Algarve rzuca na kolana pięknem plaż, laguny i klifów. Zdjęcia nie kłamią
Jest taki region Portugalii, który absolutnie nie potrzebuje instagramowych filtrów. Zostawi was z rozdziawioną z zachwytu buzią i pewnością, że będziecie tu wracać raz po raz. Mowa o Algarve.
Algarve skąpane w słońcu przez 300 dni w roku może pochwalić się 200 kilometrami plaż. Przeróżnych. Znajdziecie tu bezludne, wręcz pustynne wyspy dostępne tylko z pokładu łodzi, ale i plaże otoczone klifami, ukryte przed wścibskimi spojrzeniami. Zapierające dech w piersiach zachody słońca nigdy się nie znudzą, podobnie jak wpatrywanie się w zmienną potęgę oceanu. Przy odrobinie szczęścia można dostrzec w niej delfiny.
Jednak region ten ma do zaoferowania jeszcze więcej: rezerwaty przyrody, wygodne hotele, pola golfowe, wioski z domkami ozdobionymi azulejos, miasteczka z zabytkowymi pozostałościami wielokulturowej historii i kuchnię… Bezpretensjonalną, opartą na świeżych lokalnych produktach, pyszną. "Dusza Algarve utkana jest z ludzi, dźwięków, barw, aromatów, letnich flirtów i przyjaciół na całe życie" - brzmi hasło reklamujące ten raj na ziemi.
Przejść Algarve wzdłuż i wszerz
João Ministro, założyciel i szef firmy Proactivetur, specjalizującej się w turystyce odpowiedzialnej, jest fanem szlaków pieszych. - W Algarve jest kilka świetnych - przekonuje. Poleca Via Algarviana, czyli około 300-kilometrowy "spacer" przecinający region z północnego wschodu na południowy zachód, prowadzący wśród wzgórz i przez maleńkie wsie.
- Bardzo go lubię, bo pozwala na bliski kontakt z lokalnymi społecznościami, na poznanie ich tradycji, stylu życia, ale też daje spojrzenie na naturę i kulturę regionu. Jest dobrze oznakowany i podzielony na 14 etapów, co umożliwia co najmniej 14 dni pieszej wędrówki. Świetna opcja dla tych, którzy lubią spacerować przez kilka godzin dziennie w dzikich, cichych terenach, z dala od tłumów. Atutem takiego wyboru wakacji na pewno będzie świetna kuchnia i gościnni mieszkańcy - tłumaczy.
Nasz szlak jest o wiele krótszy, maszerujemy wzdłuż granicznej rzeki Gwadiana. Na drugim brzegu Hiszpania, a wokół nas typowe dla Portugalii dęby korkowe i cenny karob (zastępuje kakao). João zrywa dojrzałe pomarańcze i częstuje nas - co za soczysta słodycz! Przed nami jeszcze popołudnie w nagrzanym słońcem miasteczku Alcoutim, gdzie ponoć do dziś mieszkają nieznający strachu przemytnicy i nawet raz do roku mają swój festiwal, na którym bawią się wspólnie ze swymi hiszpańskimi sąsiadami.
Życie laguny
Jeśli pomyśleliście, że 14 dni na pieszym szlaku to zbytnia ekstrawagancja, Algarve ma do zaoferowania jeszcze rower. Wyruszamy rano z regionu Quinta do Lago w stronę parku krajobrazowego Ria Formosa. Wzdłuż oceanicznych wydm i rozlewisk laguny prowadzi solidna drewniana kładka - zarówno dla pieszych, jak i dla rowerzystów. Mijamy grupy i pary podróżników, których jednoślady objuczone są sakwami. João z firmy MegaSport, gdzie wypożyczamy rowery opowiada, że czasem podstawiają je swoim klientom wprost na lotnisko w Faro. Turyści spędzają wakacje w drodze, z bryzą we włosach i zapachem soli w nozdrzach, wracają opaleni, z naładowanymi akumulatorami.
Rezerwat przyrody Ria Formosa to cud natury - coś, czego nigdzie indziej nie zobaczycie. Już z okien samolotu zadziwia i zachwyca. Wzdłuż wybrzeża od Faro na wschód aż po Tavirę ciągną się rozlewiska laguny oddzielające podłużne wyspy od stałego lądu. Wyspy zaporowe to najpiękniejsze wielokilometrowe plaże z białym, miękkim piaskiem. Wokół nich woda mieni się wszystkimi odcieniami turkusu. Ale i bliżej lądu jest ciekawie - laguna żyje w rytmie przypływów i odpływów, wiją się w niej kanały to wypełniające ją wodą, to odsłania jej wnętrze i wpuszczające poławiaczy skorupiaków, a płochliwe kraby zdają się machać do nich szczypcami. Pewnie całe to morskie bogactwo smaków trafi jeszcze dziś na lokalne stoły. Jeśli będziecie mieć dużo szczęścia, to dostrzeżecie kameleona - o ich obecności informują ustawione na wydmach tabliczki.
Nieopodal polują na swój obiad flamingi i inne wodne ptactwo (rocznie zatrzymuje się tu kilkadziesiąt tysięcy migrujących ptaków różnych gatunków). Zdarza się, że wiją gniazda w salinach, a przedsiębiorcy, którym leży na sercu zrównoważony rozwój - tacy jak Jorge Filipe Raiado - wstrzymują się z wypuszczeniem wody ze zbiorników i zbiorami, żeby mogły odchować pisklęta. Na kwiat soli (flor de sal) z jego saliny Salmarim i tak chętni poczekają w kolejce. Najszlachetniejsze kryształki zbierane są tu ręcznie specjalnym podbierakiem.
A dalej są smoki
Zachodnia część wybrzeża Algarve to już zupełnie inna bajka - ze stromymi klifami i łukami wynurzającymi się z turkusowej wody nabierającymi w słońcu takiej barwy, że zdają się płonąć złotem.
Jedną z najbardziej malowniczych plaż jest tu Praia da Marinha, znad której można przejść pieszo wzdłuż klifów do latarni morskiej Farol de Alfanzina. Cała trasa nazwana jest Szlakiem Siedmiu Wiszących Dolin i jeśli komuś pozwoli kondycja, warto ją przejść (to w sumie 12 km w obie strony), bo za każdym zakrętem czy piniowym zagajnikiem wyłania się nowy żywy obraz opatrzony efektem wow. Zwłaszcza jaskinia przy plaży Benagil, z oknem w kopule skalnej i własnym kawałkiem plaży. Nie można do niej dotrzeć z lądu, a jedynie z wody - łodzią, kajakiem albo wpław. Warta grzechu!
Potężne klify Algarve osiągają swoje apogeum na przylądku Sao Vicente, najbardziej na południowy zachód wysuniętym cyplu Europy. Przed epoką odkryć geograficznych kartografowie mogli w tym miejscu nanieść na mapę tylko tyle: "Dalej są smoki".
- Dalej na zachód już tylko Ameryka - półżartem rzuca Vitor Hugo Viegas z organizacji turystycznej Visit Algarve/Algarve Tourism Bureau. - Po drodze jeszcze Azory - przekomarzamy się.
Vitor poważnieje, opowiadając o swoim rodzinnym regionie, który z przekonaniem wybrał też na miejsce pracy. - Różnorodność, jaką ma do zaoferowania Algarve - z turystyką przyrodniczą i opcjami aktywnego wypoczynku, takimi jak piesze i rowerowe wycieczki albo obserwacja ptaków - odgrywa ważną rolę w rozpowszechnianiu turystyki przez cały rok - tłumaczy.
Snujemy plany na resztę pobytu: trochę wodnych aktywności (widzimy, że stand up paddle, czyli SUP, święci triumfy), odwiedziny miasta Lagos ze starówką pamiętającą złote czasy żeglarzy odkrywających nowe lądy i - oczywiście - lokalne restauracje ze świeżymi rybami, owocami morza i winem z tutejszych winnic. Ale wszystko po kolei, powolutku. Na razie poleżmy jeszcze chwilę w tym białym piachu, słuchając kojącego pomruku oceanu.