Jeśli nie weźmiesz urlopu, on ci nie zapłaci. Takiego szefa chce mieć każdy!
Pracujemy do upadłego. Takie czasy. Właściciel firmy analitycznej postanowił z takim myśleniem walczyć. Już na rozmowie kwalifikacyjnej uprzedza, że co 7 tygodni trzeba wziąć wolne. W innym wypadku pracownika czekają nieprzyjemności.
31.08.2017 | aktual.: 31.08.2017 15:34
Albo urlop albo kara finansowa. To zasada, jaka przyświeca Shashankowi Nigamowi, szefowi SimpliFlying. Polityka firmy przewiduje, że każdy zatrudniony musi odpoczywać i nie ma zmiłuj.
Jak pokazują badania, boimy się brać urlop, a dni wolne traktujemy jak utratę kontroli. Dlatego większość z nas unika tego tematu w rozmowach z pracodawcą. A Nigam sam go inicjuje.
– Mieliśmy kłopoty. Niektórzy pracownicy brali za dużo wolnego, a inni - prawie wcale. Ta droga wiodła donikąd. Ludzie czuli się winni, a to, że pracują za dużo albo że za mało. Radości z urlopu nie było żadnej. Wszyscy ciągle myśleli o pracy – wspomina właściciel firmy w rozmowie z CNBC. Wiosną zeszłego roku wprowadził zmiany. – Jeśli dowiem się, że ktoś sprawdza służbowe maile, nie zapłacę mu za tydzień, w którym miał wolne – zaznacza.
Być może szef z Simpliflying zainspirował się nieco Chatri Sityodtongem. Ten w grudniu zeszłego roku zafundował swoim pracownikom luksusowe wakacje. Jak pisaliśmy, zrobił to, by wyrazić im swoją wdzięczność. Wszyscy podwładni zaoszczędzili dzięki niemu 400 tys. funtów. W ciągu ostatnich 5 lat Sityodtong wysłał ich na Bali i Bintan w Indonezji oraz Krabi i Khao Lak w Tajlandii. Normalnie, żyć nie umierać!