Zorzę widział wiele razy. "Widowiska w Bieszczadach nigdy nie zapomnę"
W ciągu ostatnich dwóch nocy miliony ludzi patrzyło w niebo na spektakl zorzowy wyreżyserowany przez rozpętaną na słońcu ekstremalną burzę magnetyczną o najwyższym wskaźniku. - Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na wyjazd za koło podbiegunowe, a w Polsce nie mamy wielu okazji do tego, by zobaczyć coś tak spektakularnego - mówi Karol Wójcicki, pasjonat nocnego nieba, popularyzator astronomii i twórca profilu na FB "Z głową w gwiazdach".
Magda Bukowska: O zorzy mówią w tej chwili wszyscy. Nawet ci, którzy nigdy nie byli jakoś specjalnie zainteresowani tym tematem. Skala robi wrażenie. W jednym z postów wspomniałeś, że to wydarzenie, o którym będziemy opowiadać wnukom. Co powiesz swoim?
Karol Wójcicki: Wnukom powiem, że dawno temu ich dziadek przez 10 lat z rzędu każdego roku spędzał dwa miesiące za kołem podbiegunowym, gdzie polował na zorze, więc był przyzwyczajony do ich widoku. Ale najwspanialszą zorzę zobaczył w Bieszczadach w nocy z 10 na 11 maja 2024 r. i nigdy tego widowiska nie zapomni.
Pierwszy raz, od kiedy patrzę w niebo, zorza na naszej szerokości geograficznej, absolutnie nie ustępowała niczym tym, które możemy podziwiać na dalekiej północy. Wyglądała trochę inaczej, ale z całą pewnością była równie spektakularna, a pod pewnymi względami nawet bardziej wyjątkowa. Choćby dlatego, że mieliśmy okazję oglądać zupełnie czerwone niebo, co na dalekiej północy jest absolutną rzadkością.
Co więcej zorza zbudowała się na naszej szerokości geograficznej, dokładnie nad nami, dlatego tym razem nie pojawiła się jak zawsze na północnym niebie, tylko w zenicie - dokładnie nad nami. Widać ją było także na południowym nieboskłonie. Momentami dosłownie całe niebo płonęło, było różowe, pomarańczowe, czerwone. Widowisko jakiego nie było od dziesięcioleci. A oglądałem je z teoretycznie najgorszego miejsca w kraju, bo z wysuniętych maksymalnie na południe Bieszczad. Myślę, że wszyscy, którzy tej nocy wyszli na łowy, poczuli się naprawdę usatysfakcjonowani.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nietypowa stolica w Europie. Wyjątkowa atmosfera i polskie akcenty
A wyszło wielu. Także dzięki tobie. Twój profil na FB "Z głową w gwiazdach" przeżywał prawdziwe oblężenie.
To prawda. W ciągu ostatniego weekendu przybyło mi ponad 25 tys. obserwujących, a galeria zdjęć, jaką wrzuciłem stała się najpopularniejszych postem na moim profilu z ok. 20 tys. polubień. Jak na profil popularnonaukowy to są spektakularne liczby. Ale mnie cieszą nie liczby, a fakt jak wielu ludzi mogło doświadczyć tej radości z podziwiania tak fenomenalnego zjawiska. Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na wyjazd za koło podbiegunowe, a w Polsce nie mamy wielu okazji do tego, by zobaczyć coś tak spektakularnego.
W internecie pojawiają się różne opinie, wyjaśnijmy więc sobie ostatecznie - ta burza magnetyczna miła siłę G4 czy G5?
Zdecydowanie G5. Czyli burza o sile ekstremalnej. To jest najwyższy poziom, jaki może osiągnąć. Ostatni raz z burzą o takim wskaźniku mieliśmy do czynienia 30 października 2003 r. Jednak wtedy nie było takich możliwości komunikacyjnych, więc widziało ją niewielu. Tym razem dzięki internetowi i social mediom, były to dziesiątki tysięcy ludzi.
Nie tylko w Polsce. Tę zorzę można było oglądać naprawdę daleko od koło podbiegunowego.
To prawda. Było ją widać właściwie w całej Europie, a nawet z północnej Afryki. Na półkuli zachodniej, gdzie zorze mają jeszcze większe zasięgi ludzie dostrzegali ją nawet z Meksyku. Żeby zobrazować, jak wyjątkowa była ta zorza, powiem, że widziałem jej zdjęcia zrobione w Puerto Rico. Ostatni raz zorza była tam widziana w 1921 r., a wcześniej w 1859 r.
Czy to już koniec widowiska? Czy mamy szanse na kolejne akty zorzowego teatru podczas najbliższych nocy?
Szanse jak najbardziej są. Z pewnością zorza będzie słabsza niż ta piątkowa i pewnie słabsza niż sobotnia, ale jak najbardziej warto spojrzeć w niebo, bo według prognoz może się pojawić. Co więcej cały czas czekamy aż kolejne CME, czyli koronalne wyrzuty masy, dotrą do Ziemi. Istnieje prawdopodobieństwo, że po drodze się skumulują, czyli tak jak w piątek dojdzie do kanibalizacji zorzy, a wtedy jeśli wierzyć informacjom agencji NOAA (przyp. red. National Oceanic and Atmospheric Administration), znów możemy mieć do czynienia z burzą magnetyczną o ekstremalnej sile G5.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Ja bym nie był aż takim optymistą, ale mam wielką nadzieję, że te przewidywania się sprawdzą i nadchodzące noce przyniosą nam kolejne spektakularne pokazy zorzy. Oczywiście trzymam rękę na pulsie i jak tylko coś się będzie działo, będę o tym informował na moim profilu "Z głową w gwiazdach".
Magda Bukowska dla Wirtualnej Polski