Dawid Andres i Hubert Kisiński: "Rowerem można jechać i płynąć”
Na specjalnie skonstruowanych rowerach Polacy przemierzyli największą rzekę świata. Ich wyprawa trwała 6 miesięcy, objęła ponad 8 tys. km, 3 państwa, 2 strefy klimatyczne i 3 strefy czasowe. O niesamowitej przygodzie opowiada Telewizji WP jeden z braci, Dawid Andres.
18.05.2017 | aktual.: 19.05.2017 08:33
Czy rowerem można przemierzyć Amazonkę? Owszem. Udowodnili to pochodzący z gorzowskiego Zawarcia podróżnicy Dawid Andres i Hubert Kisiński. Ich wyprawa po Amazonce rozpoczęła się u stóp góry Mismi, nad jeziorem Ticcla Coch, czyli źródła królowej rzek. Polacy dotarli do niego, pedałując. To pierwszy taki wyczyn w historii zdobywania i eksplorowania Amazonki.
Zachodzicie pewnie w głowę, jakim cudem mężczyznom z Gorzowa udało się tego dokonać. "Tym rowerem można jechać i płynąć – mówi Dawid Andres. I prezentując "machinę", tłumaczy, że nie jest to zwykły jednoślad. To najprawdziwsza na świecie amfibia, czyli "rower amazoński" (tak konstrukcję nazywają podróżnicy). "Jak się sprężymy, jesteśmy w stanie złożyć go w 5 min" – dodaje mężczyzna.
W podróż z nurtem największej rzeki na świecie bracia wyruszyli w 30. rocznicę jednej z najgłośniejszych ekspedycji XX w. Mowa o zakończonym sukcesem wyczynie Piotra Chmielińskiego, który jako pierwszy zdołał przepłynąć Amazonkę kajakiem. To właśnie historyczna wyprawa Polaka zainspirowała braci do zrealizowania "niemożliwego". I to właśnie Chmieliński napisał książkę "Rowerem po Amazonce" o podróży Dawida i Huberta. Opowiada w niej o przeżyciach mężczyzn w trakcie pokonywania brązowych wód Ameryki Południowej.
A jest o czym mówić, bo przeprawa przez wysokie Andy i spływ od źródła do ujścia Rio Amazonas obfitowały w wiele mrożących krew w żyłach przygód. "Z piratami to jest tak, że oni są bardzo niebezpieczni, ale mieliśmy ogromne szczęście, bo udało nam się z tego wyjść cało" – w ten sposób 3 spotkania z piratami kwituje Dawid. Śmieje się, że nic nie było straszne wobec olbrzymich fal, które przypominały te na oceanie i nagle zaskoczyły braci na rzece. "Przez jakieś 3 miesiące było fajnie. Istna sielanka. Bawiliśmy się Amazonką" – opowiada Andres. "Aż pewnego dnia pojawiły się fale. Miały ze 2 m wysokośc! Były tak duże, że nie widziałem Huberta z drugiej strony" – tłumaczy mężczyzna, zachęcając do sięgnięcia po książkę, w której znajdziemy więcej szczegółów szaleńczej wyprawy.