Biała Świątynia. Tajlandia. Odkryj ją z nieznanej strony
Góry, dżungla, wodospady – to największe atrakcje północnej Tajlandii. Regionu, który ma wiele do zaoferowanie turystom z całego świata. Tym, którzy lubią chodzić i docenią nieoczywiste miejsca. Jednym z takich miejsc, które cię urzekną jest Biała Świątynia. Czego nie można jeszcze przegapić?
Za punkt centralny północnej Tajlandii autorzy przewodników uważają Chiang Mai i Chaing Rai. Pierwsza w najprostszym tłumaczeniu oznacza Nowe Miasto, choć jego 700-letnia historia przeczy nazwie. Chiang Mai, usytuowane niedaleko granicy z Mjanmą, nad rzeką Ping, jest w trakcie transformacji. Razem z prowincją Chiang Rai to dziś „trendy” regiony, w które wiele się inwestuje pod kątem turystyki. Miejscami pełne kontrastów - resorty sąsiadują tutaj z ubogimi wioskami np. plemion Akha, nowoczesna centra handlowe obok domów z dykty. Na wstępnie uczciwe zaznaczę – to mój subiektywny przewodnik. Poznawanie Azji zaczynam od Tajlandii i podróży do Chiang Mai, Chiang Rai. Regionów, w których teoretycznie nie ma tego, czego zawsze szukam najczęściej podczas wakacji – wody i plaży. Znalazłam za to zupełnie coś innego – mniej turystyczne oblicze Tajlandii, spokój, obłędną przyrodę, a nawet Minionki w świątyni.
Czym Tajlandia bogata
Świątynie, świątynie i jeszcze raz świątynie. Nie tylko robią wrażenie, ale są wizytówką regionu, ponieważ jest ich tutaj ponad 300. Niestety nie każda dla jest zwiedzających, a nawet kobiet. Dlaczego? Nie mogą rozpraszać mnichów. Jedną z takich jest tzw. srebrna świątynia Wat Sri Suphan, którą od 500 lat zamieszkują rzemieślnicy specjalizujący się w obróbce srebra. Jej blask w pełnym słońcu robi wrażenie, ale na mojej liście zachwytów zajmuje dalekie miejsce. Blask złota, czyli świątynia Wat Phrat Thai Doi Suthep robi większe. Położona na wysokości 1000 m nad miastem ściąga do siebie poszukujących spokoju z całego świata. Słynie z nabożeństw, o których wiele przeczytamy w przewodnikach dla turystów. Patrząc na nich mam poczucie, że na chwilę przeniosłam się do amerykańskiego filmu w stylu „Eat, Pray, Love” (wersja Tajlandia). Warto jednak przyznać, że ze wszystkich odwiedzonych świątyni w tej można się poczuć najmniej turystycznie i najbardziej odczuć duchowy charakter miejsca. Szanując panujące zasady i obrządek wierzących. Tylko tutaj nie miałam poczucia „atrakcji turystycznej”, a miejsca, które znaczy „coś” więcej dla zebranych. Spokojnych i skupionych nawet wtedy, gdy po butach przebiegają czczone tutaj… szczury.
Biała świątynia Wat Rong Khun znajdująca się w prowincji Chiang Rai to architektoniczne dzieło, które przyciąga tłumy turystów z całego świata. To tu najdłużej postoimy w kolejce z poczuciem, że miejsce to dobrze wykalkulowana atrakcja turystyczna. Współczesna, ale z przekazem piętnującym osiągnięcia popkultury. Od artysty i fundatora budowli, Chalermchai Kositpipat, „oberwało się” Minionkom, filmom takim jak „Matrix”, „Piraci z Karaibów”, a nawet producentowi telefonów Nokia. Całe ściany świątyni są pokryte wizerunkami, które doskonale znamy z mediów. To wszystko zabiera nam atencję od spraw ważnych, duchowych i istotnych w życiu. I choć w świątyni czujemy się jak w szalonym śnie artysty, wychodzę z poczuciem, że coś w tej perspektywie może być. Szczególnie, gdy widzę tłumy chińskich wycieczek robiących sobie selfie. Co bardziej fascynujące – jej architektoniczny progres nadal trwa, a prace budowalno-projektowe przewidziane są do 2070 roku!
Plantacja herbaty Chou Fong
To po prostu piękne miejsce, które powinien zobaczyć każdy, kto kocha pić herbatę. Pola z jej uprawą rozciągają się na kilometry, a kawiarnia i sklep to świetna okazja by spróbować jej smak. Plantacja słynie z zielonej herbaty, która ma bardzo dobre warunki klimatyczne dzięki usytuowaniu na wysokości 1200 m n.p.m. Jej liście są grubo zwinięte i mają srebrny kolor, a w smaku wyczujemy owocową nutę. Skąd w Tajlandii herbata? Jak przekonywał przewodnik, w sprzyjającym momencie została przeniesiona z Chin. Po chwili dodała: ale u nas ma lepsze warunki.
Letnia rezydencja Doi Tung, czyli witamy w Szwajcarii
Letnia rezydencja królowej matki to miejsce, które bardzo kochała babcia obecnego króla Maha Vajiralongkorn. Królowa Srinagarindra była zakochana w Europie – biegle mówiła w trzech językach, ceniła nasze wzornictwo oraz architekturę. Jej ulubionym państwem była Szwajcaria i w takim stylu zbudowana została letnia rezydencja otoczona niezwykłą przyrodą i niesamowitymi ogrodami. Czujne oko dostrzeże w nich inspirację z europejskiego dziedzictwa ogrodowego. Sama rezydencja i jej wystrój jest niezwykle skromny, tworząc kontrast do bujnej przyrody. Opowiada w ciekawy sposób historię kobiety, która była erudytką, fanką języka francuskiego oraz lektury codziennych gazet. Ceniła proste życie i przyjemności takie jak robótki ręczne. We wnętrzach, których niestety nie można fotografować, zobaczymy mnóstwo prywatnych pamiątek, ale także zdjęcia, które pokazują historię i przemiany Tajlandii. Królowa zmarła w 1995 r., a dzisiaj rezydencję regularnie odwiedza jej wnuczka – ukochana przez obywateli Sirindhorn. Gdy odpoczywa, obiekt jest zamknięty dla zwiedzających.
Muzeum Opium
Zorganizowane w Chiang Saen to genialna opowieść o tym, jaką rolę w społeczeństwie mogą odgrywać używki. Opium w tym regionie było niczym waluta, która dała początek całemu przemysłowi produkcji narkotyków na świecie. W muzeum poznamy nie tylko technologię produkcji, ale także pomysły na sprzedaż, dystrybucję, a nawet projekty loga i opakowania. Poznamy także sylwetki ludzi, którzy odegrali kluczową rolę w budowaniu karteli narkotykowych. Na koniec zwiedzania przestroga. Rzeźba międzynarodowego bossa narkotykowego, którego przyszłość jest za kratkami oraz informacja o szkodliwości narkotyków. Dlaczego warto odwiedzić to muzeum? Choć jest przestarzałe, to w bardzo precyzyjny sposób pokazuje mało opisane, ale ważne oblicze Złotego Trójkąta. Miejsca, w którym spotykają się granice trzech państw: Birmy, Laosu i Tajlandii, czyli największego producenta narkotyków z XIX wieku.
Jak dolecieć?
Z Warszawy do Chiang Mai, czyli idealnego miejsca by zacząć podróż po północnej Tajlandii, lata m.in. linia Qatar Airways. Warto śledzić oferty operatora, ponieważ możemy upolować atrakcyjne ceny, ale także oferty na klasę business. Podróż trwa około 14 godzin z przesiadką w Dosze. Samo lotnisko jest już atrakcją, a szczególnie znajdująca się w nim sztuka Ursa Fishera. Świetne ceny lotów znajdziemy także zaczynając swoją podróż w Bangkoku. Azjatyckimi liniami dolecimy do Chiang Mai za mniej niż 300 zł od osoby.
Praktyczne informacje
Czy do Tajlandii warto się zaszczepić? Tu decyzje powinien podjąć z nami lekarz, z którym ustalimy plan naszego zwiedzania. Na pewno warto zabezpieczyć się przed komarami i słońcem. A co zjeść? Przede wszystkim lokalne potrawy takie jak Miang Kham (przekąski serwowane w liściach), desery Khanom Bua Loi na bazie mleczka kokosowego i Mango Sticky Rice, pyszną potrawę Khao Soi na bazie curry. Da kogo jest tajska kuchnia? Na pewno dla tych, którzy lubią jeść na ostro. Na szczęście Tajlandia słynie z życzliwych ludzi i gościnności. Gdy nasz wybór potrawy budzi w nich wątpliwość, lojalnie uprzedzą, co może nas czekać.
Dziękuję za pomoc w realizacji materiału Qatar Airways
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski