"Mały turystyczny raj". Nieoczywiste miejsca na mapie Warmii i Mazur
Warmia i Mazury to jeden z topowych polskich wakacyjnych kierunków. Jeśli wybieracie się w te rejony i szukacie miejsc nieoczywistych, które nie są jeszcze zadeptane przez turystów, koniecznie sprawdźcie te propozycje. Mamy dla was dwie atrakcyjne opcje.
Na początek coś dla miłośników rowerowych eskapad. Niecałe 30 km na północny zachód od Olsztyna znajduje się gmina Świątki. Tamtejsze faliste i pagórkowate tereny nazywane są małymi Bieszczadami. Przecina je rzeka Pasłęka, która oddziela dwie krainy historyczne: Warmię i Mazury.
Moc natury w warmińsko-mazurskich Bieszczadach
Gmina Świątki nadal sukcesywnie broni się przed tłumami ludzi i produkcją przemysłową, więc odpoczniecie tam wśród śpiewu ptaków i czystych lasów. Magii temu miejscu dodają zagłębienia oraz dolinki, które podczas porannej mgły przywodzą na myśl małe jeziorka. Dla mnie to mały turystyczny raj o słodko-kwaśnych akcentach.
Rezerwat Kwiecewo, Rezerwat Ostoja Bobrów na Rzece Pasłęce, Obszar Chronionego Krajobrazu Doliny Pasłęki, Obszar Chronionego Krajobrazu Doliny Środkowej Łyny oraz liczne obszary Natura 2000 to dowód na to, że przyroda w Gminie Świątki wiedzie prym, a człowiek jest tam jedynie gościem. Nie oznacza to jednak, że nie czeka was po drodze mnóstwo nietypowych atrakcji.
Słodkie, urocze Skolity
Turyści odwiedzający Gminę Świątki mają do wyboru dwa szlaki rowerowe: zielony i żółty. Pierwszy z nich ma prawie 30 km i prowadzi przez miejscowości: Świątki - Skolity - Kłobia - Kalisty - Łumpia - Kłodzin - Wojciechy - Klony - Konradowo - Świątki. Wśród głównych atrakcji na tej trasie znajduje się m.in. dom, w którym w Skolitach nocował Napoleon Bonaparte.
W Skolitach funkcjonuje również koło gospodyń wiejskich, które zajmuje się prowadzeniem warsztatów oraz rękodzielnictwem. Swetry i czapki, które wychodzą spod rąk tamtejszych pań to prawdziwe dzieła sztuki. Zapewniam, że nie wyjedziecie bez chociaż jednego pamiątkowego odzienia.
- Mamy również maszynę do robienia witraży. Teraz jesteśmy w trakcie realizacji drugiego projektu LGD Warmiński Zakątek i będziemy uczyć robienia witraży oraz wełny na kołowrotku - mówiła WP Julia Kowalczyk, projektantka i rękodzielniczka. - Planujemy także nauczyć się przędzenia z włókien pozyskanych z pokrzywy. Kiedyś przygotujemy taki tematyczny pokaz - dodaje.
Czytaj także: Tatry. Zmarł turysta rażony piorunem na Giewoncie
Wokół zielono, a w ustach kwaśno
Drugi ze szklaków ma 19,5 km i ciągnie się przez: Gamerki Małe - Kojdy - Trokajny - Brzydowo - Włodowo - Kłodzin. Szlak ten zaczyna się na Warmii i przebiega dalej po stronie dawnego Państwa Krzyżackiego i późniejszych Prus Wschodnich. We Włodowie znajduje się eko-siedlisko Kwaśne Jabłko, w którym napijecie się jednego z najlepszych cydrów w Polsce i posmakujecie wyjątkowych regionalnych potraw.
- Nasze cydry są lekkie, kwasowe, rześkie i łatwo się parują z jedzeniem. Są zupełnie inne niż klasyczne cydry francuskie. Pokochali je m.in. mieszkańcy Francji, Portugalii, Danii i Niemiec - mówi WP Marcin Wiechowski, właściciel firmy. - Cydry, które produkujemy, spontanicznie fermentują i nie są siarkowane. My, jako producenci, regulujemy jedynie takie czynniki jak moment zbioru owoców czy temperaturę fermentacji - tłumaczy.
Choć Polacy nadal preferują słodkie cydry, uwierzcie mi na słowo, że Kwaśne Jabłko jest warte tego, by otworzyć się na nowe smaki. Do wyboru jest kilka różnych odmian lokalnego cydru. W letnie weekendy w sadzie działa restauracja Niwa, w której spróbujecie dań tradycyjnej kuchni w nowoczesnej odsłonie.
Będąc w Świątkach, warto zajrzeć też do Gminnej Biblioteki Publicznej, gdzie cyklicznie organizowane są m.in. warsztaty rękodzielnicze. Jeśli nie mieliście okazji bawić się gliną, możecie tam pod okiem profesjonalisty wyczarować najróżniejsze wzory. Wbrew pozorom jest to bardzo łatwe.
Na koniec gorzki apel miłośnika dzikiej przyrody
W Gminie Świątki znajduje się również Polder Kwiecewo. Dawniej w miejscu polderu istniało jezioro, które osuszono i przekształcono w intensywnie użytkowane łąki kośne, pastwiska i pola uprawne. Wraz z zaprzestaniem użytkowania teren ten wypełnił się wodą i do dziś funkcjonuje jako polder o zmiennym poziomie wód.
- Niestety rezerwat nie jest już tak wartościowy, jak był 13 lat temu. Dawniej co roku można tu było obserwować na raz nawet 400 białych czapli. Po osuszeniu jeziora część fauny po prostu zniknęła - mówi Andrzej Waszczuk, pisarz i fotograf. - Nie ma już tylu czapli czy kormoranów. Pomału się to odbudowuje. To miejsce jest sławione przeze mnie i innych fotografów na całym świecie - tłumaczy.
Do rezerwatu przyjeżdża bardzo dużo turystów. Lokalni mieszkańcy chcą, aby miejsce zostało adekwatnie zagospodarowane. Przyrodnicy obawiają się natomiast, że dalsza ingerencja w to miejsce, w tym budowa dróg, stawianie wież obserwacyjnych czy przystosowywanie obszaru do grillowania jest niszczeniem naturalnego środowiska.
Władze gminy szukają złotego środka, aby zachować równowagę między turystyką a przyrodą. Do rezerwatu chętnie przyjeżdżają m.in. turyści z Niemiec, fotografujący dziką przyrodę. Przyrodnicy walczą o to, by nie powstały tam dodatkowe wieże obserwacyjne ani parkingi.
- Walczmy o to, aby masowa turystyka się tu nie wdarła. Bo zostaniemy z pustymi parkingami i budkami z lodami. Turystyka to miejsce zabije - podsumowuje pan Andrzej. Rezerwat Przyrody Kwiecewo powinien być podziwiany z bezpiecznym dystansem.