Gdańsk. Mieszkańcy mają dość smrodu z Zakładu Utylizacyjnego w Szadółkach
Ze słynnym fetorem znad gdańskich "Szadółek" kiedyś musieli mierzyć się tylko ci, którzy zdecydowali się tam mieszkać. Dziś smród dolatuje także do innych dzielnic Gdańska. Skarżą się na niego m.in. mieszkańcy Jasienia, Zakoniczyna, Śródmieścia, Wrzeszcza i Oliwy.
17.09.2020 09:54
Uciążliwy zapach składowiska śmieci miała ograniczyć wybudowana na początku tego roku, za ponad 48 mln., hermetyczna kompostownia. Przetrzymywanie i składowanie odpadów w zamknięciu miało zlikwidować nieprzyjemny zapach.
Okazuje się jednak, że problem został nie tylko nierozwiązany, ale też pogłębiony, bo na smród skarżą się nie tylko mieszkańcy południowych dzielnic Gdańska, ale i Śródmieścia, Wrzeszcza czy Oliwy. Władze instalacji winę za taki stan rzeczy zrzucają na pogodę oraz dużą ilość odbieranych odpadów.
- Współczuję ludziom, którzy kupują tam mieszkania. Permanentny kwaśny odór męczy mnie systematycznie, choć zamieszkuję rejon Oruńskiego Przedmieścia. A co dopiero muszą czuć mieszkańcy Szadółek i okolicznych osiedli? Tak nie da się żyć - mówi w rozmowie z WP pan Marcin, mieszkaniec Gdańska. - Miasto powinno wypłacać z tego tytułu odszkodowania, jak w przypadku zamieszkiwania rejonów, w których latają samoloty - wyjaśnia nam.
Zobacz także
Zakład Utylizacyjny w Szadółkach - zbyt duża ilość odpadów
Prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz, przyznaje, że kwaśny zapach wyczuwalny jest również w Śródmieściu. Tłumaczy jednak, że powodem zaistniałej sytuacji jest bardzo duża ilość odpadów, których obecna instalacja nie jest w stanie pomieścić.
- W ostatnich dniach, w pasie dzielnic Jasień, Ujeścisko-Łostowice, Orunia Górna czy Południowy Chełm, Zakoniczyn czy Kowale nasiliły się uciążliwości zapachowe, za które bezwzględnie należą się mieszkańcom słowa przeprosin – mówi w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim Iwona Bolt, rzecznik prasowy ZU Sp. z o.o.
Walkę z problemem uciążliwego smrodu zapowiedziało Stowarzyszenie Sąsiadów ZU Gdańsk Szadółki, które zamierza rozprawić się z kwestią przyjmowania przez zakład zbyt dużej ilości odpadów. Póki co, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska nałożył symboliczną karę w wysokości 500 zł na osobę odpowiedzialną za zaistniałą sytuację.
Źródło: "Dziennik Bałtycki"