Zapłaciła 30 zł za kanapkę w samolocie. "Zrzedła mi mina"
Budżetowe linie lotnicze kuszą niskimi cenami biletów, więc pasażerowie często przymykają oczy na niedogodności. Jednak chcąc skorzystać z serwisu pokładowego, trzeba być przygotowanym na relatywnie spore wydatki. Niestety, w tym zakresie cena nie zawsze idzie w parze z jakością. Przekonała się o tym pasażerka lecąca linią Wizz Air. "Wiedziałam, że cudów nie będzie, ale bez przesady" - pisze w wiadomości wysłanej do naszej redakcji.
Nawet jeśli uda nam się upolować tani bilet, to często za wiele dodatków - chociażby takich jak większy bagaż czy możliwość wyboru miejsca w samolocie - trzeba słono zapłacić. Co więcej, budżetowe linie nie oferują pasażerom żadnych darmowych napojów ani przekąsek. Możemy zabrać je ze sobą albo zakupić na lotnisku czy dopiero na pokładzie. Oczywiście dwie ostatnie opcje łączą się ze sporym wydatkiem, ale pasażerowie zwykle mają tego świadomość.
Wydała ponad 50 zł. "Śmiech na sali"
"Czekało mnie kilka godzin lotu, więc wzięłam ze sobą trochę przekąsek oraz wodę, ale i tak zgłodniałam, bo samolot miał opóźnienie. Na szczęście na pokładzie można zamówić nie tylko kanapki, ale nawet dania na ciepło, więc zdecydowałam, że zamówię kawę i wytrawnego rogalika. W menu wyglądały świetnie, załoga też je zachwalała" - pisze nasza czytelniczka, pani Ela z Krakowa.
Cappuccino oraz rogalik z salami, szynką oraz grillowanymi warzywami kosztowały w sumie 11 euro (6,5 euro za croissanta i 4,5 euro za napój), czyli nieco ponad 50 zł. "To całkiem sporo jak na kanapkę i kawę, nawet w samolocie" - komentuje pani Ela. Jak podkreśla, cena byłaby do zaakceptowania, gdyby nie jakość produktów. "Cappuccino było całkiem dobre, chociaż kubek - na oko mający 200 ml - był wypełniony ledwo w 3/4" - wyjaśnia i dodaje, że croissant to totalne rozczarowanie.
"Nie raz widziałam w internecie zdjęcia tych smutnych kanapek z samolotów, ale zawsze miałam dobre doświadczenia. Co prawda, nie spodziewałam się, że rogalik będzie identyczny jak na zdjęciu w menu, ale kiedy zajrzałam do środka, to zrzedła mi mina. To mają być grillowane warzywa? Śmiech na sali. Mogli to nazwać zwykłą kanapką z szynką" - pisze nasza czytelniczka.
Ceny nie są adekwatne?
Rzeczywiście, patrząc na to, jak kanapka wyglądała na żywo, a jak w menu, trudno zachować powagę, bo mają ze sobą niewiele wspólnego. Ten ze zdjęcia wygląda zdecydowanie bardziej apetycznie i - co ważne - znajdują się w nim wszystkie wymienione składniki.
Nasza czytelniczka po tych doświadczeniach ma zamiar raczej decydować się na zakupy jeszcze na lotnisku. "Też jest wyjątkowo drogo, ale przynajmniej widać, na co się decydujemy" - wyjaśnia i dodaje, że rogalik powinien kosztować mniej, np. sześć euro (ok. 27 zł), czyli tyle, co zwykła kanapka z serem. "Może pasażerowie byliby mniej rozczarowani" - podsumowuje.