2500 zachwytów, czyli dlaczego naprawdę warto pojechać do Grecji
Niektórych miejsc niedługo nie będzie oglądał już nikt. Nigdy.
Nad Santorini, królową Cyklad, wisi widmo zagłady. Tak przynajmniej twierdzą geolodzy. Powierzchnia wyspy, w starożytności zwanej Thirą, to kaldera wulkanu, który kilka lat temu, wypuszczając siarkowe gazy z rozpadlin i wpadając w drgawki, postanowił zakomunikować, że właśnie przebudził się z drzemki. Naukowcy monitorujący jego aktywność zauważyli, że ostatnio znacznie zwiększyły się czarne jak węgiel wysepki wyrosłe na grzbiecie zalanego morzem krateru. Znaczy to, że bąbel skrytej pod powierzchnią magmy wciąż rośnie. I choć naukowcy trzymają rękę na pulsie, zdecydowanie warto zobaczyć Santorini, zanim ta piękność ubrana w biel i błękity zdecyduje się spektakularnie wybuchnąć.
A dla wszystkich, którzy pod wpływem tej opowieści zechcą zaprzyjaźnić się z innymi interesującymi zjawiskami geologicznymi, nie mniejszą atrakcją będzie wyjazd na Nisyros i spacer po dnie krateru tamtejszego, grzecznie śpiącego wulkanu.