Dramatyczna relacja turystki z Tajlandii. "Jakby moje kości miały się połamać"
32-letnia podróżniczka z Kolorado, Paisley Peach, doświadczyła tragicznych skutków dengi podczas podróży po Tajlandii z mężem. Oboje mieli wysoką gorączkę, ale stan Paisley gwałtownie się pogorszył, zmuszając ją do hospitalizacji.
Paisley Peach i Julian De Prince spędzali urlop na podróżowaniu po Tajlandii, chcąc zobaczyć jak najwięcej przed założeniem rodziny. Ich przygoda przerodziła się w koszmar po imprezie na wyspie Ko Pha Ngan, gdzie zostali zaatakowani przez komary. - Po zakończeniu rave'u byłam cała pogryziona – wspomina Paisley.
Już następnego dnia, 3 października, oboje obudzili się z wysoką gorączką. - Nie mieliśmy termometru, ale czuliśmy, że mamy wysoką gorączkę - relacjonowała Paisley w rozmowie z portalem Express. Początkowo próbowali izolować się w wynajętym bungalowie w odległej części wyspy. Jednak podczas gdy Julian powoli dochodził do zdrowia, stan Paisley stale się pogarszał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie warto zabijać rekinów. "Turystyka może przynieść miliony dolarów"
Dramatyczny rozwój sytuacji
- Czułam, jakby moje kości miały się połamać, a głowa miała wybuchnąć – mówiła Paisley o swoich objawach. Nie była w stanie jeść ani spać. Gdy zaczęła wymiotować nawet po wypiciu wody, a temperatura ciała wydawała się niepokojąco wysoka, wiedziała, że jest źle.
Ostateczny cios przyszedł, gdy straciła przytomność w łazience. Jej mąż znalazł ją z oczami wywróconymi do tyłu. - Julian wiedział, że musimy natychmiast jechać do szpitala - wspomina.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Lekarze potwierdzili dengę, wirusową infekcję przenoszoną przez komary. Dodatkowo, liczba jej płytek krwi drastycznie spadła do zaledwie 40 tys., podczas gdy norma wynosi od 150 do 400 tys. Sytuacja była poważna.
Powolny powrót do zdrowia
Paisley spędziła w szpitalu trzy dni, gdzie monitorowano jej stanem zdrowia. Po wypisie była w stanie jeść jedynie zwykły ryż i drobne porcje ziemniaków, ale zaczęła powoli wracać do zdrowia.
- Najbardziej żałuję, że nie używałam sprayu na insekty. Zawsze się bałam chemikaliów, ale teraz wiem, że to był błąd. Zawsze warto się zaszczepić i nie unikać środków odstraszających - komentuje dziś, po wyzdrowieniu.
Dengue to wirus, którego nie można lekceważyć, a ochrona przed komarami powinna być jednym z najważniejszych elementów podróży do krajów zagrożonych.