Koszmar na stoku w Białce Tatrzańskiej. "Zostałam potraktowana jak śmieć"
W połowie stycznia wybrała się na narty do Białki Tatrzańskiej. Nie mogła przewidzieć, że nie wróci o własnych siłach. Na stoku ktoś w nią wjechał. "Jestem po operacji stabilizacji kręgosłupa, bogatsza o nowe doświadczenia (m.in. bóle pooperacyjne, jakich nie życzę najgorszym wrogom) i sześć tytanowych śrub stabilizujących złamany krąg L1" - opisuje sytuację na Facebooku Iza Wiśniewska.
26.01.2022 | aktual.: 26.01.2022 11:17
Do sytuacji doszło 14 stycznia o godz. 12:04. "Doznałam urazu na skutek zderzenia z narciarzem na dolnej części stoku przy stacji Remiaszów w Białce Tatrzańskiej. Narciarz, młody chłopak (na oko 12-13 latek) wjechał we mnie - zjeżdżającej na snowboardzie - od tyłu, nie dając żadnej szansy reakcji i uniknięcia kolizji" - opisuje kobieta na Facebooku, która w bezpośredniej konsekwencji zderzenia i pociągnięcia w dół złamała kręgosłup.
Dramat na stoku
Trafiła na SOR, a następnie na oddział ortopedyczny w szpitalu w Nowym Targu, gdzie przeprowadzono operację. "Aktualnie jestem bogatsza o nowe doświadczenia (m.in. bóle pooperacyjne, jakich nie życzę najgorszym wrogom) i sześć tytanowych śrub stabilizujących złamany krąg L1" - opisuje.
Iza Wiśniewska szuka teraz świadków i uczestników wydarzenia. Nie ukrywa, że to, co się stało w dosłownie kilkanaście sekund wywróciło jej życie do góry nogami.
Nie widziała twarzy osoby, która w nią wjechała. "Po pierwsze wjechał od tyłu, po drugie - po wypadku leżałam na brzuchu, z twarzą w śniegu wyjąc z bólu" - nie ukrywa cierpienia. Według zebranych przez panią Izę informacji i tego, co widać na zabezpieczonym materiale z monitoringu, chłopak był ubrany na czarno lub granatowo i prawdopodobnie miał na sobie kamizelkę odblaskową.
Czytaj też: Polacy idą na rekord? "108 proc. liczby zapytań"
"Wjechałem w panią"
"Tuż po wypadku do chłopaka podjechała jakaś kobieta (matka lub opiekunka) z pytaniem, co się stało. Sprawca odpowiedział 'wjechałem w panią' i po stwierdzeniu faktu oboje po porostu odjechali" - dodaje pani Iza. - "Pierwszą pomocną dłoń podał mi jakiś mężczyzna pomagając odpiąć deskę. On też powiedział mojemu znajomemu, który dobiegł po chwili na miejsce zdarzenia, że wjechał we mnie młody chłopak, który następnie odjechał z jakąś kobietą".
Nagrania z kamer monitorujących stoki, a także zdjęcia z wyciągów z potencjalnymi uczestnikami zdarzenia zostały przekazane wraz ze zgłoszeniem popełnienia przestępstwa na policję. Za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu grozi nawet do 5 lat pozbawienia wolności, za nieudzielenie pomocy i ucieczkę z miejsca zdarzenia do 3 lat.
Jak poinformowała nas pani Iza na policji trwa procedura ustalania tożsamości uczestników, jednak kobieta próbuje też na własną rękę znaleźć świadków zdarzenia z pomocą mediów społecznościowych. Apeluje, że jeśli ktoś widział zderzenie na stoku, to niech odezwie się do niej w prywatnej wiadomości na FB lub zgłosi się bezpośrednio na komisariat policji w Bukowinie Tatrzańskiej.
Pani Iza w rozmowie z WP Turystyka podkreśla, że trudno jej się pogodzić z tym, co się stało. - Sama niejednokrotnie zatrzymywałam się na stoku przy wywrotowcach, a ja zostałam potraktowana jak śmieć - mówi z żalem.
Jak podsumowuje w poście na FB, zostawianie wyjącej z bólu osoby na stoku jest po prostu niedopuszczalne.
Czytaj też: Pechowy wypadek w Tatrach. "Bardzo nam przykro"