Cuchnący Wersal. Zadziwiające warunki na dworze Króla Słońce
Ludwik XIII zmarł, gdy jego syn i następca - Ludwik XIV - miał tylko cztery lata. Zanim chłopiec był w stanie przejąć władzę, rządy objęła jego matka wraz z pierwszym ministrem kardynałem. Mały Ludwik uwielbiał polowania i często jeździł do pałacu myśliwskiego swojego ojca w Wersalu, znajdującego się na dawnych bagnach. Dlatego jako władca postanowił zbudować tam swój pałac – największy i najpiękniejszy w całej Europie.
03.03.2020 | aktual.: 03.03.2020 12:25
Budowa rozpoczęła się w 1661 r.. Pracowało na niej 36 tys. ludzi i 5 tys. koni. Król i jego dwór przenieśli się do Wersalu w 1682 r., ale jeszcze przez dwa lata 22 tys. robotników pracowało przy wykończeniu w pałacu. Ten był gotowy w 1688 r. Prace remontowe i konserwacyjne wymagały corocznie 25 proc. wszystkich dochodów całej Francji.
Era Ludwika XIV zapoczątkowała "złoty wiek" Francji w dziedzinie mody, życia dworskiego i piśmiennictwa. Wszyscy europejscy monarchowie pragnęli posiadać podobnie reprezentacyjną siedzibę jak Wersal, a język francuski stał się językiem kręgów szlacheckich.
Chorowity Król Słońce
Ludwik XIV był wykształcony, kochał balet i muzykę. Przydomek "Król Słońce" zdobył w wieku 15 lat, grając rolę boga Apolla (boga Słońca) w publicznym spektaklu "Balet nocy".
Niestety już jako chłopiec miał spore problemy ze zdrowiem. W dzieciństwie miał ospę, która pozostawiła na jego twarzy głębokie blizny, przeszedł odrę, był również zarażony rzeżączką. Jego ogromny apetyt był wyjaśniony faktem, że miał tasiemca w ciele. Podobno chorował i na dur brzuszny. Na starość cierpiał na ból zębów, reumatyzm i dnę.
Leczenie przez nadwornych lekarzy raczej pogarszało niż leczyło. Do najczęstszych zabiegów należały: lewatywy, upuszczanie krwi lub napoje oczyszczające. Kiedy Ludwik XIV skarżył się na ból zęba, jeden z lekarzy zasugerował zapobiegawczo usunąć wszystkie zęby. Doktor robiąc to złamał mu szczękę i wyciągnął kawałek podniebienia. Potem powstałą tak dziurę wypalał rozgrzanym żelazem. Królowi podczas picia wina połowa porcji wyciekała nosem.
Śmierdzący władca
Podczas jedzenia nie używał sztućców, ręce mył bourbonem i to uważał za wystarczającą higienę. Pożerał jedzenie łapczywie, wielkim kęsami, które wpadały do otworu w podniebieniu i rozkładały się tam przez długi czas. Dlatego monarcha rozprzestrzeniał wokół siebie intensywny smród. Szczególnie upodobał sobie mięso – kaczki, zające, bażanty, kuropatwy, które musiały się godzinami gotować, aby bezzębny król mógł je zjeść. Nadmierne spożycie mięsa powodowało u niego jednak problemy z trawieniem, któremu towarzyszyły skrajne wzdęcia.
Lekarze podawali mu oczyszczający napój z proszku węża, kadzidła i nawozu końskiego, w wyniku czego król musiał korzystać z toalety aż 18 razy dziennie. Doktorzy następnie dokładnie badali jego stolce. Problem z wydaleniem nie dotyczył tylko monarchy. W Wersalu brakowało toalet. Chociaż pierwsza spłukiwana toaleta została zbudowana w Anglii w 1678 r., nie było ani jednej takiej we francuskiej rezydencji.
Dla dworzan dostępne były zasłony, za którymi można było sobie ulżyć w nocnikach lub na sedesach. Z powodu braku prywatności, załatwianie się stało się aktem publicznym, przy którym ministrowie udzielali audiencji, generałowie dowodzili, a damy wiodły długie konwersacje.
Kiedy stało się tak w pobliżu kwater królowej, usunięto wszystkie latryny w Wersalu. Wtedy sytuacja z brakiem toalet w zamku zaostrzyła się i doprowadziła do tego, że personel załatwiał potrzeby fizjologiczne praktycznie wszędzie – w korytarzach, na schodach czy w ogrodach. Szlachta nie mogła wyjść z pokoju, nie widząc kogoś załatwiającego się na korytarzu. We wnętrzu pałacu królewskie psy również mogły swobodnie sikać. Właśnie dlatego cały pałac miał intensywny smród moczu. Z tego powodu Ludwik XIV zlecał często wietrzyć sale, a sam jeździł na długie przejażdżki i polowania poza kompleksem pałacowym.
Dziwny ból nóg
Wielki smród towarzyszył królowi nawet w jego ostatnich chwilach życia. W połowie sierpnia 1715 r. 77 letni Ludwik XIV, zaczął narzekać na ból lewej nogi. Jego nadworny lekarz ocenił to jako rwę kulszową, i prawdopodobnie tym samym podpisał władcy wyrok śmierci. Jego stan stopniowo się pogarszał, w ciągu kilku dni nie był już w stanie wstać z łóżka. Noga puchła, a król miał gorączkę. Nie działała żadna metoda leczenia. Nawet przybyłe konsorcjum lekarzy z Paryża nie wpadło na to, co trapi monarchę.
Dopiero przy zmianie opatrunku zobaczywszy, że noga władcy się zaczerniła, uzmysłowili sobie, że to gangrena, którą i dziś rozwiązuje się amputowaniem. W tym przypadku było już za późno na amputację, przeciwko temu przemawiał wiek monarchy i zaawansowany rozkład ciała. Król stopniowo tracił przytomność. W końcu zmarł 1 września 1715 r. po pożegnaniu z rodziną. Tłum szlachty pielgrzymował do jego łoża, by upewnić się, że Król Słońce naprawdę nie żyje. Następnego upalnego dnia lekarze zrobili sekcję zwłok Ludwika XIV, pośpiech wynikał z powodu smrodu szybko rozkładającego się ciała władcy.
W normalnych okolicznościach, po sekcji zwłok ciało monarchy powinno być zabalsamowane i wystawione na publiczny wizerunek przez kilka dni. W przypadku Ludwika XIV było to niemożliwe. Jego ciało było zniekształcone, ponieważ gangrena z nogi rozprzestrzeniła się na całe ciało, w tym na głowę. I przede wszystkim tak bardzo śmierdziało, że lekarze postanowili go nie wystawiać. Po 72 latach królowania, kiedy całe jego życie było sprawą publiczną, jego ciało od razu umieszczono w trumnie i nie dano poddanym okazji pożegnać się z Królem Słońce.
Źródło: Świat na Dłoni
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl