Fala krytyki na nową atrakcję w Warszawie. "Przez dekady panował tam spory bałagan"
Kiedy tylko nowo budowany gmach Muzeum Sztuki Nowoczesnej na warszawskim Placu Defilad wychynął spod ziemi, natychmiast stał się ulubionym "chłopcem do bicia" internetowych specjalistów i specjalistek od architektury. - Nie potępiajmy go za szybko! Nowy budynek MSN może stać się atrakcją lokalną i turystyczną - ocenia architekt i pisarz Grzegorz Piątek, laureat Paszportu Polityki.
Na prostą i minimalistyczną fasadę budynku MSN w Warszawie od tygodni leje się fala kpin, krytycznych ocen, a nawet hejtu. Jedni mówią o "pudełku", inni o "kontenerze na sztukę", jeszcze inni domagają się postawienia zamiast niego czegoś podobnego do sąsiedniego Pałacu Kultury i Nauki, a ci najbardziej radykalni żądają nawet odbudowy przedwojennej zabudowy tego fragmentu miasta.
O zdanie zapytaliśmy kogoś, kto ma dziś duży autorytet w tej dziedzinie: Grzegorza Piątka, architekta i pisarza piszącego o architekturze i urbanistyce, niedawnego laureata Paszportu Polityki, autora m.in. książki o powojennej odbudowie Warszawy, "Najlepsze miasto świata".
Przemysław Gulda: W dyskusji wokół budynku Muzeum Sztuki Nowoczesnej występujesz jako jego zdecydowany obrońca. Dlaczego?
Grzegorz Piątek: Widzę co najmniej kilka powodów, dla których warto go bronić. Po pierwsze: to dobre "opakowanie" na taką instytucję. Ten projekt reprezentuje architekturę minimalistyczną, spokojną, nieekstrawagancką. Budynek nie będzie przytłaczał tego, co ma się dziać w środku, czyli wystaw sztuki współczesnej. Będzie raczej dla nich znakomitym tłem. Po drugie: to budynek, którego postawienie może stać się początkiem architektonicznego porządkowania tego rejonu miasta. Przez dekady panował tam spory bałagan.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS7
Jak siedziba muzeum ma się do Pałacu Kultury i Nauki, przy którym stoi?
Myślę, że to będzie dobry sąsiad. Budynek MSN i będący w dużo wcześniejszym stadium budowy gmach Teatru Rozmaitości, który stanie pomiędzy, są zaplanowane tak, żeby pod względem wysokości pasować do niższych skrzydeł pałacu. Ich architektura jest natomiast na tyle neutralna, żeby nie rywalizować z tym historycznym gmachem. Oba budynki będą też korespondować z zabudową po drugiej stronie ulicy Marszałkowskiej, czyli modernistycznymi domami handlowymi.
Jednym z głosów w debacie był postulat, żeby odbudować to, co było w tym miejscu przed wojną. Czyli co?
Gęsta sieć wąskich ulic, zabudowanych kamienicami o różnej wysokości i wartości architektonicznej.
Jak bardzo absurdalne byłoby ich odbudowywanie?
Kompletnie. Raz, że wśród nich nie było niczego o wielkiej wadze architektonicznej czy znaczeniu społecznym. Dwa: ta zabudowa była logicznym przedłużeniem tego, jak wyglądały wtedy sąsiednie dzielnice. Dziś, na skutek zniszczeń wojennych i planowej odbudowy, wyglądają one jednak zupełnie inaczej. Odbudowa tamtej tkanki byłaby dziś tworzeniem całkowicie niedopasowanego i pozbawionego logiki przeszczepu. Budynek MSN ma w tym miejscu o wiele większy sens, a na dodatek otworzy je na nowe funkcje.
W jaki sposób to się może stać?
Muszę zacząć od ogólniejszej uwagi: ten cały dzisiejszy spór zaczął się zdecydowanie za wcześnie. Dziś ten budynek oceniać można jedynie po jednorodnej, pozbawionej okien fasadzie. Trudno, żeby była inna: w tej części gmachu mają być sale wystawowe. One nie potrzebują okien, tam obiekty będą pokazywane przy sztucznym oświetleniu. Ale tak naprawę ważną cześć budynku muzeum stanowić będzie jego parter. Dziś go jeszcze nie widać, ale kiedy zniknie płot wokół budowy i gmach będzie widoczny w całości, wiele dzisiejszych argumentów krytycznych straci rację bytu.
Jak będzie wyglądała ta cześć gmachu?
Wokół budynku będzie funkcjonował podcień, cała najniższa kondygnacja będzie przeszklona, jasna, zachęcająca do odwiedzin. Środek ma być przeznaczony na funkcje publiczne, ma tam działać księgarnia, lokale gastronomiczne, kino, sala wystaw czasowych. Ta przestrzeń będzie się aż prosić, żeby do niej zajrzeć.
Te punkty mogą zmienić w znaczącym stopniu funkcje placu Defilad?
Północna część Śródmieścia Warszawy do tej pory miała charakter przede wszystkim handlowo-komunikacyjno-biurowy. Istniejące w Pałacu Kultury i Nauki teatry i nowo powstający budynek teatralny oczywiście mocno przesuwają wahadło w stronę funkcji kulturalnej. Ale jest w tym pewna pułapka i ograniczenie: to instytucje, które w sensie społecznym działają głównie wieczorami. Pozwalają więc tylko częściowo na ożywienie okolicy. Ale muzeum działa inaczej. Na wystawy rano przyjdą wycieczki szkolne, a po południu ludzie po pracy. Wieczorem coś się będzie działo w kinie czy w audytorium, a parter może zasysać przypadkowych przechodniów z Marszałkowskiej.
Czy to miejsce może się stać nowym centrum stolicy?
Tu akurat jest mi najdalej od optymistycznych planów władz miasta i szermowania takimi hasłami jak: forum, agora, plac centralny czy rynek. To chyba niemożliwe, żeby duże, dwumilionowe miasto miało jedno centrum, gdzie spotykać się będą wszystkie, najróżniejsze grupy tworzące dziś warszawską społeczność. To tak nie działa. Tak duże aglomeracje są dziś policentryczne, mają kilka niezależnych od siebie miejsc centralnych, z których każde jest ważne dla innych grup.
Plac Defilad po ukończeniu nowych budynków będzie przestrzenią łagodną, uporządkowaną, po prostu ładną. Więc na pewno stanie się jednym z takich centrów, ale nie jedynym.
Czy siedziba MSN może stać się atrakcją turystyczną Warszawy?
Wrócę znów do funkcji tego budynku - odpowiedzi na te wszystkie pytania nie można ograniczać tylko do samej architektury. Zawsze trzeba pamiętać także o tym, co się będzie mieścić w tym budynku. Muzeum działa w różnych lokalizacjach od kilkunastu lat, ostatnio w pawilonie nad Wisłą. Ma bardzo ciekawe zbiory we własnej kolekcji, robi głośne i wysoko oceniane wystawy. Od lat placówka prowadzi także bogaty program działań towarzyszących samej funkcji muzealnej. To wszystko sprawia, że muzeum wyrobiło sobie znakomitą renomę i sporą stałą publiczność, głównie z Warszawy, ale i z innych miejsc. Teraz będzie ona mogła przychodzić do nowego gmachu. Jego centralne położenie z pewnością sprawi, że odwiedzających będzie więcej. Bliskość Dworca Centralnego spowoduje, że będzie można tam wpaść mając choćby kilkadziesiąt minut do pociągu.
I jeszcze jedno - znów: coś, czego jeszcze nie widać - w obszernym holu ważne miejsce zajmować będą potężne schody, rozchodzące się szeroką kaskadą. Jestem pewien, że to szybko stanie się niezwykle popularnym miejscem. Ludzie będą tam przychodzić, spotykać się, pewnie także fotografować. W tym sensie nowy budynek, na przekór dzisiejszym malkontentom, może stać się sporą atrakcją. I dla osób z Warszawy i dla turystek i turystów. Wstrzymajmy się więc dziś z ostrą krytyką, poczekajmy, aż budynek będzie gotowy i zacznie w pełni funkcjonować. Wtedy będzie warto go ocenić.