Kobieta w Nowym Jorku. "Z miastem buduje najtrwalszy związek, który nie tylko odurza, ale też daje wolność"
Choć nie mówi się o tym wystarczająco głośno, to w wielu miejscach w Nowym Jorku widać kobiecą rękę. Doskonale opisuje to w jednym z rozdziałów swojej książki "Nowy Jork. Opowieści o mieście" Magdalena Żelazowska. Przedstawiamy jej fragment.
Kiedy w Europie ruch sufrażystek dopiero raczkował, w Nowym Jorku Emily Warren Roebling z sukcesem ukończyła budowę współczesnej miejskiej ikony – Mostu Brooklińskiego.
Wielka Emily
Przejęła stery po zmarłym mężu i chorym synu, doprowadzając zagrożone brakiem nadzorcy przedsięwzięcie do szczęśliwego zakończenia, choć wcześniej w rodzinnej firmie była "tylko" sekretarką. Wtajemniczona w najdrobniejsze szczegóły budowy, Emily gładko weszła w rolę głównego inżyniera, ale nigdy oficjalnie nie przyjęła tego tytułu.
Na uroczystym otwarciu mostu w 1883 r. przekroczyła go u boku prezydenta Chestera Arthura. W tamtych czasach liczący 1834 m Most Brookliński był najdłuższym wiszącym mostem na świecie.
Wielu wątpiło, czy konstrukcja wzniesiona pod nadzorem kobiety okaże się wystarczająco solidna, by wytrzymać ciężar samochodów i ludzi oraz siłę nadmorskiego wiatru. Obawy te na dobre rozwiał widowiskowy przemarsz dwudziestu jeden słoni i siedemnastu wielbłądów, który zorganizowano rok po otwarciu mostu. Przewodniki turystyczne przeważnie milczą o Emily, ale na jednej z wież mostu wisi poświęcona jej tablica z napisem: "Za każdym wielkim dziełem stoi poświęcenie kobiety".
Własne "ja" w wielkim mieście
Od zbliżenia na Most Brookliński i Statuę Wolności zaczyna się film "Working girl" z Melanie Griffith (w polskiej wersji "Pracująca dziewczyna"), jedna z wielu popkulturowych historii o młodej kobiecie w Nowym Jorku.
Ich scenariusze są do siebie podobne: główna bohaterka opuszcza bezpieczne, lecz nieco nudne otoczenie, i jedzie do miasta snów. Z jednej strony trochę się go obawia – jest obce, bezwzględne, przytłaczające. Z drugiej zaś wierzy, że znajdzie w nim to, czego tak boleśnie jej brakowało: przygodę, spełnienie, sens życia, który polega na czymś więcej niż prowadzenie domu na przedmieściach.
Nasza heroina przeczuwa, że świat ma do zaoferowania coś lepszego. Pakuje więc swój skromny dobytek i wyrusza w niekoniecznie daleką, ale przełomową podróż, która mimo wielu przeszkód (podłych mieszkań, przypadkowych zajęć, dziwnych znajomości) ostatecznie doprowadzi dziewczynę do odnalezienia tego, za czym tęskniła. To coś to nie tylko ciekawsze życie, kariera czy miłość, ale przede wszystkim własne "ja".
Romans z miastem
Baśń o Kopciuszku, który wyrusza na nowojorski bal, opowiedziano już niezliczoną ilość razy. "Śniadanie u Tiffaniego", "Seks w Wielkim Mieście", "Diabeł ubiera się u Prady", "Niania w Nowym Jorku" czy "Dzień dobry TV" to czarujące historie romansu dziewczyny z miastem.
To ono, a nie wyimaginowany książę, okazuje się prawdziwą miłością; to z miastem bohaterka buduje najtrwalszy związek, który nie tylko odurza, ale też daje coś cenniejszego – wolność.
Nowojorski adres, postrzegany jako szansa na lepszą pracę albo ucieczka od miłosnego zawodu, staje się czymś więcej niż tylko zmianą scenografii. Miasto najpierw sprowadza na ziemię i pozbawia złudzeń, ale kiedy nasza bohaterka zaciśnie zęby i się nie podda, zasłuży na nagrodę.
Tą nagrodą jest wiara we własne siły, poczucie, że dam sobie radę w każdej sytuacji i że nie muszę już czekać, aż ktoś lub coś pojawi się w moim życiu, bo mogę po to sięgnąć sama. Nie wspominając wszystkim, co oferuje gościom Wielkie Jabłko.
Magdalena Żelazowska to dziennikarka, pisarka, autorka książek "Nowy Jork. Opowieści o mieście", "Rzuć to i jedź, czyli Polki na krańcach świata", "Zachłanni", "Hotel Bankrut". Entuzjastka świata i ludzi. Prowadzi bloga zelazowska.pl. Jej teksty przeczytacie na WP Turystyka.