Zapach młodości odnaleziony w Afryce. Zwiedzamy plantację kauczuku i fabrykę gumy w Malawi
Malownicze tereny w okolicach Nkhata Bay. Droga równa, pogoda piękna, a dookoła nas las. Mkniemy przed siebie podziwiając to, co za oknem, ale w pewnym momencie reflektujemy się, że coś jest nie tak. Las jakby trochę za równy. Żadnych krzaków w podszyciu. Tylko trochę liści, parę suchych gałęzi, a poza tym równa, zielona trawa.
Jedziemy więc i po cichu zastanawiamy się, o co tu chodzi, gdy nagle z pobocza w kierunku samochodu podbiega jakaś postać i macha do nas, trzymając "coś" w ręku.
– Widziałaś?
– Widziałam, co to było?
– Nie wiem, co on miał w ręku?
– Nie mam pojęcia, jakąś kulę.
– Kulę?
Po kilkuset metrach sytuacja się powtarza. Tym razem chłopak trzymający w ręku "kulę" ciska ją o ziemię, a ta odbija się wysoko i wraca do jego ręki. Mijamy kolejnych kulomiotów. To dzieciaki. Mają "kule" w różnych rozmiarach. Niektóre malutkie, inne w rozmiarach piłki do futbolu. Za każdym razem kiedy zbliżamy się w ich kierunku, zrywają się na równe nogi i prezentują swoje kolekcje.
– Co tu się dzieje? O co chodzi? Co to za "kule"?
– Nie mam pojęcia. Zatrzymaj się, musimy to zbadać.
Grupka dzieciaków podbiegła i wrzuciła kule przez uchylone okno, kiedy tylko się zatrzymaliśmy. Poczuliśmy znajomy zapach. Woń, której od dawna nie było nam dane "kosztować", rozeszła się po całym samochodzie. To był zapach młodości. Zapach szatni z podstawówki. Kiedy wszyscy, jak jeden mąż, o godzinie 8 rano wyjmowali swoje chińskie trampki z worków na buty. To był ten zapach.
Jednak problem w tym, że dzieciaki nie wrzuciły nam do samochodu trampek,a kulę. W zasadzie to piłkę. Bardzo dziwną piłkę. Jakiej jeszcze nigdy w życiu nie widzieliśmy. Choć określenie "piłka" nie jest zbyt trafne. W zasadzie to zniewaga dla tak misternej konstrukcji. Jakby utkanej z pajęczej sieci. Przeczącej prawom fizyki. Niby pusta w środku, a jednak się nie zapada.
Konstrukcja tychże piłek po dziś dzień pozostaje dla nas tajemnicą, niemniej jednak były one kluczem do rozwiązania zagadki podejrzanego lasu.
– Hej, z czego robicie te piłki? – zagaiłem młodzież.
– Z gumy! – odkrzyknęli chórem.
– A skąd bierzecie tę gumę?
– Z drzew, proszę pana.
W jednej chwili wszystko stało się jasne. Byliśmy na gigantycznej plantacji drzew kauczukowych. Nie mogliśmy uwierzyć w to, co znaleźliśmy!
Biegaliśmy po lesie jak opętani, robiąc zdjęcia wszystkiemu i nie mogąc wyjść z podziwu, że trampki, które nosiliśmy w młodości, mogły mieć swoją genezę właśnie tutaj. Jednak droga od kubełka z kauczukiem do trampka, którym można kopać piłkę, była dla nas ciągle zagadką. Pomyśleliśmy jednak, że jeśli jest plantacja, to musi być również jakiś zakład przetwarzający urobek. Wróciliśmy do samochodu, odpaliliśmy GPS i zaczęliśmy szukać. Vizara Rubber Factory, czyli fabryka gumy Vizara, była oznaczona na mapie kilka kilometrów od miejsca, w którym się obecnie znajdowaliśmy. Wymieniliśmy tylko porozumiewawcze spojrzenia i już jechaliśmy w kierunku fabryki.
– Dzień dobry, czy moglibyśmy rozmawiać z dyrektorem?
– Dyrektora nie ma, jest na urlopie
– Więc kto jest odpowiedzialny za zakład w czasie nieobecności dyrektora?
– Kierownik produkcji
– W takim razie chcielibyśmy rozmawiać z kierownikiem
– A państwo w jakiej sprawie?
– Jesteśmy turystami z Europy i zafascynowały nas okoliczne plantacje kauczuku. Chcielibyśmy zobaczyć, jak produkuje się gumę w Malawi
– Dobrze, zobaczę, co da się zrobić.
(5 minut później)
– Dzień dobry, słyszałem, że jesteście z Europy.
– Tak, podróżujemy po Afryce i bardzo chcielibyśmy zobaczyć, jak produkowana jest guma.
– Rozumiem, nie mam teraz za wiele czasu, bo jestem zajęty…
– Oczywiście, rozumiemy, jednak przemierzyliśmy taki kawał świata, aby zobaczyć, jak produkuje się gumę w Malawi…
– Ooo jak miło, no to może jednak znajdę chwilę i oprowadzę was szybko po zakładzie.
Wyobrażacie sobie, że przyjeżdżacie pod bramy jakiegoś zakładu produkcyjnego w Europie i mówicie, że chcielibyście go sobie obejrzeć? Puknęli by się w głowę i nawet nie wpuścili za bramę albo pogoniliby was kijem. Ale nie w Afryce! Tutaj wszystko da się załatwić. Czasami potrzeba czasu (bardzo dużo czasu), a czasami wystarczy uśmiech i dobrze opowiedziana historia. Właśnie za to kochamy ten kontynent. Rzeczy niemożliwe tu nie istnieją. Przekonaliśmy się o tym wiele razy.
Szpilki Na Mapie to blog podróżniczy Dominiki i Jacka - pary, która postanowiła pozostawić za sobą wiele, aby spełniać marzenia i odkrywać nieznane. Na początku 2016 roku wyruszyli w podróż dookoła świata. Na ich blogu znajdziecie mnóstwo wspaniałych fotografii, dużo informacji praktycznych oraz relacje z najdalszych zakątków globu. Zachęcamy do śledzenia losów Dominiki i Jacka oraz ich podróży dookoła świata za pośrednictwem Facebooka - Szpilki Na Mapie na Facebooku