22 mln ludności Syrii, aż połowa – ponad 11 mln – ze względu na zagrożenie życia i prześladowania została zmuszona do opuszczenia swoich domów, z czego już prawie 5 mln uciekło z kraju i szuka ratunku poza jego granicami. *250 tys. osób poniosło śmierć na skutek działań wojennych. *
Najwięcej uchodźców z Syrii trafiło do Turcji i Libanu – w sumie prawie 4 mln. Jednak ze względu na bardzo trudne warunki życia i brak pracy na Bliskim Wschodzie, wielu z Syryjczyków decyduje się na nielegalną i niebezpieczną wyprawę do Europy. Wraz z nimi do UE próbują przedostać się emigranci z innych krajów – Iraku, Afganistanu, Iranu i Pakistanu. I tak w 2015 r do Europy przybyło prawie 2 mln nielegalnych emigrantów. Napływali do Europy trzema szlakami – przez Bałkany, przez wyspy włoskie i greckie.
Kos – grecka wyspa na szlaku przemytniczym
Kos to maleńka grecka wyspa na Morzu Egejskim. Jej wybrzeże ma raptem 45 km długości, a zamieszkuje ją 30 tys. osób. Jednak przez to, że leży tylko 5 km od tureckiego Bodrum, w 2015 stała się głównym punktem na greckim szlaku przemytniczym. W ciągu kilku miesięcy przelała się przez nią fala emigrantów - dotarło tam 62 tys. osób z Syrii i z innych krajów. Czyli ponad dwa razy tyle, co stałych mieszkańców wyspy.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Kos jest w stanie przyjąć rocznie milion turystów, jednak z obsłużeniem 60 tys. osób wymagających natychmiastowej pomocy medycznej i finansowej, nie był w stanie sobie poradzić. Były dni, że na wyspę docierało kilkaset osób dziennie. Zgodnie z prawem, imigranci musieli zarejestrować się na posterunku policji. Znajdował się on w samym centrum turystycznej stolicy Kos, w obrębie zabytkowej części i przy głównej nadmorskiej promenadzie. To tu tygodniami koczowali ludzie w oczekiwaniu na dokumenty migracyjne, ponieważ policja i urzędnicy nie mieli środków, żeby ich szybko i sprawnie obsłużyć. A potem skierować do ośrodków w głąb Europy.
Władze Kos nie zdecydowały się na zorganizowanie choćby tymczasowego ośrodka dla emigrantów. Udostępniono jedynie opuszczony hotel, pozbawiony elektryczności, a później wyczarterowano prom, na którym emigranci mogli się schronić. Nie udzielano im wsparcia finansowego. Wielu z nich podróżowało z małymi dziećmi.
Na wyspie działały organizacje pomocowe, takie jak Czerwony Krzyż i Lekarze bez Granic oraz organizacje charytatywne, w których mieszkańcy wyspy pracowali jako wolontariusze. Udzielali koniecznej pomocy medycznej i dostarczali ubrania oraz żywność. Emigranci byli często wycieńczeni kilkumiesięczną wędrówką i wychłodzeni po przeprawie pontonami przez morze. Wielu z nich nie miało już pieniędzy, bo wszystkie oszczędności pochłonęło opłacenie przemytników i miesiące podróży.
Kos – ucieczka turystów
Na wyspie w 2015 roku nie wzrosła przestępczość, nie było rozbojów ani kradzieży. Emigranci, mimo swojej tragicznej sytuacji, zachowywali spokój. Dwa razy doszło do niegroźnych starć z policją, gdy ludzie nie wytrzymywali długiego wyczekiwania w upale na papiery rejestracyjne pod posterunkiem policji. Mimo to turyści zaczęli uciekać z wyspy.
Część przybyszów z zagranicy po prostu bała się obcych koczujących w namiotach, na materacach, kawałkach tektury lub wprost na chodniku i plaży. Obawiali się ataków ze strony emigrantów, rabunków. I mimo że do takich sytuacji nie dochodziło, ludzie nie wiedzieli, czego się spodziewać, więc zakładali najgorszy scenariusz. Części turystów po prostu przeszkadzał widok tłumu ludzi wyczekujących w porcie. Kulminacja napływu emigrantów nastąpiła w szczycie sezonu wakacyjnego, turyści zaczęli wycofywać rezerwacje, a restauratorzy, sklepikarze i hotelarze w mieście Kos stracili sezon pracy.
Kos – „nie rozumieliśmy, że musimy pomóc”
- Kos padło ofiarą napływu emigrantów jako jedna z pierwszych wysp greckich, ze względu na to, że leży bardzo blisko Turcji. Wyspa nie była na to przygotowana, zareagowaliśmy za późno - powiedziała Wirtualnej Polsce Marietta Papavasileiou, wicewojewoda ds. turystyki regionu południowych Wysp Egejskich. - Nie zbudowaliśmy ośrodka dla emigrantów. Mieszkańcy wyspy nie ufali im, bali się. Nie rozumieliśmy, że musimy pomóc tym ludziom. Zareagowaliśmy za późno i stąd ten chaos. Teraz za to płacimy, bo turyści wystraszyli się tego, co działo się w zeszłym roku. Chcemy naprawić ten błąd - dodała.
W lutym 2016 roku władze Kos wreszcie przystąpiły do budowy ośrodka dla uchodźców i emigrantów. Z dala od centrum stolicy, w górach, niedaleko Pyli, na terenach byłej bazy wojskowej. Również posterunek policji, zajmujący się rejestracją migrantów, został tam przeniesiony. Ludzie przybywający po pomoc na wyspę nie muszą już koczować wiele dni w centrum miasta. Ośrodek przeznaczony dla 760 osób, jest przejściowy - można tu przebywać tylko do czasu rejestracji i rozpatrzenia wniosku o azyl, co trwa ok. 15 dni. Jest też zamknięty – *migranci nie mogą go samodzielnie opuszczać i poruszać się swobodnie po wyspie. *
Porozumienie Turcja - UE z marca 2016 r.
Dodatkowo z pomocą wyspom greckim pospieszyła Unia Europejska. 20 marca 2016 r. podpisano porozumienie z Turcją, na mocy którego emigranci docierający na wyspę są rejestrowani, mogą złożyć wniosek o azyl, ale są odsyłani z powrotem do Turcji. Tylko nieliczni są kierowani do ośrodków w Atenach. Nikomu nie wolno już przedostawać się samodzielnie dalej do Europy. Ci, którzy otrzymają status uchodźców, dopiero z obozów w Turcji mogą być z czasem kierowani do ośrodków w Europie.
Na Kos nie ma już ani uchodźców, ani emigrantów ekonomicznych
W związku z tym teraz, mimo że wyspa jest przygotowana na pomoc emigrantom, na Kos nikt już nie przypływa. Ani uchodźcy z Syrii, ani emigranci z innych krajów nie chcą zostawać w Grecji, a tym bardziej wracać do Turcji, gdzie nie mogą liczyć na taką pomoc, jak w Niemczech czy krajach skandynawskich. W kwietniu 2016 r na Kos było już tylko 35 emigrantów. Wszyscy w zamkniętym ośrodku, czekający na rozpatrzenie wniosku o azyl lub deportację do Turcji.
Kos czeka na turystów
Władze i mieszkańcy wyspy, w 95 proc. żyjący z turystyki, z niepokojem czekają na rozpoczęcie sezonu. Spodziewają się co najmniej 20-proc. spadku rezerwacji. Mimo że ceny są najniższe od lat – tygodniowy pobyt na wyspie w 3-gwiazdkowym hotelu z all inclusive można wykupić już za 1400 zł za osobę – hotelarze obawiają się, że turyści zapamiętali obrazki z zeszłego roku i będą przekonani, że taka sytuacja powtórzy się i w tym sezonie. Jednak po zamknięciu granic UE na Morzu Egejskim, emigranci na Kos już nie przypływają. Grecy wierzą, że taka sytuacja się utrzyma.
Marta Klimczak
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.