Chce przejechać Europę dookoła. "Ile wykręcę, tyle pomogę"
Grzegorz Stenka zamierza przejechać ponad 23 tys. km dookoła naszego kontynentu i osiągnąć jego trzy skrajne punkty - najbardziej wysunięte na północ, południe i zachód krańce Europy. Całej wyprawie przyświeca piękny cel, bowiem mężczyzna, chce w ten sposób zgromadzić pieniądze dla jednego z polskich domów dziecka. "Chciałbym, żeby wszystko zależało ode mnie - ile wykręcę, tyle pomogę!" - podsumowuje podróżnik.
Natalia Gumińska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Kiedy umawialiśmy się na dzisiejszą rozmowę mówił pan o problemach zdrowotnych i złamaniach. Jak teraz się pan czuje? Czy wyprawa dookoła Europy jest zagrożona lub może się opóźnić?
Grzegorz Stenka: Wyprawa już się opóźniła, ponieważ miałem wyruszyć w czerwcu, a połamałem się w kwietniu i jeszcze nie odzyskałem całkowitej sprawności fizycznej. Doznałem wieloodłamowego złamania kości ramiennej i zwichnięcia stawu ramienia. Kiedy upadłem, odłamki połamanych kości pocięły moje mięśnie, ale rozpoczęcie wyprawy w listopadzie nie jest zagrożone.
Skąd wziął się pomysł na tak ekstremalną wyprawę rowerową?
Już przejechałem całą Europę autostopem, przeszedłem ją środkiem i bokiem pieszo, dlatego teraz przyszedł czas na rower. Jak to zrobię, będę mógł odpocząć.
Jak pan przygotowuje się do wypraw? Ma pan jakieś złote rady, którymi mógłby się z nami podzielić?
Z własnego doświadczenia wiem, że na czyjejś wiedzy i doświadczeniu oczywiście można się posiłkować, ale nikomu nie można udzielać rad. Każdy z nas jest inny i ma różne potrzeby. Na pewno ważne jest dokładne zaplanowanie wyprawy i ja zawsze to robię.
Po pierwsze, sprawdzam ceny w danym kraju. Po drugie, sprawdzam, jakie obowiązują przepisy dotyczące kempingów i biwaków. Następnie zajmuję się "zagęszczeniem", czyli wyliczam, ile czasu powinno zajęć pokonanie danego odcinka trasy i później szukam noclegów. Często poszukuję ludzi na portalach społecznościowych, u których mógłbym przenocować. Ważna jest też kwestia finansowa i odpowiednie rozplanowanie budżetu, którym się dysponuje np. na ekwipunek, który jest bardzo drogi. Oczywiście trzeba być sprawnym fizycznie, dlatego ja cały czas trenuję. Nawet kiedy miałem złamaną rękę, to przejechałem 3 tys. km na rowerze.
Podzielił pan swoją trasę na cztery etapy. Dlaczego?
Po wszystkich podróżach, które mam za sobą, nauczyłem się, że nie warto planować wypraw ze zbyt dużym wyprzedzeniem. Dlatego właśnie tę podzieliłem na cztery etapy, żeby to było po prostu wykonalne. Teraz skupiam się tylko na pierwszym z nich, w czasie którego mam zamiar przejechać ponad 3,6 tys. km. W tym etapie chcę dojechać do Nordkapp - najbardziej wysuniętego na północ punktu w Europie.
Ile czasu może zająć realizacja pierwszego etapu?
Na 22 grudnia muszę dotrzeć do Rovaniemi - wioski świętego Mikołaja, aby jeszcze przed Wigilią dostarczyć listy od dzieci z polskiego domu dziecka w Sławnie. Myślę, że około 5 stycznia powinienem być przy Nordkapp.
Czy między poszczególnymi etapami planuje pan dłuższe przerwy, np. na regenerację?
Tak, oczywiście. Możliwe są nawet miesięczne przerwy między poszczególnymi etapami. W tym roku mam też duży problem ze sponsoringiem, dlatego sam będę musiał zarabiać pieniądze w czasie wyprawy. Już udało mi się znaleźć zajęcie w Niemczech na czas około dwóch, trzech tygodni. Będę szukał pracy też w innych krajach np. w Skandynawii. Żadnej pracy się nie boję i mogę robić wszystko - kosić trawę, odśnieżać, pomagać na budowie. Podróżuję sam, więc muszę sobie dawać radę.
Czym różni się ta wyprawa od tych, które już ma pan za sobą?
Po pierwsze nie idę pieszo, tylko mam rower, dzięki któremu będę mógł pokonywać dziennie dłuższe odcinki. Chciałbym przejeżdżać dziennie od minimum 60 do nawet 150 km. Raz zdarzył mi się rekordowy wynik i przez 22 godziny pieszo przeszedłem 98 km, ale były też dni, kiedy posunąłem się zaledwie pięć km do przodu. Rowerem będę przemieszczał się szybciej i pod tym względem będzie łatwiej.
A co będzie trudniejsze? Pogoda. Zimą będę na Skandynawii, temperatury mogą spadać nawet do -30 st. C. To chyba największy problem, z którym będę musiał się zmierzyć.
Skoro temperatury będą tak niskie, musi mieć pan przy sobie spory ekwipunek - ciepłe ubrania, buty. Ile kilogramów może ważyć bagaż, z którym będzie się pan cały czas przemieszczał?
Podejrzewam, że zmieszczę się w bagażu do 20 kg. To jest już maksimum. Utworzyłem też centrum logistyczne z kolegą z Niemiec i latem, kiedy do niego dojadę, będę mógł się przepakować w lżejsze rzeczy, które zajmują mniej miejsca w sakwach.
Jaki jest cel tej wyprawy?
Mam zamiar utworzyć coś podobnego do projektu "Endomondo - pomoc mierzona kilometrami", żeby wesprzeć placówkę ze Sławna. Ona znajduje się ok. 30 km ode mnie. Zależy mi, aby pomóc dzieciom z zachodniopomorskiego domu dziecka, ale nie prosząc ludzi o pomoc. Czasy są ciężkie i często ludzie chcą pomagać, ale ich na to nie stać. Chciałbym, żeby wszystko zależało ode mnie - ile wykręcę, tyle pomogę!
Szukam firm, przedsiębiorców, którzy mogliby wpłacać pieniądze na dom dziecka za przejechane kilometry. Próbuję wywalczyć od 15 do 20 groszy od firmy za każdy przejechany kilometr. Jeśli udałoby mi się znaleźć trzy, cztery przedsiębiorstwa, dałoby to około 75 groszy za km. W ten sposób uzbierałabym pokaźną sumę i taki mam cel. Z tego powodu chcę też jak najbardziej nagłośnić swoją wyprawę, dlatego cieszę się, że udało mi się zdobyć patronat Jerzego Górskiego - mistrza świata w triathlonie, miasta Słupsk i właśnie Wirtualnej Polski.
Przewiduje pan, kiedy nastąpi powrót do Polski?
Nie wiem, co się wydarzy i nie chcę też głośno o wszystkim mówić. Być może trafi się np. statek do Stanów i do Polski nie wrócę już w ogóle?
Natalia Gumińska, dziennikarka Wirtualnej Polski