Hotelowe jedzenie marnuje się na potęgę. A wszystko przez brak umiaru turystów
Na urlopie lubimy sobie podjeść. Niestety często kończy się to tak samo: "oczy chcą, a żołądek już jest pełny" i zostawiamy połowę porcji na talerzu. Ale nie tylko Polacy nakładają sobie na talerz górę jedzenia. A największą ciekawość wzbudza to, co hotelowa kuchnia robi z resztkami.
18.07.2019 | aktual.: 07.05.2020 11:57
Pachnące kiełbaski, świeże bułeczki i chrupiące croissanty, to tylko preludium do śniadaniowej melodii smaków, która podczas wakacyjnych poranków dostarcza zmysłom setki kulinarnych bodźców. Ciężko się oprzeć, kiedy z każdym kolejnym krokiem wzdłuż bufetu naszym oczom ukazują się coraz pyszniejsze kąski.
Zgodnie ze statystykami portalu Wakacje.pl, aż 78,2 proc. Polaków jadąc na urlop wybiera opcję all inclusive. Nic dziwnego - można się najeść do syta. Jednak hotelowi goście często przeceniają swoje możliwości i nakładają na talerz o wiele więcej niż są w stanie zjeść.
– Najbardziej obfite bufety spotkamy w Turcji, Egipcie czy na Dominikanie, a skromniejsze we Włoszech czy w Hiszpanii. Mimo dużej różnorodności, w ciągu tygodnia wiele dań się powtarza, najczęściej są to różnego rodzaju sałatki, słodycze i ciasta czy dania typu fast food. Ta powtarzalność często staje się przedmiotem krytyki turystów, którzy narzekają na monotonię – mówi Klaudyna Fudala z Wakacje.pl
Najwięcej żywności marnuje się właśnie w obiektach, które proponują rozwiązanie all inclusive, gdzie goście mają pełną swobodę w doborze dań. Przejedzenie i nuda w smaku sprawiają, że na talerzach każdego dnia zostają spore ilości resztek, które zważone i zsumowane dają zatrważającą liczbę kilogramów. Zgodnie z informacjami opublikowanymi przez Portal Spożywczy, średniej wielkości hotel w centrum miasta w ciągu roku wyrzuca jedzenie warte nawet ponad 1,5 mln zł. Portal Plus Biznesu wylicza, że w hotelach na straty idzie aż 50 proc. jedzenia serwowanego w formie bufetów.
Ale czy tylko Polacy nakładają sobie na urlopie większe porcje niż są w stanie zjeść? Otóż nie. – Lekkomyślne korzystanie z obfitości i różnorodności jedzenia na wakacjach all inclusive nie jest wyłącznie przypadłością Polaków. Te same zachowania można zaobserwować wśród turystów z Anglii, Francji czy Stanów Zjednoczonych. Bufetowe jedzenie w dobrym hotelu zawsze wygląda zachęcająco - jest kolorowe i ozdobione owocami. Wszyscy jesteśmy łasi na te pięknie wyglądające przysmaki i pochodzenie nie ma tu najmniejszego znaczenia – komentuje Klaudyna Fudala.
Odgrzewane i nieświeże jedzenie?
Aby ograniczyć ilość marnowanej żywności hotele stosują przeróżne taktyki. Gościom oferowane są mniejsze talerze, aby nakładali sobie wyłącznie tyle, ile są w stanie zjeść, a dokładkę brali tylko wtedy, gdy naprawdę mają taką potrzebę. Część posiłków serwowana jest już w postaci gotowych porcji, zamiast w większych misach lub półmiskach. Jednak co się robi z resztkami żywności? Zapytaliśmy o to kucharza.
– Miałem okazję pracować kilkanaście miesięcy w jednym z 4-gwiazdkowych hoteli w Szarm el-Szejk w Egipcie i często pytano mnie o to, co się dzieje z jedzeniem, które zostaje po posiłkach. Na ten temat krąży wiele mitów. Nasz hotel nie miał bardzo rozbudowanego menu, na co część gości trochę narzekała. Nigdy jednak nie zdarzyło się, aby na stół trafiało nieświeże jedzenie. Właściciele hoteli wiedzą, jak trudno zapracować na dobrą opinię, a jak łatwo ją zniszczyć. Gdyby goście zatruli się zepsutą sałatką i dowiedziałyby się o tym media czy touroperator, mogłoby się to bardzo negatywnie odbić na kondycji finansowej hotelu. Bo kto chciałby jeździć do takiego, w którym można się rozchorować? – mówi w rozmowie z WP kucharz Szymon, który woli pozostać anonimowy.
– Zawsze zostaje jakieś jedzenie, bo gość, który przychodzi pół godziny przed końcem śniadania musi mieć wybór. Nie wyrzucało się u nas serów, zup, wędlin ani ciastek, tylko serwowało ponownie. I nie ma w tym nic dziwnego, skandalicznego czy zasługującego na słowa krytyki. Jeżeli np. tace z serami, które donosi się kilka razy podczas śniadania, leżały w schłodzonym bufecie przez 45 minut, a potem odpowiednio przechowywało w dużej chłodni w kuchni, to dlaczego miałaby pójść do kosza? Jest to w dalszym ciągu pełnowartościowy produkt. W domu też nie wyrzucamy opakowania, w którym zostało 10 plasterków szynki, bo zjedliśmy rano tylko 2, a z obiadu mięsa, bo domownicy nie skonsumowali go w całości. Jeżeli coś wyglądało nieapetycznie lub nieświeżo, to oczywiście nie podawaliśmy tego. Najwięcej jedzenia trafiało do śmieci bezpośrednio z talerzy gości, którzy nakładali sobie tak ogromne porcje, że nie byli w stanie ich zjeść. Wyrzucaliśmy ponad 100 kg jedzenia dziennie – dodaje Szymon.
Choć hotel, w którym pracował Szymon nie może stanowić reguły w postępowaniu z bufetowym jedzeniem, to pokazuje, jak bardzo obiekty dbają o komfort i zadowolenie swoich klientów. Nieświeże jedzenie mogłoby zaszkodzić gościom, dlatego składniki są bardzo staranie selekcjonowane. Nie wiemy, jak wygląda sytuacja w hotelach niższej klasy. Wiadomo za to, że im więcej gwiazdek, tym większy wybór i tym większy jest procent marnowanej przez gości żywności.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl