Zimowi turyści w polskich górach. Dobrze przygotowani vs. "niedzielniacy"
Nie przestają zaskakiwać. Choć z roku na rok stanowią coraz mniejsze grono, bo świetnie przygotowanych turystów przybywa, ci "niedzielni" wciąż dają się we znaki władzom parków. Selfie nad przepaścią, kobieta w kołdrze czy spacer po kruchym lodzie Morskiego Oka - oto tegoroczna zima w polskich górach.
- Przy tak ogromnym ruchu turystycznym spotkamy się, zarówno latem, jak i zimą, z kompletnie przypadkowymi turystami, zupełnie nieprzygotowanymi - mówi Wirtualnej Polsce Jan Krzysztof, naczelnik TOPR. - Ale także z coraz większą grupą bardzo dobrze wyposażonych turystów, adekwatnie do warunków zimowych i starających się przede wszystkim zdobyć potrzebną wiedzę - dodaje.
Ratownicy górscy niechętnie rozmawiają o nieodpowiedzialnych turystach, podkreślając, że statystyczny Polak, który wybiera się w góry jest w miarę dobrze przygotowany. Ale nie ma tygodnia, żeby w sezonie nie pojawiło się w mediach społecznościowych zdjęcie czy doniesienie o tym, że turysta zrobił coś bezmyślnego.
Liczba turystów w Tatrach w pandemii
Tatrzański Park Narodowy przedstawił już statystki dotyczące sprzedanych biletów w 2020 roku. Jest ich 0,5 mln mniej niż w 2019 roku (3,2 mln do 3,75 mln), ale należy wziąć pod uwagę, że liczba nie obejmuje jeszcze grudnia, a także to, że od 13 marca do 21 kwietnia park był całkowicie zamknięty z powodu pandemii. Patrząc na liczby w środku sezonu letniego - można przyjąć, że liczba turystów w 2020 była ciut niższa, ale zbliżona do tej w 2019 roku.
Statystyk z zimy jeszcze nie ma, ale można założyć, że jest podobnie. W listopadzie na teren TPN weszło 115 tys. turystów, a w tym samym miesiącu w 2019 roku jedynie 75 tys., z kolei w 2018 roku 95 tys.
- Kiedy mówimy o samych Tatrach to wbrew pozorom sezon zimowy jest bardzo podobny do poprzedniego pod względem dużej liczby turystów, ich planów i zachowań - potwierdza Jan Krzysztof. - Różnicą jest ograniczony dostęp turystów do schronisk i konieczność zachowania rygorów sanitarnych podczas naszych działań ratowniczych - dodaje.
Zima w Tatrach - turyści nie doceniają Rysów
Zarówno TOPR, jak i TPN do znudzenia przypominają, że zima to nie tylko niższe temperatury, śnieg i lód, ale także zagrożenie lawinowe i krótki dzień. Plany powinny być dopasowane do kompetencji, a to często sprawia tatrzańskim turystom problem. Choć na szlakach można spotkać coraz więcej dobrze wyposażonych tatromaniaków, wielu wciąż przecenia swoje umiejętności.
- Z pewnością pewnym problemem jest ogromna popularność Rysów wśród turystów nie zawsze do tego przygotowanych - zauważa Jan Krzysztof. - Proszę mi wierzyć, że wejście na Rysy zimą to poważne wyzwanie i mam wrażenie, ze wielu decydujących się na wejście nie zdaje sobie sprawy jak wysokie ryzyko podejmują - dodaje naczelnik TOPR.
Tatry zimą w pandemii - kobieta w kołdrze
Zimy, szczególnie okres świąteczno-sylwestrowy, są wyjątkowo obfite w dość absurdalne wiadomości spod Tatr. Legendarna już jest historia turystów, którzy parę lat temu utknęli na trasie z Morskiego Oka, gdy zapadła ciemność. Fasiągi przestały już jeździć, a spora grupa nie wyobrażała sobie iść o własnych siłach, więc obdzwoniła wszystkie możliwe służby i instytucje w województwie - nie tylko TOPR, ale także... Urząd Marszałkowski w Krakowie.
W tym sezonie nikt jeszcze nie utknął na słynnej afaltówce, ale za to w poświąteczną niedzielę na szlaku pojawiła się kobieta w... kołdrze. Pogoda była słoneczna, ale w Tatrach panował mróz. - To była grupka zagranicznych turystów. Widać, że nieprzygotowani do zimy, kobieta szła owinięta w kołdrę - relacjonował cytowany przez Tygodnik Podhalański informator.
Tatry zimą w pandemii - turyści w stawie
W obecnym sezonie zimowym mamy też wysyp turystów, którzy mimo ostrzeżeń wchodzą na taflę Morskiego Oka. Warstwa lodu na najsłynniejszym tatrzańskim stawie w grudniu była jeszcze bardzo cienka, a internet już obiegły zdjęcia sporej grupy stojącej na tafli. "Apelujemy o niewchodzenie na tafle stawów, ponieważ dopiero zamarzają. Lód w wielu miejscach jest bardzo cienki i z łatwością może się załamać" - można było przeczytać w komunikacie TPN.
Mimo ostrzeżeń, ludzie dalej wchodzili na staw, a na początku stycznia dla kilkorga z nich zakończyło się to lodowatą kąpielą. 2 stycznia wśród bezmyślnych turystów nad Morskim Okiem było wielu młodych ludzi, także małżeństwa z małymi dziećmi. W pewnym momencie, ok. 10 metrów od brzegu, tafla lodu załamała się. Stojąca na niej grupa młodych Ukraińców wpadła do wody. Na szczęście wszyscy zdołali o własnych siłach wyjść z wody.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
TOPR podkreśla, że przechodzenie przez tatrzańskie stawy po zamarzniętej tafli jest standardową formą poruszania się zimą i nie ma w tym nic spektakularnego. Ważne jednak, żeby robić to wtedy, kiedy mamy pewność, że lód jest wystarczająco gruby.
- Nie odnotowaliśmy nigdy wypadku utopienia się na skutek załamania się lodu, co nie znaczy, ze to się kiedyś nie zdarzy. Na szczęście na naszych stawach w Tatrach najsłabszy lód jest przy brzegu i ewentualne załamania mają miejsce jeszcze na płytkiej wodzie i całe zdarzenie kończy się na strachu i zmoczeniu butów. Tu najważniejszy jest zdrowy rozsądek - mówi Jan Krzysztof.
Karkonosze - korek na Śnieżkę i zjazdy na jabłuszkach
Tłumy turystów zdobywają tej zimy także Karkonosze. Tych niesfornych także nie brakuje, o czym można poczytać na profilu Karkonoskiego Parku Narodowego. Na zdjęciach ze słonecznych weekendów widać prawdziwy korek do szczytu Śnieżki.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Wiele osób zabiera na szlak jabłuszka oraz sanki, które sprawiają, że trasy robią się śliskie i niebezpieczne dla innych.
"Przypominamy, że zjazdy na sankach i 'jabłuszkach' praktykujemy tylko na przygotowanych do tego górkach lub wydzielonych miejscach przy stokach narciarskich. Prosimy Was o zwracanie uwagi osobom zjeżdżającym na sankach i jabłuszkach po szlakach turystycznych - jest to niebezpieczne dla osoby zjeżdżającej oraz innych turystów. Jabłuszka są najlepsze w szarlotce!" - czytamy na profilu Karkonoskiego Parku Narodowego na Facebooku.
Niestety prośby władz parku nic nie dają. Internauci informują, że turystów na jabłuszkach jest mnóstwo. "Z sankami i jabłkami jest dramatycznie - wczoraj na odcinku Samotnia - Polana miałam większy stres czy w całości dotrę do Karpacza niż chodząc szlakami wyżej położonymi" - pisze jeden, "Mimo że zwróciłem uwagę, powiedziałem o konsekwencjach, każdy mail to w ... Co za naród" - burzy się drugi.
Na dodatek w internecie pojawiają się sygnały, że turyści często porzucają na szlakach zniszczony sprzęt.
Karkonosze zimą - selfie nad przepaścią i wchodzenie na dach obserwatorium
Niejednokrotnie zdarzały się także przypadki wejścia turystów na dach obserwatorium na Śnieżce. Z powodu złego stanu technicznego budynek od kilku lat jest zamknięty dla odwiedzających. Wejście na dach stanowi więc zagrożenie zarówno dla konstrukcji, jak i zdrowia "śmiałków".
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Pozowanie na obserwatorium to jednak na szczęście rzadkość, ale prawdziwą plagę stanowią turyści robiący selfie, często w bardzo dziwnych miejscach, np. nad przepaścią. "Typowy przykład niedzielniaka. Kupiłem modne ciuchy, zabrałem ajfona i pałerbanka, selfiaczek na fejsika i instalatory gotowy. Ładuje się jeden z drugim nad samą krawędź, a jak spadnie to pretensje i lament, że niezabezpieczone, że nieoznakowani" - podsumował jeden z internautów na profilu Karkonoskiego Parku Narodowego.
Na szczęście niedzielni turyści i ich nierozsądne pomysły to niewielka część wszystkich poruszających się po polskich górach. Miejmy nadzieję, że tak zostanie.