Trwa ładowanie...

Grecja po pożarach. "Jest bezpiecznie, wciąż jest pięknie, a lato długie"

W Attyce strażacy zakończyli gaszenie pożarów, hotele znów są pełne. Wracają do nich turyści, także Polacy. W ramach #WPnaLato sprawdziliśmy, jak wygląda Grecja po tragicznych wydarzeniach, które miały miejsce pod koniec lipca.

W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.

Grecja po pożarach. "Jest bezpiecznie, wciąż jest pięknie, a lato długie"Źródło: Joanna Klimowicz
duymuzz
duymuzz

W pierwszym tygodniu po tragicznych pożarach turyści nie chcieli do Grecji przyjeżdżać w ogóle. Nie tylko do strawionej przez ogień Attyki, ale nawet na oddalone o dziesiątki kilometrów wyspy. Czy to bezpieczne? - bali się. Wiele osób odwołało rezerwacje. Trudno się dziwić - 91 ofiar śmiertelnych, kilka tysięcy zniszczonych domów. Urokliwe do niedawna wschodnie wybrzeże Attyki, z piniowymi lasami i białymi hotelami na klifach, zmieniło się nie do poznania. Jednak w pierwszych dniach sierpnia wszystko powoli wraca do normy.

Nie spłonęli, ale utonęli

Największe spustoszenia są w Mati, kameralnej miejscowości na północny wschód od Aten. To tutaj zginęła Polka wraz ze swoim synkiem - goście hotelu Ramada. Nie czekając na ewakuację, uciekali od szalejących płomieni łodzią, razem z kilkoma Duńczykami.

- Akcja ewakuacyjna rozpoczęła się około godz. 22. Na terenie hotelu Ramada było wtedy ponad 200 gości hotelowych oraz około 300 mieszkańców Mati, którzy wybrali to miejsce po to, by się schronić, ponieważ - jak się okazało - było jednym z bezpieczniejszych. Gdy podpłynęły łodzie greckiej policji morskiej, około pół tysiąca osób przechodziło znad basenu na betonowe nabrzeże i po kolei wsiadało na łodzie - przebieg wypadków relacjonuje Adam Górczewski, rzecznik prasowy biura podróży Grecos Holiday. - 45 naszych gości trafiło prosto do autokaru wiozącego ich do Aten, gdzie musieli spędzić kolejne dni. W sąsiedniej Rafinie był rezydent, który kontaktował się telefonicznie z naszymi klientami. Okazało się wtedy, że brakuje dwóch osób na liście uratowanych. Wyszło na jaw, że mniej więcej trzy godziny wcześniej dwie osoby - matka z kilkuletnim synem - wsiedli do jakiejś łodzi, nie biorącej udziału w akcji ewakuacyjnej. Do tej pory służby wyjaśniają, w jaki sposób łódź się tam znalazła, kto zdecydował, by do niej wsiąść. Ta niezmiernie przykra informacja okazała się być zupełnie tragiczną, ponieważ wszystkie 10 osób, które tą łodzią oddaliły się od brzegu, zostały znalezione martwe na morzu. Nie zginęły od ognia, utonęły. O tym, że nasi klienci nie żyją, dowiedzieliśmy się nad ranem - mówi Górczewski.

To było piekło

Evangelos A. Bournous, burmistrz sąsiedniej gminy Rafina-Pikermi wygląda na człowieka czynu: drobnej postury mężczyzna w białej koszuli z podwiniętymi rękawami biega po urzędzie, załatwiając kilka spraw naraz. Znajduje czas na spotkanie i w pierwszej kolejności składa Polakom kondolencje. Dodaje, że wszyscy robili, co w ich mocy, by nikt nie ucierpiał, ale okoliczności były ekstremalne - standardowe procedury bezpieczeństwa nie zdały egzaminu - tłumaczy. Głos ma cichy i spokojny, a wzrok skupiony - nigdy nie zapomni tego, czego sam doświadczył 27 lipca. Siedzimy w jego gabinecie, za oknem zrywa się gorący wiatr.

Joanna Klimowicz
Źródło: Joanna Klimowicz

- Wtedy wiało z siłą 11 stopni w skali Beauforta, to był wręcz huragan ognia. 250 aut spłonęło, wybuchały zbiorniki paliwa. Uciekłem przed dwiema eksplozjami dosłownie w ostatnim momencie - opowiada burmistrz Bournous. Schronienie znalazł właśnie w hotelu Ramada i twierdzi, że cała jego załoga z oddaniem walczyła o ocalenie ludzi. Udało się - i gościom hotelowym, i tym, którzy dotarli do hotelu i zebrali się przy basenie w oczekiwaniu na łodzie ratunkowe, nic się nie stało. Rodzina burmistrza, tak jak blisko 700 innych osób, weszła do morza i stojąc w wodzie, zakrywając twarze mokrym materiałem, chroniąc się od dymu, czekała na ratunek. Ich dom spłonął. - To było piekło, jakiego nigdy nie widziałem. Ale nie bałem się. Nie było na to czasu, nie było czasu na myślenie. Trzeba było uciekać i ratować resztę ludzi - opowiada.

duymuzz

Życie toczy się dalej

W regionie Rafina 1300 budynków w różny sposób ucierpiało od ognia, w tym 300 jest do wyburzenia. W sąsiednim Mati zniszczenia są o wiele bardziej dotkliwe. Całe wypalone połacie z czarnymi kikutami drzew, zgliszcza domów, gdzieniegdzie wraki spalonych samochodów, porozwieszane ogłoszenia o zaginionych ukochanych czworonogach sprawiają przygnębiające wrażenie. To nie są dobre okoliczności do wypoczynku.

Joanna Klimowicz
Źródło: Joanna Klimowicz

- Dlatego, mimo że hotel Ramada zaczął działać normalnie już po dwóch dniach, postanowiliśmy, że do niego naszych klientów przynajmniej przez jakiś czas nie będziemy wysyłali. Wszystkie pozostałe hotele w Attyce, a tym bardziej na wyspie Evia, są w ofercie - dodaje Adam Górczewski.

Ramada nie tylko działa, ale wręcz nie widać na niej ani draśnięcia. Nie czuć nawet swądu spalenizny, który wciąż unosi się nad okolicznymi pogorzeliskami, tak dokładnie wszystko tu wyczyszczono. W pierwszym odruchu paniki goście Ramady odwoływali rezerwacje, jak np. grupa Norwegów (ale potem - po zasięgnięciu opinii o bezpieczeństwie - na nowo zdecydowała się przyjechać). Dziś menedżerowie hotelu przekonują, że nie ma problemu.

duymuzz

Parę metrów od niego ekipy uprzątają zgliszcza, wymieniają spalone drewniane słupy energetyczne. Ktoś obsadził klomb kolorowymi kwiatami, żeby było jak dawniej. W marinie codziennie spotykają się wolontariusze. Korzystając z barowej kuchni gotują, a potem częstują jedzeniem na miejscu bądź sami rozwożą je do potrzebujących.

Joanna Klimowicz
Źródło: Joanna Klimowicz

To głównie młodzi ludzie, miejscowi i przyjezdni, jest nawet dwoje Polaków. Jakiś mężczyzna przynosi klatkę z małymi kociętami - znalazł je na skraju spalonego lasu, ich matka prawdopodobnie zginęła. Zatroszczył się o przerażone zwierzaki, ale musi wyjechać na dwa dni i szuka zastępstwa do opieki. Natychmiast gromadzi się przy nim grupa rozkrochmalonych wolontariuszy.

duymuzz

Jak tragedia wpłynie na kurorty

Praca wre także w sąsiedniej Rafinie. - Rozwiązaliśmy już najpilniejsze problemy osób, które straciły w pożarze domy. Zapewniliśmy im schronienie, wyżywienie, ubrania i wsparcie psychologiczne. Odbudowaliśmy pierwsze 48 domów, ujęcia wody, większość sieci elektrycznej - wylicza burmistrz Evangelos A. Bournous. Składa też konkretne deklaracje: - W ciągu czterech tygodni każde spalone drzewo zostanie wycięte i uprzątnięte, bo otrzymaliśmy wsparcie w postaci ekip pracowników z północnej Grecji. Zresztą płynie ono do nas nie tylko ze strony greckiej społeczności, ale z całego świata - od australijskiego Melbourne po kanadyjskie Toronto. Wielu sponsorów pomogło, w szybkim czasie finansując odbudowę domów, szkół, budynków użyteczności. W ciągu trzech miesięcy odbudujemy większość infrastruktury publicznej, a w ciągu roku - wszystkie spalone domy. Nie damy pozwoleń na budowę nad rzeką, przy morzu albo przy drodze, gdzie stawać nie powinny [ciasna zabudowa utrudniała lub uniemożliwiała akcję ratowniczą - red.]. Próbujemy przywrócić tu życie - mówi.

Joanna Klimowicz
Źródło: Joanna Klimowicz

Pytam, jak tragedia odbije się na życiu turystycznego miasteczka. Burmistrz kiwa głową. Położona blisko lotniska Rafina jest drugim największym w kraju portem, pracuje 24 godziny na dobę i nie stanęła nawet w czasie pożaru. Stąd wypływają promy na nieodległe wyspy archipelagu Cyklady. Przemysł turystyczny odgrywa tu szalenie ważną rolę. Przyjezdni w Rafinie to w 50 proc. Grecy, którzy mają tu swoje letnie domy, a w 50 proc. - turyści z innych krajów. Przyjeżdżają Skandynawowie, Amerykanie, bardzo dużo Chińczyków. Rafina nie tylko jest przystankiem w drodze na wyspy, ale ludzie zatrzymują się w niej na dłużej, odwiedzają słynny Maraton. Szczególnie interesuje on Azjatów. W sumie dla Rafiny, Mati, Maratonu i Nea Makri dochody z turystyki stanowią jedną trzecią budżetu - szacuje burmistrz. W sezonie letnim ciężko jest znaleźć choćby pojedynczy pokój (nie było wolnych miejsc nawet dla turystów ewakuowanych, dlatego trzeba ich było przenosić daleko, w tym do Aten).

- To oczywiste, że jeśli hotele nie będą pracować, odbije się to zwolnieniami i bezrobociem - przyznaje burmistrz Rafiny. Ale zaraz dodaje, że jest daleki od tego, by zapraszać turystów wyłącznie z takiego powodu: - Przyjeżdżajcie, bo jesteście tu bezpieczni, bo możecie spędzić cudowny czas, korzystając z morza, stanowisk archeologicznych, z greckiej kuchni - apeluje. - Jestem pewien, że w czasie krótszym niż miesiąc rozwiążemy podstawowe problemy, a co więcej - usprawnimy nasz system. Coś podobnego więcej się nie powtórzy. A cała infrastruktura, łącznie z hotelami i portem, niezależnie od pożaru była i jest bardzo dobra - zapewnia.

duymuzz

Polacy tu są i nie żałują

Pierwszy z pożarów wybuchł 23 lipca w lesie wokół miejscowości Kineta, na przeciwległym wybrzeżu Attyki, nieco ponad 50 kilometrów na zachód od Aten. W budynkach wyłączono prąd i odcięto wodę, pracownicy hoteli rozdawali butelki z wodą i mokre ręczniki. Hotel Kinetta Beach przez kilka godzin był odcięty od świata, bo pożar zbliżył się do drogi do Aten, którą zablokowały służby. Część gości z Polski nie zdążyła na samolot powrotny, zostali dłużej.

Shutterstock.com
Źródło: Shutterstock.com

- Ogień nie dotarł na naszą posesję, niczego nie uszkodził, nawet pojedynczego drzewa. Ale panika wybuchła, bo wprawdzie z odległości, ale widzieliśmy płomienie. Byliśmy w stałym kontakcie z policją na wypadek konieczności ewakuacji, choć finalnie nie było takiej potrzeby. Nie było realnego ryzyka - zapewnia Alexandros Papanikolaou, menadżer dużego hotelu Kinetta Beach. Teraz prawie wszystkie z jego 250 pokoi są zajęte, ma ponad 95-procentowe obłożenie. - Oczywiście, że goście dzwonili z pytaniami czy mogą przyjechać, czy jest to bezpieczne i był to niepokój uzasadniony. Upewnialiśmy ich, że wszystko jest już w porządku, że będą bezpieczni, a serwis tak dobry jak wcześniej. Jest bezpiecznie, wciąż jest pięknie, a lato długie - aż do października, przyjeżdżajcie!

duymuzz

W hotelu spotykam dwoje młodych Polaków, pluskających się w basenie. Paulina Dziedzic i Paweł Hupa z Warszawy wykupili pobyt w ostatniej chwili, w tzw. last minute, za pośrednictwem portalu Wakacje.pl.

- Cena miała znaczenie - nie ukrywają. - Sprawdzaliśmy w internecie, czy jest jakieś zagrożenie i gdy okazało się, że nie ma żadnych niepokojących informacji, zdecydowaliśmy się.

Nie żałują. Wokół nie widać żadnych zniszczeń. Dopiero wieczorem jadą na nocne zwiedzanie Aten, więc pewnie też umknie im widok spalonych zboczy wzdłuż drogi.

duymuzz

Rok Attyki

Według „Rzeczpospolitej”, która powołuje się na raport Polskiego Związku Organizatorów Turystyki z ostatniego tygodnia lipca, Grecja odnotowała spadek sprzedaży wycieczek w biurach podróży o 3,5 proc. w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego. Jednak wciąż jest na topie, na pierwszym miejscu listy.

W samej Attyce jest co oglądać. Oczywiście Ateny z bezcennym Akropolem i zdumiewającą zmianą warty honorowej na placu Sindagma, przed Parlamentem (żołnierze w tradycyjnych uniformach - w spódniczkach i z pomponami, wykonują tak wystudiowane ruchy, że niektórzy widzowie chichoczą: - Ministerstwo Dziwnych Kroków!). Ale też nowoczesny port Pireus, cukierkowe zachody słońca nad świątynią Posejdona na przylądku Sunion, wioski rybackie i plaże nad turkusowym, przejrzystym morzem.

Shutterstock.com
Źródło: Shutterstock.com

Ioannis Goulis, członek zarządu oficjalnej Greckiej Organizacji Turystycznej (G.N.T.O.) jest pełen optymizmu: - Mam nadzieję, że pożary nie zaszkodzą branży. Nie uszkodziły infrastruktury turystycznej, zniszczone zostały głównie domy lokalnej ludności. Jeśli chodzi o turystykę, radzimy sobie świetnie, postęp jest odczuwalny. Najbardziej cieszy to, że notujemy wzrost liczby turystów w kwietniu, maju i czerwcu, co oznacza, że nasza promocja Grecji na 365 dni w roku działa, odnosi skutek. Teraz musimy popracować nad drugą połową roku. Mamy specjalny plan dla Attyki na 2019 r., to będzie dla niej wielki rok - zdradza.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz też: Ciao Italia! Rzym w 24 godziny

icon info

W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.

duymuzz
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
duymuzz

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj