Czwarte największe miasto średniowiecznej Europy. To była finansowa stolica kontynentu
Główne centrum kredytowe Europy, ojczyzna najsłynniejszego pieniądza na kontynencie, jedna z największych i najbogatszych metropolii chrześcijańskiego świata. Średniowieczna Florencja była tym wszystkim. Ale była też radykalną republiką kupiecką, gdzie gardzono arystokracją, a do rządów dopuszczano sklepikarzy.
Florencja, która za czasów starożytnego Rzymu było zaledwie skromną osadą nad rzeką Arno, w 1200 roku miała już 25 tys. mieszkańców, a w 1250 roku – 65 tys. Tysiące wiejskich rodzin przybywały tłumnie do miasta w dwunastym i trzynastym wieku, przyczyniając się do gigantycznego wzrostu populacji.
W 1284 roku wzniesiono nowe mury miejskie o długości 8 kilometrów, chronione przez potężne strażnice opasujące obszar siedmiokrotnie większy niż stary mur, zbudowany sto lat wcześniej.
W 1250 roku Florencja była nie tylko największym miastem Toskanii, ale także czwartą pod względem wielkości metropolią Europy, plasując się za Mediolanem, Wenecją i Paryżem. Była też miastem niebywale bogatym dzięki rozkwitowi przemysłu tekstylnego i położeniu na szlaku handlu towarami luksusowymi, łączącym Bliski Wschód z wybrzeżem Morza Północnego.
Pieniądze bez władzy
Florentyńczycy znali się doskonale na zarabianiu pieniędzy, a najpotężniejsi bankierzy uczynili z miasta główne centrum kredytowe Europy. (…)
Pieniądze dawały nie tylko bogactwo; stały się też źródłem władzy politycznej. Na początku trzynastego wieku florenccy kupcy i handlarze, stanowiący siłę napędową gospodarki miasta, byli zarazem w dużej mierze wyłączeni z rządów zdominowanych przez starą arystokrację – magnatów. Teraz jednak chwycili za broń, domagając się większego udziału we władzy politycznej.
Konflikt przybierał na sile i podsycał trwającą od wielu lat polityczną rywalizację, która podzieliła cały północny Półwysep Apeniński na zwolenników papieża (gwelfów) i popleczników Świętego Cesarstwa Rzymskiego (gibelinów). W rezultacie zarówno we Florencji, jak i w innych miastach dochodziło do poważnych zamieszek.
Przez większość trzynastego wieku miasto nękały krwawe uliczne bójki, rozruchy, zabójstwa i wendety, gdy magnaci zjednoczeni pod sztandarem gibelinów usiłowali zmiażdżyć opozycyjną frakcję kupców i handlarzy, w większości sympatyzującą z gwelfami.
Pierwsza republika i początek najsłynniejszej motety w Europie
[W 1250 roku gwelfowie wypędzili] gibelinów z Florencji, dając początek pierwszej republice. Zwycięzcy upamiętnili ten przełom w historii Florencji symbolicznym odwróceniem barw na fladze miasta: biała lilia gibelinów na krwistoczerwonym tle została zastąpiona przez czerwoną lilię gwelfów na śnieżnobiałym polu.
Dwa lata później, w 1252 roku, republika gwelfów doczekała się własnej waluty: florena, na którym pojawił się wizerunek świętego patrona miasta, Jana Chrzciciela. Złota moneta – kluczowy symbol potęgi handlowej Florencji – zyskała niebawem wartość na międzynarodowym rynku pieniężnym. Gwelfowie zbudowali także pierwszy ratusz miejski, upamiętniając przy okazji swe osiągnięcia inskrypcją, z której biła przepełniająca ich duma:
Florencja to miasto niezmierzonego bogactwa. W czasach wojny i w czasach pokoju zwycięża swoich wrogów. To wybranka Fortuny, zasiedlona przez wielu mieszkańców. Wciąż rośnie w siłę i zdobywa coraz to nowe ziemie. Sprawuje rządy na morzu, na ziemi i na całym świecie. Toskania rozkwita w szczęściu pod jej przywództwem. Podobnie jak Rzym zawsze triumfuje.
Wojna frakcji. Gwelfowie i gibelini
Mimo tak butnych deklaracji zwycięstwo gwelfów nie było wcale przesądzone. Konkurujące z Florencją sąsiednie państwa-miasta – Piza, Lucca, Arezzo, Siena, San Gimignano, Pistoia, Prato i Volterra – obserwowały jej niezwykły rozkwit z rosnącym niepokojem. (…)
Toskania pogrążyła się w wojnie na kolejne czterdzieści lat, podczas których poszczególne państwa-miasta wykorzystywały do swych rozgrywek rywalizację pomiędzy gwelfami i gibelinami, usiłując osłabić rosnącą potęgę Florencji w regionie.
W 1260 roku gibelini sprzymierzeni z władcami Sieny zadali dotkliwy cios florentyńskim gwelfom podczas bitwy pod Montaperti, która doprowadziła do upadku młodziutkiej republiki. Gibelini uczcili zwycięstwo, plądrując miasto, podpalając sklepy i domy prominentnych gwelfów. (…)
Wojna frakcji nadal dzieliła Toskanię, mimo wysiłków społeczności międzynarodowej, by położyć jej kres. Pokój zapanował we Florencji na dobre dopiero w 1289 roku, po decydującym zwycięstwie gwelfów nad gibelinami pod Campaldino w pobliżu Arezzo. W bitwie brał udział dwudziestoczteroletni wówczas poeta Dante i na zawsze zapadła ona w jego pamięć.
Ponad 1700 gibelinów straciło życie, a 2000 trafiło do niewoli. Ich dowódca, ugodzony w gardło, wpadł następnie do rzeki i zakończył życie – wspominał poeta. Gwelfowie triumfowali, a data pamiętnego starcia (11 czerwca, dzień św. Barnaby) miała być odtąd świętem narodowym.
Sklepikarze u władzy. Kupiecka rewolucja we Florencji
Cztery lata później, w 1293 roku, gwelfowie ostatecznie przypieczętowali zwycięstwo, wydając tzw. Rozporządzenia Sprawiedliwości. Te przełomowe przepisy prawne odbierały magnatom możliwość sprawowania władzy "bezterminowo" i miały pozostać w mocy – przynajmniej formalnie – na kolejne dwieście pięćdziesiąt lat.
Szlachetne urodzenie nie dawało już Florentyńczykom prawa do urzędów politycznych, które zostały zarezerwowane wyłącznie dla członków miejskich gildii handlowych: bogatych kupców handlujących jedwabiem, właścicieli fabryk tekstylnych, bankierów (jak Medyceusze) i prawników.
Do władzy dopuszczono także sklepikarzy, sprzedających leki, towary z drugiej ręki, pieczywo, mięso i wino, jak również rzemieślników i artystów: szewców, rzeźbiarzy, stolarzy i tapicerów. Zgodnie z rozporządzeniami wszyscy członkowie cechów powyżej trzydziestego roku życia mogli brać udział w wyborach, z wyjątkiem bankrutów i osób zalegających z podatkami – jak dotąd republiką rządził pieniądz.
Nietrudno wyobrazić sobie, że taka forma rządów w Europie feudalnych dziedzicznych monarchii była prawdziwą rewolucją. Wywarła ona ogromny wpływ na życie Florentyńczyków. 1293 rok stał się kamieniem milowym ich historii, a pamięć o nim wryła się głęboko w świadomość mieszkańców w kolejnych stuleciach.
Druga republika Florencji
W nowej republice słowo "arystokrata" stało się synonimem przemocy i nadużyć. Osoby uznane za winne przestępstw przeciwko państwu nazywano magnatami i pozbawiano możliwości sprawowania urzędów publicznych. Praktyczni mieszczanie sprawujący rządy gardzili arystokratycznym próżniactwem. Szczycili się pracowitością, a miarą sukcesu były dla nich zapisy w księgach rachunkowych.
Nosili prostą odzież, a ustanowione przez nich prawo zakazywało obnoszenia się z bogactwem (choć urzędnicy przymykali oko na drogie tkaniny i ozdoby wysadzane klejnotami, które noszono w dniu św. Jana). Te same wzorce zdominowały edukację. Florentyńczycy nie uczyli swoich dzieci polowania czy fechtunku. Zamiast tego wysyłali je do szkół, w których nabywały znajomość wartości republikańskich, a także umiejętności pisania, czytania i arytmetyki, niezbędnych w kupieckim fachu.
To nie przypadek, że odsetek piśmiennej populacji w średniowiecznej Florencji należał do najwyższych w Europie, a mieszkańcy miasta chętnie sięgali po dzieła historyków i kronikarzy, z dumą opisujących chwalebną przeszłość potężnej metropolii, czytywali poematy i barwne, pikantne nowelki, spisane w dialekcie toskańskim, co stanowiło dowód niezwykłej kultury literackiej, która rozkwitła w nowej republice.
Symbole miasta. Duomo, Palazzo della Signoria i żywe lwy
Duma z tych osiągnięć zyskała niebawem także materialny kształt. W 1294 roku władze miasta postanowiły w miejsce skromnej katedry wybudować potężny nowy kościół: Duomo. Ogromna bryła wyłożona marmurowymi płytami, sprowadzanymi po iście zawrotnych cenach z kamieniołomów Carrary, stała się niezbitym dowodem pobożności Florentyńczyków, a także – co być może ważniejsze – ich talentu do zarabiania pieniędzy.
Cztery lata później, w 1298 roku, ruszyła budowa Palazzo della Signoria – ratusza z ogromną dzwonnicą i krenelażową attyką, który miał się stać siedzibą władz i urzędników miasta. W przeciwieństwie do pełnej przepychu katedry, pałac został zbudowany z miejscowego kamienia, a jego surowość i prostota symbolizowały kluczowe wartości nowego porządku: umiarkowanie i gospodarność.
W celach propagandowych do republiki sprowadzono lwy – tradycyjny symbol władzy w średniowiecznej Europie. Zwierzęta (trzymane w klatce w pobliżu pałacu) budziły nieodpartą ciekawość zarówno mieszkańców, jak i podróżnych odwiedzających miasto.
Jeden z florenckich kronikarzy opisywał narodziny lwiątek, nie mogąc się nadziwić, że "przyszły na świat żywe, a nie martwe, jak to opisują w bestiariuszach, co mogę potwierdzić osobiście, albowiem widziałem, jak ssały mleko matki tuż po urodzeniu". W przeciwieństwie do pary, która przyszła na świat w Wenecji i niebawem zdechła, florenckie lwiątka rosły zdrowo, co wielu uważało za znak, że dla miasta nadeszły czasy pomyślności i dobrobytu.
Krok w stronę demokracji
W ramach działań propagandowych Florentyńczycy rozebrali także wiele pałaców należących do pozbawionych władzy magnatów ze stronnictwa gibelinów, aby wyłożyć kamieniami ogromny plac przed Palazzo della Signoria.
Stworzono w ten sposób symboliczną przestrzeń do celebrowania republikańskich uroczystości. To tutaj co dwa miesiące wybierano członków rządzącej republiką Signorii – rady złożonej z ośmiu priori, na czele których stał gonfalonier (gonfaloniere, czyli chorąży). Na kilka dni przed rozpoczęciem nowej kadencji Florentyńczycy zbierali się na placu, gdzie przede wszystkim witali się ze swymi lwami, następnie zaś wysłuchiwali mowy przypominającej im o znaczeniu republikańskich zasad wolności i cnót obywatelskich oraz przyglądali się losowaniu nazwisk gonfaloniera i priori z zapieczętowanych skórzanych toreb.
Niewątpliwie niektórzy sarkali, gdy wyczytywano ich nazwiska (oznaczało to bowiem, że muszą pozostawić prowadzoną działalność handlową w rękach wspólników i przenieść się na dwa miesiące do Palazzo della Signoria). Pewnym pocieszeniem była jednak perspektywa raczenia się wyśmienitymi winami i obfitymi posiłkami, przygotowywanymi specjalnie dla członków rady rządzącej republiką w pałacowych kuchniach.
Dzięki wyborom mieszkańcy zgromadzeni na ogromnym placu przed ratuszem mieli poczucie realnego wpływu na działania rządu; nowym członkiem Signorii mógł wszak zostać ich krewny, sąsiad czy miejscowy sklepikarz. Nie była to demokracja w sensie, w jakim dziś ją znamy; wykonano jednak znaczący krok w jej kierunku.
Przeczytaj również na łamach portalu WielkaHistoria.pl o najgłośniejszym skrytobójstwie w dziejach renesansowej Italii.
O autorze: Mary Hollingsworth – brytyjska historyczka specjalizująca się w dziejach średniowiecznej Italii.