Dziki w polskich miastach. "Strach chodzić nocą samemu po parku"
Widok dzików w parkach czy blisko terenów zalesionych dziwi już tylko turystów. A co gorsza - dziki w polskich miastach czują się jak u siebie. - Ludzie sami są sobie winni, bo wyrzucają z okien i balkonów resztki jedzenia - mówi w rozmowie z WP Marcin Pomykała, mieszkaniec gdańskiej Oruni.
14.10.2021 10:55
Za powywracane śmietniki w wielu polskich miastach nieraz już dostało się podwórkowym chuliganom i zbieraczom puszek. Ci jednak, z ręką na sercu, zarzekali się, że to nie oni. Mieszkańcy z początku pukali się w głowę, ale szybko zrozumieli, że za bałagan w śmieciach nie jest odpowiedzialna żadna osiedlowa szajka, a dziki.
Dziki w polskich miastach - mieszkańcy sami są sobie winni
Sama raz podczas spaceru po Parku Oruńskim w Gdańsku zostałam przywiedziona na "miejsce zbrodni" rażącymi dźwiękami wywracanych kontenerów. Poszłam tam więc z partnerem, by przemówić do rozumu tym, którzy przewracają dla zabawy śmietniki, lub ostatecznie wezwać policję. Na miejscu, jak się można domyślić, grasowała banda dzików, które za nic miały sobie moją obecność.
- Jednym ruchem ryja potrafią wywrócić wielki pojemnik ze śmieciami i wygrzebać sobie resztki jedzenia. Poryte są przez to również trawniki wokół bloków - mówi Marcin Pomykała, mieszkaniec Oruni. - Ludzie sami są sobie winni, bo często wyrzucają z okien i balkonów resztki jedzenia, takie jak ogryzki albo obierki od jabłek czy ziemniaków - dodaje.
Bywa, że dziki narobią bałaganu tuż przed weekendem, kiedy służby miejskie już nie pracują, a rozsypanych po okolicy śmieci nie ma komu posprzątać. - Śmieci walają się wtedy przez cały weekend, a kosze są tak powywracane, że ciężko czasem w ogóle przejść - mówi nam Joanna Wiśniewska z Gdańska.
Najczęstszą przyczyną wychodzenia zwierząt z lasu jest łatwość w zdobywaniu pokarmu, którego czasami brakuje w naturalnym środowisku. Miasto zapewnia dzikom dobre warunki żerowania. Oprócz otwartych, pełnych resztek jedzenia śmietników, niestety znajdują się też ludzie, którzy celowo je dokarmiają.
- Aby zapobiec spotkaniu z dzikiem, przede wszystkim należy zamykać śmietniki i dbać, by resztki pokarmów nie były dla nich dostępne. To generalna uwaga – dostępność odpadków żywnościowych, szczególnie resztek mięsnych, to zaproszenie zwierząt - tłumaczy nam Michał Gzowski, rzecznik prasowy Lasów Państwowych.
Dziki w polskich miastach - mieszkańcy boją się wychodzić na spacery
Powywracane śmietniki i poorane trawniki to jednak niejedyny problem, z jakim mierzą się mieszkańcy miast, które zostały opanowane przez dziki. Zwierzęta te dosłownie terroryzują mieszkańców, okupując określone przestrzenie miejskie.
Wiele osób całkowicie zrezygnowało ze spacerów w konkretnych częściach miast, a niektórzy wybierają się tylko za dnia, kiedy ryzyko bliskiego spotkania z dzikami jest nieco mniejsze. Inni posuwają się nawet do skrajnych zachowań, poruszając się wyłącznie samochodami, nawet na krótkich trasach.
- Byłem świadkiem, jak chłopak wjechał po chodniku samochodem pod same drzwi bloku, bo jego dziewczyna bała się przejść do klatki obok krzaków. Po okolicach błąkają się dziki z małymi, które szukają pożywienia, więc bywają agresywne. Strach chodzić nocą samemu po parku - mówi nam Marcin.
Rzecznik Lasów Państwowych zapewnia jednak, że choć dziki to groźne zwierzęta, nie atakują niesprowokowane. Nie musimy się ich zatem nadto obawiać. W razie spotkania należy zachować spokój, odwrócić się i powoli odejść. W żadnym wypadku nie należy do nich podchodzić. To jeden z najczęściej popełnianych błędów.
- Dziki stanowią zagrożenie, zwłaszcza gdy są ranne lub gdy bronią młodych. Dzików w żadnym wypadku nie można płoszyć czy straszyć psami, które znacznie częściej padają ich ofiarą - tłumaczy Gzowski.
Dziki w polskich miastach - powodują uszkodzenia w przestrzeniach miejskich
Władze miast na bieżąco monitorują stan trawników i oceniają szkody wyrządzone przez dziki. Mniejsze uszkodzenia naprawiane są od razu, natomiast rozległe uszkodzenia trawników, powodowane jesienią przez duże watahy dzików, są naprawiane dopiero wiosną.
- Jesienią i zimą bardzo często dziki wielokrotnie penetrują te same powierzchnie trawników w poszukiwaniu pędraków, więc ich naprawa na bieżąco jest nieskuteczna, ale kosztowna - tłumaczy Magdalena Kiljan, rzecznik prasowy Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni. - Poza trawnikami, dziki niszczą też wszelkie nasadzenia roślin cebulowych, głównie tulipanów, których cebule są ich przysmakiem - dodaje.
Dlatego włodarze unikają sadzenia tulipanów w tych rejonach miasta, które są często odwiedzane przez dziki. Te kwiaty sadzone są tylko tam, gdzie dzików nigdy wcześniej nie było.
Dziki w polskich miastach - problem trudny do rozwiązania
Dynamiczny wzrost liczebności dzika przyczynił się w ubiegłych latach również do wzrostu szkód na polach. Był także jednym z elementów, którym przypisuje się istotną rolę w rozprzestrzenianiu wirusa ASF.
- Taki rozwój sytuacji wymusił na polskich myśliwych konieczność intensyfikacji działań zmierzających do ograniczenia liczebności dzików. Działania te przynoszą efekty, co widać, chociażby po znacznym spadku ilości szkód powodowanych przez dziki w uprawach rolnych - mówi nam Dominik Szary, rzecznik prasowy Polskiego Związku Łowieckiego
Działania związane z próbą ograniczenia populacji dzików zamieszkujących polskie miasta mogą być prowadzona jedynie na podstawie decyzji odpowiednich władz samorządowych. Np. w Trójmieście takie problemy winny być zgłaszane do straży miejskiej oraz miejskich wydziałów zarządzania kryzysowego.
- To np. właściwy terenowo wójt ma możliwość zarządzenia odłowu bądź odstrzału redukcyjnego dzików i wybrania podmiotu, który będzie wykonywał te czynności. Należy pamiętać, że działania te nie są polowaniem w myśl obowiązujących przepisów prawa i odbywają się na podstawie decyzji wydanej przez odpowiedni organ Administracji Samorządowej - podsumowuje rzecznik prasowy Polskiego Związku Łowieckiego.
Kwestia odstrzału zdaje się jednak mało etycznym rozwiązaniem, które budzi wiele kontrowersji, szczególnie wśród obrońców praw zwierząt. Odławianie dzików jest z kolei problematyczne, ze względu na zagrożenie rozprzestrzenianiem się choroby ASF.
Pozostaje zatem uwrażliwiać mieszkańców na kwestię dokarmiania dzikich zwierząt i pilnować, by żerujące w miastach dziki nie miały stałego dostępu do pożywienia.