Krakowskie rzeki jak kanały. W 33 miejscach ścieki wpadają do nich legalnie
Atrakcyjne wody Krakowa, przy których mieszkańcy i turyści mają spędzać wolny czas stoją ściekami. Do rzek wpada właściwie wszystko, co popadnie z 33 odpływów kanalizacji. A wszystko to zgodnie z prawem.
Urząd Marszałkowski i Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji Krakowa potwierdzają, w oficjalnych dokumentach, że ścieki sanitarne wpadają do: Białuchu, Dłubni, Wilgi i Zalewu Nowohuckiego. Co ciekawe, przy wymienionych mają powstać miejsca rekreacji dla krakowian i nie tylko. Sprawę w zeszłym roku nagłaśniały ogólnopolskie media, m.in RMF MAXXX. Władze wyraźnie jednak puściły to mimo uszu.
Oburzenie niedawno wyraził poseł Platformy Obywatelskiej Tomasz Urynowicz, do którego zgłosili się mieszkańcy. Jak opowiedział w jednym z wywiadów, kanalizacją ogólnospławną do Dłubni spływają "fekalia, odpady, bandaże, zużyte środki higieny osobistej". – Niektóre z tych odpadów wiszą na krzakach półtora metra nad Dłubnią – dodał. Co najgorsze, właśnie tam ma powstać park rzeczny i planowane są też spływy kajakowe.
Zobacz też: Tak narodziły się miasta.
Media ustaliły właśnie, że na takie porządki są odpowiednie zapisy. – Dokładnie chodzi o Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 18 listopada 2014 r. w sprawie warunków, jakie należy spełnić przy wprowadzaniu ścieków do wód lub do ziemi, oraz w sprawie substancji szczególnie szkodliwych dla środowiska wodnego – wytłumaczył w rozmowie z RMF rzecznik Marszałka Województwa Małopolskiego Filip Szatnik. -
Miasto
Kraków: W 33 miejscach ścieki legalnie wpadają wprost do rzek
access_time25 września 2017
Obrzydlistwo! W Krakowie jest ponad 30 odpływów kanalizacji burzowych, z których ścieki sanitarne – zmieszane z deszczówką – wpadają do krakowskich rzek – informuje portal RMF24.pl. Oznacza to, że realizacja parków rzecznych może być zagrożona.
Parki rzeczne to według projektów miejsca, gdzie mieszkańcy Krakowa będą mogli wypoczywać. Także aktywnie – np. zorganizować spływ kajakowy. Miasto na urządzenie brzegów Wilgi, Dłubni i Białuchy zarezerwowało w budżecie ponad 5,5 mln zł. Problem w tym, że do tych (i nie tylko) rzek podczas obfitych opadów deszczu dostają się zanieczyszczenia. W sumie w stolicy Małopolski są aż 33 takie miejsca.
Zgodę na zrzut ścieków wydał Miejskiemu Przedsiębiorstwu Wodociągów i Kanalizacji Urząd Marszałkowski. – Są takie zgody. Musiały zostać wydane. Tak stanowią przepisy ustawowe. Dokładnie chodzi o Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 18 listopada 2014 r. w sprawie warunków, jakie należy spełnić przy wprowadzaniu ścieków do wód lub do ziemi, oraz w sprawie substancji szczególnie szkodliwych dla środowiska wodnego – wyjaśnia w rozmowie z RMF Filip Szatanik rzecznik Marszałka Województwa Małopolskiego. - W każdej z lokalizacji roczna maksymalna liczba zrzutów ścieków nie może przekraczać 10.
Pewność, że liczba zrzutów nieczystości pozostaje na odpowiednim poziomie dają sprawozdania, które przedstawiają liczbę zrzutów i datę. Według miasta inaczej sprawy nie da się załatwić. Chyba, że rozdzieli się kanały burzowe od sanitarnych. W tej chwili jednak nikogo na to nie stać. Z kolei inwestorzy obiecują: "Nie schowamy głowy w piasek".