„Good morning, Vietnam” - z wizytą w krainie smoków
Nazwa tego niezmiernie kolorowego państwa, pełnego przyjaznych, pracowitych ludzi, a zarazem posiadającego bogatą historię, pochodzi od chińskiego królestwa Nanyue (Nam Viet), założonego w III w. p.n.e. Według stereotypowych opinii to niebezpieczny kraj z bardzo chaotyczną komunikacją i polami ryżowymi pokrytymi minami pozostałymi po wojnie wietnamskiej. Nic bardziej mylnego. Każdy odwiedzający znajdzie wśród tutejszych licznych atrakcji coś dla siebie, a kierowanie się zdrowym rozsądkiem uchroni od niemiłych niespodzianek.
Nazwa tego niezmiernie kolorowego państwa, pełnego przyjaznych, pracowitych ludzi, a zarazem posiadającego bogatą historię, pochodzi od chińskiego królestwa Nanyue (Nam Việt), założonego w III w. p.n.e. Według stereotypowych opinii to niebezpieczny kraj z bardzo chaotyczną komunikacją i polami ryżowymi pokrytymi minami pozostałymi po wojnie wietnamskiej. Nic bardziej mylnego. Każdy odwiedzający znajdzie wśród tutejszych licznych atrakcji coś dla siebie, a kierowanie się zdrowym rozsądkiem uchroni od niemiłych niespodzianek.
Socjalistyczna Republika Wietnamu należy do państw Azji Południowo-Wschodniej nazwanych przez Europejczyków Indochinami. Sąsiaduje z Chinami, Laosem i Kambodżą, a jej południowe i wschodnie wybrzeże wychodzi na Zatokę Tonkińską i Morze Południowochińskie. Kształt terytorium tego kraju przypomina literę „s”, ale według Wietnamczyków to ciało wygiętego smoka. Jak mówi legenda, właśnie od tych stworzeń się wywodzą.
Choć Wietnam nie osiągnął jeszcze takiego poziomu jak pobliska Tajlandia, to w sektorach gospodarczym i turystycznym coraz bardziej się rozwija. Wyróżnić w nim można 3 główne strefy geograficzne: na północy umiarkowany rejon wyżynny, środkowy region suchy oraz tropikalne południe. Żyje tutaj 92,5 mln mieszkańców, co daje temu krajowi 13. miejsce na świecie pod względem liczby ludności. W Wietnamie czeka na zainteresowanych nie tylko wspinaczka na najwyższy szczyt Indochin Phan Xi Pang (Fansipan, 3143 m n.p.m.), ale również nurkowanie w czystych wodach w okolicy 400-tysięcznego miasta Nha Trang, kitesurfing, windsurfing i surfing w modnym kurorcie Mũi Ne *nad Morzem Południowochińskim czy niezwykła *podróż w czasie w wojskowych tunelach Củ Chi. Turystyka jest obecnie jednym z ważniejszych źródeł dochodu Wietnamu. W 2012 r. odwiedziło go 6,84 mln turystów z całego globu i ta liczba wciąż rośnie.
Zjadłabym węża. Nic prostszego
Kuchnia wietnamska to zupełnie niepowtarzalna fuzja chińskiej, tajskiej i francuskiej sztuki kulinarnej, zachwycająca niejednego wyrafinowanego smakosza. Nic dziwnego, że jej potrawy cieszą się taką popularnością nawet w Polsce. Słynne sajgonki nazwane zostały w języku polskim od największego miasta Wietnamu – ponad 8-milionowego Sajgonu, dzisiejszego Ho Chi Minh. Przypominają trochę krokiety czy zrolowane naleśniki z farszem, ale robi się je z papieru ryżowego lub ciasta pszennego, a nadzienie przyrządza głównie z warzyw i mięsa, czasem wężowego…
Niedaleko Hanoi, w wiosce Lệ Mật kucharze specjalizują się w dość osobliwym przysmaku. Na przynajmniej 10 sposobów przygotowuje się w niej węże, uprzednio wybierane na naszych oczach z klatek. Co więcej, wierzy się, że bijące serce gada zapite jego krwią i żółcią gwarantuje dłuższe życie. Spróbujemy tutaj też lokalnego bimbru. Azjaci znani są ze spożywania przedziwnych rzeczy, a jeden z oryginalniejszych produktów stanowi dość egzotyczne wino. Powstaje ono w procesie trwającej maksymalnie 100 dni fermentacji oczyszczonych martwych węży zalanych alkoholem ryżowym. Poza tym wietnamska gastronomia zaskoczy nas produktami ze skorpionami, gekonami czy konikami morskimi. Podobnie jak w sąsiedniej Kambodży czy Laosie, w tym kraju także można zjeść niemal wszystko, nawet świerszcze, które w restauracji w Hanoi smaży się w głębokim oleju jak nasze frytki, dzięki czemu stają się równie chrupiące.
Cuda Matki Natury
Bogata i nienaruszona przyroda Wietnamu zachwyca malowniczymi krajobrazami. Jednym z najbardziej wyjątkowych miejsc jest ukryta między licznymi skalistymi wyspami zatoka Hạ Long – Zatoka Lądującego Smoka. Wyłaniające się z jej tafli wapienne formacje przypominają grzbiet tego legendarnego stworzenia. Pod wodą powstało mnóstwo jaskiń i grot, a ląd porastają bujne lasy deszczowe z różnorodną fauną i florą. Kiedy w 1994 r. UNESCO umieściło ten zakątek na swojej liście, zapoczątkowało to turystyczny boom. Kraj zaczęli odwiedzać nie tylko Australijczycy czy Amerykanie, ale również Europejczycy.
Rejs po zatoce Hạ Long odbywa się na znakomicie wyposażonych statkach z wygodnymi kajutami, pysznym jedzeniem, miłą obsługą, a przede wszystkim pokładami z leżakami do opalania, z których można podziwiać majestatyczną okolicę. O poranku (szczególnie przy wschodzie słońca) polecam trening _ tai-chi _ – ćwiczenia głęboko zakorzenione w tradycji, wzmacniające zdrowie, relaksujące ciało i umysł.
W ciągu dnia warto odpocząć na jednej z piaszczystych plaż. Dotrzemy do niej kajakami. Obowiązkową częścią podróży są odwiedziny w wiosce na wodzie. Jej mieszkańcy pokazują gościom hodowle perłopławów oraz swoje skromne domostwa. W Wietnamie rodzina znaczy więcej niż jakiekolwiek bogactwa, z tego też względu panuje przekonanie, że im mniej się ma, tym się jest szczęśliwszym. Miejscowi sprzedają także egzotyczne owoce, muszle i perły, z którymi to towarami podpływają maleńkimi łodziami pod wielkie turystyczne statki.
Światowa stolica kaodaizmu
Wieloetniczność i wielokulturowość tego kraju wiąże się z migracjami plemiennymi trwającymi aż do XX w. Rdzenni Wietnamczycy –_ Kinh _ – stanowią większość populacji (ok. 86,2 proc.) i zajmują się przede wszystkim rolnictwem w deltach Mekongu czy Rzeki Czerwonej. Oprócz nich żyją tu aż 53 mniejszości narodowe, a najliczniejszymi wśród nich są Tày (1,9 proc.), Tajowie (1,7 proc.), Mường (1,5 proc.), Khmerowie (1,4 proc.), Chińczycy Han (1,1 proc.) oraz Nùng (1,1 proc.) i Hmong (1 proc.).
W takich warunkach rozwinął się _ kaodaizm _ (od imienia najwyższej istoty Cao Dài) – religia wietnamska, której światowa stolica znajduje się w 150-tysięcznej miejscowości Tay Ninh niedaleko granicy z Kambodżą. Jego wyznawcy uważają go za kolejny, wyższy poziom religijnych monoteistycznych systemów zachodnich, a za swój symbol przyjęli boskie oko wpisane w trójkąt. W rzeczywistości to połączenie elementów buddyzmu, taoizmu, konfucjanizmu, chrześcijaństwa, różnych filozofii świeckich oraz w niewielkim wymiarze islamu i judaizmu. Wnętrze głównej świątyni kaodaizmu w Tay Ninh jest niezmiernie kolorowe. Zdobią je zarówno kwiat lotosu, azjatyckie smoki, oko opatrzności, jak i rzeźba Chrystusa. Turyści mogą wziąć udział w barwnej ceremonii religijnej odbywającej się 4 razy dziennie, podczas której wierni noszą białe jednakowe szaty, a kapłani w zależności od hierarchii – stroje żółte, czerwone i niebieskie.
Ale Sajgon!
Miasto, które przez ponad 20 lat pełniło funkcję stolicy Wietnamu Południowego (oficjalnie Republiki Wietnamu), w 1976 r. na cześć polityka i przywódcy Komunistycznej Partii Indochin przemianowano na Ho Chi Minh. Oblicze wielkiego Ho (1890–1969) widnieje do dziś na wszystkich banknotach, a jego portrety wiszą w salonach fryzjerskich, przydrożnych barach czy w każdym wietnamskim domu. To właśnie on uchodzi za bohatera narodowego, który wyzwolił naród z rąk Francuzów i Amerykanów oraz wprowadził komunizm.
Szacuje się, że dawny Sajgon z sąsiednimi miastami, miasteczkami i wioskami zamieszkuje niecałe 10 mln ludzi, co czyni go najliczniejszym ośrodkiem metropolitalnym w kraju. Panujący na ulicach chaos można obserwować całymi godzinami, a wbrew pozorom wypadków zdarza się tu bardzo mało. Przejście na drugą stronę jezdni w jednej z 24 dzielnic Ho Chi Minh dla Europejczyka będzie na pewno walką o przetrwanie w dżungli miejskiej. Trzeba pokonać przynajmniej 5 pasów, wypełnionych rowerami, motocyklami, rikszami, samochodami i ciężarówkami. Zmotoryzowani Wietnamczycy poruszają się jednak na tyle spokojnie, że idący równym tempem pieszy powinien bez problemu bezpiecznie dotrzeć na przeciwległy chodnik. Charakterystyczny zgiełk – dźwięki klaksonów i delikatnych dzwonków rowerowych, warkot silników i inne zwyczajne odgłosy życia miasta – potrafi zmęczyć przybysza z Zachodu.
Całą dobę na ulicy
Obserwacja tętniącego ulicznego życia to jedna z najtańszych rozrywek turystycznych Azji. Wietnamczycy uwielbiają jadać na zewnątrz, spotykać się, dyskutować i podpatrywać sąsiadów. Filiżanka pysznej kawy arabica ze skondensowanym mlekiem daje sporą dawkę energii na początek dnia. Na obiad polecam natomiast zjeść cały półmisek wybornej i pożywnej _ zupy Phở _ w lokalnym barze. Wydaje się, że ten kraj nigdy nie śpi, a jego mieszkańcy cały czas się czymś trudnią. Nic w tym dziwnego, handel mają po prostu we krwi. Na ulicy bardzo często widuje się stoiska na dwóch kółkach, czyli rowery obwieszone artykułami gospodarstwa domowego: miotłami, ściereczkami, durszlakami, sztućcami, czy ludzi roznoszących owoce lub przekąski z 2 koszami przewieszonymi przez ramię. Kupimy tu absolutnie wszystko – od antyków po kolczyki od Prady, oczywiście, w wersji _ made in Vietnam _. Nie bójmy się targować, bo bez tego nie zrobimy zadowalających nas zakupów, a i sprzedawca nie będzie do końca usatysfakcjonowany.
Wietnam uchodzi za idealny kierunek dla tzw. backpackersów, czyli turystów podróżujących z plecakiem i zazwyczaj zatrzymujących się w hostelach. Jednak coraz szybciej ulega on zmianom cywilizacyjnym. Sekretne i bezludne plaże przestają być dzikie, gdyż wyrastają nad nimi nowoczesne kurorty, a przez jeszcze do niedawna spokojne wysokogórskie wioski przechodzą grupowe wycieczki. Infrastruktura turystyczna jest coraz lepsza, co niewątpliwie przyciąga ciągle powiększającą się liczbę gości z rozmaitych zakątków świata. Jeśli chcemy więc zobaczyć autentyczną kulturę i dziewicze krajobrazy Indochin, musimy się pośpieszyć.
Sezon przez cały rok
Na podróż do tego kraju każda pora roku będzie dobra, trzeba tylko wybrać odpowiedni region z kilku stref klimatycznych. Aby uniknąć sezonu monsunowego i upałów na południu, najlepiej przyjechać w okresie od listopada do lutego. Wakacje na plaży polecam zaplanować, omijając miesiące od października do marca, kiedy fale na środkowym wybrzeżu są zbyt silne na uprawianie sportów wodnych z wyłączeniem kite- i windsurfingu oraz surfingu, których miłośnicy, żądni ekstremalnych wrażeń, przybywają specjalnie w tym czasie. Na centralnych wyżynach Dà Lạt *(Dalat) przez cały rok panuje chłód, a na dalekiej górzystej północy państwa w *Sa Pa bywa całkiem zimno. *Najwięcej turystów Wietnam gości od września do kwietnia. *
Karolina Sypniewska/Magazyn All Inclusive
udm/if