Aperitivo czyli życie po włosku

Mały przytulny bar. Tuż przy kasie stoi szklaneczka campari i kieliszek białego wina. Mężczyzna i kobieta stoją przy barze. Popijają, podjadają i rozmawiają. Tak zwyczajnie tworzy się magiczna tradycja aperitivo.

Obraz
Źródło zdjęć: © Mike_fleming, Licencja Creative Commons, flickr.com

Mały przytulny bar. Tuż przy kasie stoi szklaneczka campari i kieliszek białego wina. Mężczyzna i kobieta stoją przy barze. Popijają, podjadają i rozmawiają. Tak zwyczajnie tworzy się magiczna tradycja aperitivo.

Akcja rozgrywa się we Włoszech *ponieważ stamtąd wywodzi się bezpretensjonalny, acz cudowny zarazem zwyczaj, noszący niejednokrotnie znamiona rytuału. Aperitivo jest bez wątpienia kwintesencją włoskości, wyrazem podejścia mieszkańców *Półwyspu Apenińskiego do życia i do jedzenia. Wynalazek to prosty ale jakże uroczy. Aby go skomponować potrzebne są cztery podstawowe składniki: bar w wersji włoskiej, potencjalny amator bądź amatorka aperitivo, coś do jedzenia i oczywiście coś do picia.

Dawniej pijało się głównie koktajle, te alkoholowe i te bez dodatku procentów. Obecnie aperitivo może stanowić także kieliszek białego i czerwonego wina, tradycyjne prosecco, czy na przykład wariacje z campari w roli głównej. Zwłaszcza w latach dziewięćdziesiątych ten ostatni trunek święcił swoje triumfy w Italii. Do tej pory pija się go na wiele sposobów: z lodem, z sokiem pomarańczowym, z prosecco lub, dla miłośników mocniejszych uniesień, z wódką. Istnieją oczywiście także łagodniejsze wersje napojów, typowych zresztą jako aperitivo, wśród nich na przykład aperol czy crodino, z małą ilością alkoholu lub w ogóle bez niego. W związku z tym aperitivo to przyjemność niezarezerwowana tylko dla dorosłych. Wbrew stereotypom nie jest także domeną mężczyzn. Aperitivo nie rozróżnia płci i nikogo nie faworyzuje. W mniejszych włoskich miejscowościach wciąż w barach więcej jest mężczyzn, za to w dużych miastach bary to świątynie pełne kobiet.

*Aperitivo *to nie tylko napój, to trunek serwowany w określonych porach dnia, któremu towarzyszą najróżniejsze przekąski. Te ostatnie różnią się w zależności od regionu. Z całą pewnością uniwersalne są kawałki pizzy, małe kanapeczki, pasta na zimno i orzeszki czy chipsy. Wszystko to da stuzzicare, czyli do podjadania, smakowania i próbowania.

Truizmem, ale też niezmienną prawdą jest, że we Włoszech jedzenie to świętość. W Italii nie tylko dużo się je, ale także sporo się o posiłkach rozmawia. Młodzi i starsi wymieniają swoje uwagi na temat potraw, z dumą i nieskrywaną radością prezentują domowe i restauracyjne menu. Wbrew przekonaniom Włosi są na swój sposób poukładani, zwłaszcza „jedzeniowo”. Nie ma tam samowolki pokarmowej jak w Polsce. W Italii, o czym przekonał się zapewne niejeden turysta, godziny podawania posiłków są ściśle określone. Najpierw o poranku zjadają małe, śmieszne dla nas, prawdziwych rannożerców, słodkie śniadanie. Od mniej więcej południa do godziny czternastej/czternastej trzydzieści przychodzi pora na pokaźne pranzo, następnie w godzinach wieczornych zasiada się do kolacji (tzw. cena). Aperitivo jest rytuałem towarzyszącym posiłkom, akt ten następuje zarówno przed pranzo jak i przed ceną. W założeniu ma zaspokajać pierwszy głód, w rzeczywistości często jeszcze bardziej go podsyca. Pomaga wprowadzić w klimat, stanowi
poetycki początek czegoś pozornie banalnego, to jakby uwertura do następującego po nim posiłku.

Aperitivo, jak głoszą różne źródła i głosy ludu, jest wynalazkiem włoskim, ale warto podkreślić, że rozwinął się głównie na Północy, zwłaszcza w dużych centrach jak Turyn czy Mediolan. Co ciekawe na pomysł umilenia życia wpadli mieszkańcy Północy, a nie jakby się mogło wydawać żywiołowi i porywczy „Południowcy”. Początkowo był to rytuał ukochany zwłaszcza przez zamożniejszych, potem młodych, bogatych mieszkańców Mediolanu, lubujących się w luksusie i przyjemnościach. Dopiero z czasem aperitivo poznano i pokochano w innych częściach Italii, zwłaszcza w centrum Półwyspu Apenińskiego. Na Południu zwyczaj ten wciąż nie jest szczególnie rozpowszechniony, w wielu przypadkach zamawiając wino czy campari nie ma co liczyć na dodatkową porcję uciech.

Szczególnie wart uwagi jest zwyczaj aperitivo w środku dnia, który wpisuje się we włoski (lub ogólniej południowy) model życia na zewnątrz. Siedzenie przez dłuższy czas w jednym miejscu, zwłaszcza gdy jest to miejsce zamknięte to grzech. Włosi zdobywają się na przeznaczenie chwili około południa tylko dla siebie, dla swoich przyjaciół, znajomych czy kolegów z pracy. W tych godzinach główne place oraz małe uliczki miast i miasteczek są zapełnione gwarem przechodniów, poszukujących odpowiedniego miejsca do wypicia czegoś dla ochłody, przekąszenia i zrelaksowania się. Aperitivo to świetna okazja do tego by się pokazać, wyjść lub po prostu spotkać się ze znajomymi czy przyjaciółmi. Włosi wciąż szukają pretekstu do wyjścia. Z domu wychodzi im się łatwo i przyjemnie, z kryzysu już trochę trudniej.

Obok mozzarelli, *Koloseum *czy *espresso *aperitivo stało się jednym z narodowych symboli. Z dietetycznego punktu widzenia to istna katastrofa. Z filozoficzno – socjologicznej perspektywy z kolei zjawisko to przedstawia się w różowych barwach. Najczęstsze skojarzenia wiążące się z aperitivo to błogość, relaks i przede wszystkim zwykły luksus, na który wielu może sobie pozwolić. Włosi może nie zawsze dostrzegają i nie doceniają tych codziennych przyjemności, które wpisane są w ich życie. Choć trzeba przyznać, że jak niewielu umieją z nich korzystać.

Mieszkańcy Półwyspu Apenińskiego, fatalni żołnierze i gorący amanci, legitymują się długim stażem w radowaniu się z życia i używaniu go. To, że wiele rzeczy lubią to oczywiste, ale podkreślić warto, że to lubienie im po prostu pięknie i naturalnie wychodzi. I potrafią nim zarazić. Aperitivo to taki koktajl, w którym zmieszana zostaje czysta radość i przyjemność wynikająca z rzeczywistości połączonej z jedzeniem, piciem i spotkaniem z ludźmi. Bo jeśli nawet nie ma znajomych jest zawsze barman. Wielu Polaków pojmuje aperitivo jako element oderwania od rzeczywistości, podczas gdy dla Włochów to właśnie kwintesencja codzienności. Bo przyjemne jest wpisane w ich życie.

Aperitivo w Polsce? Może za parę lat. Wciąż brakuje nam infrastruktury w postaci lokali w stylu włoskim, w których centrum znajduje się bar i barman, a dopiero na dalszym planie lokują się stoliki. Brakuje nam też trochę lekkości i dystansu do tego co wokół. Może czasem także odrobiny lekkomyślności. Gdy rozmawiałam z właścicielem eleganckiej restauracji na temat aperitivo uznał, że to nie dla nas, w jego lokalu spowodowałoby to za dużo zamieszania i wprowadziło nieporządek. Zupełnie inna była reakcja pani Iwony pracującej w małym, przydworcowym barze: To co, mam pokroić schabowego i podawać go razem z piwem czy wódeczką? Nie odpowiedziałam. Po prostu na to nie wpadłam. Tego z kolei nawet fantazyjni Włosi by nie przełknęli.

Tekst: Marysia Józefowicz

Źródło artykułu: WP Turystyka
Wybrane dla Ciebie
Niezwykłe odkrycie archeologów. Znalezisko ma blisko 3 tys. lat
Niezwykłe odkrycie archeologów. Znalezisko ma blisko 3 tys. lat
Nowa atrakcja w polskich górach właśnie została otwarta. Hit tegorocznej zimy?
Nowa atrakcja w polskich górach właśnie została otwarta. Hit tegorocznej zimy?
Boom na Polskę. Ogromny wzrost liczby turystów w okresie świątecznym
Boom na Polskę. Ogromny wzrost liczby turystów w okresie świątecznym
Pobili się o fale. W ruch poszły kamienie
Pobili się o fale. W ruch poszły kamienie
Przeczesują wody Atlantyku od czterech dni. Turysta wypadł ze statku
Przeczesują wody Atlantyku od czterech dni. Turysta wypadł ze statku
Coraz tłumniej przyjeżdżają do Polski. "Odkrywają nasz kraj na nowo"
Coraz tłumniej przyjeżdżają do Polski. "Odkrywają nasz kraj na nowo"
Skontrolowali pływające hoteli w Egipcie. Aż osiem nie nadawało się do wypłynięcia
Skontrolowali pływające hoteli w Egipcie. Aż osiem nie nadawało się do wypłynięcia
Lawina rezerwacji przez... pierwszy śnieg. W tym terminie nie ma już prawie żadnych miejsc
Lawina rezerwacji przez... pierwszy śnieg. W tym terminie nie ma już prawie żadnych miejsc
"Trupia Czaszka" na sprzedaż. Licytacja od 4,5 mln zł
"Trupia Czaszka" na sprzedaż. Licytacja od 4,5 mln zł
Najbardziej odizolowany "Pępek Świata". Odkryto nowe fakty o słynnych rzeźbach
Najbardziej odizolowany "Pępek Świata". Odkryto nowe fakty o słynnych rzeźbach
Tak świętują Andrzejki na Kanarach. Nietypowe tradycje
Tak świętują Andrzejki na Kanarach. Nietypowe tradycje
Nietypowa akcja ratunkowa. Ze świątecznego wydarzenia uciekł renifer
Nietypowa akcja ratunkowa. Ze świątecznego wydarzenia uciekł renifer
MOŻE JESZCZE JEDEN ARTYKUŁ? ZOBACZ CO POLECAMY 🌟