Trwa ładowanie...
09-01-2013 12:38

Ujarzmić tygrysa w centrum Pragi

Jest taka hospoda na Starym Mieście w Pradze, o której można by pisać książki. Mekka dla piwoszy, poszukiwaczy prawdziwej atmosfery, Bohumila Hrabala i wszystkich tych opowieści, które wychodzą z ludzi po kilku kuflach. Lokal matryca, platońska idea czeskiej piwiarni.

Ujarzmić tygrysa w centrum PragiŹródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/User:Mohylek Licencja GNU, fot: WP
d21lhe0
d21lhe0

Jest taka hospoda na Starym Mieście w Pradze, o której można by pisać książki. Mekka dla piwoszy, poszukiwaczy prawdziwej atmosfery, Bohumila Hrabala i wszystkich tych opowieści, które wychodzą z ludzi po kilku kuflach. Lokal matryca, platońska idea czeskiej piwiarni.

Mowa oczywiście o piwiarni „Pod Złotym Tygrysem” *- *„U Zlatého tygra” - na dźwięk tej nazwy, mocniej zabije serce każdemu, kto choć raz wychylił tam kufel pilzneńskiej „dwunastki”, a więc Pilsnera. „Tradycyjna pilzneńska „pivnice” z atmosferą nie do podrobienia i kolorytem w sercu Pragi” – głosi hasło na skromnej stronie internetowej. Nic dodać, nic ująć. Jak to się stało, że „Tygrys”, jak się często o miejscu mówi (w czeskim stylu skracając nazwę) przetrwał tyle dekad, zachował atmosferę oraz legendę najlepszego Pilsnera w Pradze? Znaleźć wolne miejsce – to jak trafić szóstkę w totolotka. Czy jest za to odpowiedzialny sam napój, wnętrze, a może ludzie, którzy knajpę prowadzą i licznie gromadzą się nad złocistym trunkiem? Ba, potrafią przylatywać, aż zza oceanu. Złoty Tygrys to fenomen, powiedzieć, że to miejsce kultowe – to zbyt mało!

Demokracja jest tu!

Dom na Husovej, w samym sercu Starego Miasta, kilka kroków od Rynku Staromiejskiego, praktycznie na samym trakcie królewskim (ulica Karolva) - ma tak długą i zawiłą historię, że zapamiętać wszystkie jego przemiany będzie trudno nawet po dziesiątym piwie. Architektoniczny palimpsest – tak charakterystyczny dla centralnych dzielnic starych miast. Nawet nieuważny przechodzień spostrzeże groźnie wyglądający relief ze złotym tygrysem. Zwróćcie uwagę na jego łapy – kroczy dość wyrafinowanie jak na ssaka z rodziny kotowatych. Zostawmy jednak drapieżnika strzegącego oryginalny romański portal i wejdźmy do środka. To co zobaczymy, usłyszymy, poczujemy – jednym słowem przeżyjemy: oto atmosfera tradycyjnej czeskiej hospody!

d21lhe0

W XIX w. zanim otworzono piwiarnię znajdowała się tu kawiarnia, gdzie często schodzili się patrioci, walczący o wyzwolenie spod władzy Habsburgów. Można było wypić tu kawę (parzoną po turecku) i poczytać prasę międzynarodową. Piwo zaczęto serwować od roku 1854, a więc 12 lat po wyprodukowaniu pierwszej warki piwa Pilsner Urquell. Wtedy właścicielem miejsca stał się lekarz Josef Miege i postanowił zmienić nieco profil lokalu. Piwo nalewano do kamionkowych kufli, damom, które przychodziły z mężami, piwo odlewano do poręczniejszych szklanek. Miejsce przyciągało szeroką klientelę. Premier Francji Édouard Herriot, w czasie wizyty w „Tygrysie” miał powiedzieć: „Demokracja nie jest we Francji! Demokracja jest tu!”. Obok Herriota siedział bowiem przewodniczący Sejmu, sędzia, producent świec i dozorca ze sąsiedniej ulicy. Równość wszystkich wobec ukochanego miejsca i trunku udało się zachować. Przez cały wiek XX przy piwie długie godziny spędzali w tym miejscu lekarze, prawnicy, urzędnicy, robotnicy, aż w końcu
artyści z Bohumilem Hrabalem na czele. Demokracja przetrwała w „Tygrysie”, bo piwo – chluba lokalu i jego główne źródło dochodów – to napój demokratyczny, egalitarny – dla wszystkich!

Człowiek, który ujarzmił tygrysa

Żeby w Pradze zaistnieć na najwyższym poziomie piwnej hierarchii – trzeba być personą. Nie ma przypadków, tu nie oszuka się nikogo. Taką personą jest bez wątpienia Karel Hulata. Był rok 1976, kiedy Hulata zaczął pracować „Pod Złotym Tygrysem”. Na posterunku do dziś. Sam tworzył historię i to od razu po rozpoczęciu pracy. Od początku lat 70-tych, najpierw na czeskich letniskach, zaczęto nalewać piwo zupełnie nowym sposobem. W 1976 roku, właśnie Hulata, zaczął na dobre promować ów nowy styl „Pod Złotym Tygrysem”. To był Przewróŧ Kopernikański dla współczesnej czeskiej kultury piwnej. Zmiana ta wydawała się herezją, jednak w narodzie heretyków, takie rewolucje się udają. Dotąd nalewano kufel piwa stopniowo, ( wciąż jest to możliwe do otrzymania, z tzw. 'czapeczką' piwną – suchą pianą wystającą poza obręb szklanki). Dawało to większą kontrolę piwnej miary, choć było wolniejsze. Rewolucja Karla Hulaty przyniosła 'hladinkę' – styl nalewania piwa na „jeden raz”, który zyskiwał sobie sympatyków stopniowo, ale
ostatecznie zwyciężył. Do Złotego Tygrysa przyjeżdżano na szkolenia z całej Czechosłowacji. Na początku obawiano się, że szybkie, płynne, 'sportowe' nalewanie może dać efekt 'podmiráku' – a więc piwo 'pod miarą', oszukaną porcję, co klient bez problemu pozna. Może też powodować straty samego lokalu, jeśli przesadzi się w drugą stronę. Do tego trzeba wprawy, czasu na naukę, ale tak właśnie jest z samym Pilsnerem – symbolem narodowym. To wymagający trunek, nie tylko w nalaniu, ale także w przechowywaniu. Wytłumaczyć rewolucję stałym gościom, którzy siadywali zawsze na tych samych miejscach, pili piwo lane na różne sposoby, nie siadywali nawet z kobietami (sic!) - było bardzo ciężko. Ale udało się! Hladinka (od hladina – powierzchnia, na kuflu powinny odkładać się krążki z piany, a więc „hladinki”) wraz z mokrą, aksamitną pianą stała się nieodłącznym elementem wzbogacającym konsumpcję każdego kufla. Do dziś knajpa otwierana tylko na osiem godzin (od 15.00 do 23.00), mogąca pomieścić 80 gości, potrafi
sprzedać 500 litrów piwa dziennie! Za takie wyniki, ale także atmosferę i legendę odpowiada Karel Hulata. Czy w tym tkwi tajemnica fenomenu „Pod Złotym Tygrysem”? Z pewnością też, choć to wypadkowa wybornego piwa, ciekawych, oddanych ludzi, a także codziennych – niecodziennych wydarzeń, które w tym lokalu miały miejsce. Zupełnie jak u Hrabala.

Historia widziana znad kufla

Sam Vaclav Havel zdecydował się, żeby do „Tygrysa” zabrać Billa Clintona – coś musi być na rzeczy. Na archiwalnych zdjęciach siedzą przy stole razem z Hrabalem. Nikt nie skakał pod sufit z powodu wizyty prezydenta USA. Przez wiele dni trwały kontrole bezpieczeństwa – trzeba było ograniczyć godziny otwarcia. To nie podobało się nikomu – szczególnie stałym gościom – štamgastom. Do lokalu zaczęli przychodzić nieoczekiwani goście – między innymi Karel Gott. Przy sprzyjającej okazji wielu ludzi chciało się pokazać. Zrobiło się zbyt dużo zamieszania. Sama wizyta przebiegła bez problemu – atmosfera była jak zawsze. Hulata wcześniej dobrał ludzi, zaufanych i godnych by reprezentowali piwną brać w historycznym momencie. Zgrzyt (tylko chwilowy) nastąpił, gdy Clinton chciał zamówić parówkę. Higienik natychmiast zabronił. Bill Clinton wybrał więc specjalność lokalu, a więc placek ziemniaczany z kotletem wieprzowym i kapustą. Wypił trzy piwa. Jak na standardy piwiarni to strasznie mało. Znam człowieka, który przyjeżdża
do Pragi, żeby „Pod Złotym Tygrysem” wypić ponad 15 piw. Piwne rekordy – 18, 19, 20 i więcej piw na wieczór – nikogo tutaj nie dziwią. Tak długa konsumpcja, przesiadywanie w jednym miejscu, musi budować przywiązanie i zależność. W czasie powodzi w 2002 roku ludzie sami zgłaszali się do pomocy przy ratowaniu piwiarni. Podobno przyleciał stały bywalec ze Stanów. Ale hospodský (menadżer, bardziej kierownik) Hulata, wspominając największe wydarzenia swojej kariery, zwraca też uwagę na zupełnie codzienną, zwykłą, ludzką sytuację: jeden z klientów przyniósł do lokalu grzyby. Usmażono je dla wszystkich gości. Ludzie pili, bawili się. Na koniec staneli na krzesłach i zaśpiewali pieśń Karla Hašlera „Ta naše písnička česká“. Nawet największym twardzielom przeszły ciarki po plecach. Może i wy traficie na szczególny moment. Pamiętajcie, by wznieść za tę chwilę porządny toast!

„Pod Złotym Tygrysem“ to nie jest miejsce turystyczne, choć i turyści tam trafiają. Jak przetrwać, jak się zachować – kilka dobrych rad:

  1. Nie wystajemy pod barem (nalewakiem z kontuarem) w oczekiwaniu na zamówienie. Serwis to serwis.
  2. Nie zamawiamy raczej wina, napojów bezalkoholowych
  3. Piwo to podstawa – jeśli jesteś typem konsumenta, który cały wieczór siedzi nad jednym kuflem – raczej nie chodź do „Tygrysa“
  4. Nie wymagamy od obsługi, żeby była dla nas miła i uśmiechała się
  5. Nie fotografujemy ostentacyjnie wszystkiego i wszystkich dookoła
  6. Nie stajemy w szranki z miejscowymi štamgastami – nie pokonamy ich w ilości wypitego piwa
  7. Nie pytamy: jak mozna zostać štamgastem?

To by było na tyle. Na zdrowie!

Tekst: Piotrek Gawliński

pw/if

Autor jest przewodnikiem po Pradze www.gawlinskipopradze.pl

Tekst powstał we współpracy z portalem rezerwacyjnym Agoda. W jego ofercie można znaleźć duży wybór noclegów w Pradze na każdą kieszeń. Oficjalna strona piwiarni: www.uzlatehotygra.cz

d21lhe0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d21lhe0