MiastaMały, wielki kraj. Oto Singapur, nazywany "azjatyckim tygrysem"

Mały, wielki kraj. Oto Singapur, nazywany "azjatyckim tygrysem"

Singapur jest 435 razy mniejszy od Polski i liczy aż 6 mln mieszkańców. To właśnie w nim 12 czerwca rozpocznie się szczyt G7. Sprawdźcie, co warto wiedzieć o tym mikroskopijnym państwie, pełnym ciekawych atrakcji oraz... zakazów.

Mały, wielki kraj. Oto Singapur, nazywany "azjatyckim tygrysem"
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com

11.06.2018 | aktual.: 11.06.2018 15:31

To niewielkie miasto-państwo jest od kilku dni na ustach całego świata. To za sprawą szczytu G7 (dawniej G8), podczas którego będą obradować przywódcy najbogatszych państw świata. Singapur nie jest zbyt popularny wśród Polaków i słynie przede wszystkim jako jedno z finansowych centrów świata. Został założony w 1819 r. przez Brytyjczyków, a 1963 r. przystąpił do Federacji Malezji. Ale już w sierpniu 1965 r. został z niej wydalony wskutek głosowania parlamentarnego stosunkiem głosów 126:0. Jednak to wpłynęło na jego korzyść - obecnie jest jednym z najszybciej rozwijających się krajów świata i nazywany jest "azjatyckim tygrysem". Wspaniałe ogrody, przepyszne jedzenie, które urosło do rangi narodowej pasji, oraz drapacze chmur i niesamowite widoki - to tylko kilka, ale za to bardzo dobrych powodów, żeby tu przyjechać.

Futurystyczne ogrody Gardens By the Bay

O Singapurze mówi się, że to nie tyle miasto pełne ogrodów, ale miasto w ogrodzie. Rosną tu ponad 2 mln drzew. Jakby tego było mało, miasto dorobiło się kilka lat temu także super-drzew. Jest ich osiemnaście i mają od 25 do 50 m wysokości. Po ich "konarach" pnie się pionowy ogród, a pomiędzy koronami, na wysokości 22 m, biegnie kładka, z której można zobaczyć metropolię z zupełnie innej perspektywy. Super-drzewa to część rozciągających się na 100 ha powierzchni futurystycznych ogrodów Gardens By the Bay, wybudowanych za milion singapurskich dolarów (2,7 mln zł). Mieszczą się tu też dwie gigantyczne, przypominające kosmiczne stwory szklarnie. W jednej kryją się rośliny strefy tropikalnej, posadzone na "chmurnej górze", z której spływa wodospad, w drugiej - kwiaty strefy klimatu umiarkowanego, z imponującą kolekcją róż (ciekawe dla Azjatów, a nieco mniej dla Europejczyków).

Obraz
© Shutterstock.com

Olbrzymie oceanarium

Już jeden rekin robi niezłe wrażenie. A co powiecie na całe ich stado pływające w akwarium otaczającym was z trzech stron? Iście hipnotyzujące przeżycie. W szklanym tunelu można się bezkarnie i do woli przyglądać tym powodującym gęsią skórkę drapieżnikom. Największe wrażenie robi gigantyczne akwarium, gdzie w 45 mln l wody żyje 800 morskich stworzeń. Przed jego największą ścianą, liczącą 36 m szerokości i 8 m wysokości, można usiąść niczym w kinie i podziwiać krążące wokół wraku statku kolorowe ryby czy majestatyczne manty. Niezliczone morskie stwory, jak fluorescencyjne meduzy czy koniki morskie o przedziwnych kształtach, umieszczone są w mniejszych akwariach wokół. Park wodny na wyspie Sentosa to największe oceanarium świata. Jest tu nawet morski hotel - każdy z 11 apartamentów zamiast okna ma widok na podwodny świat.

Obraz
© Shutterstock.com

Marina Bay Sands - drugi najdroższy budynek świata

MBS, jak mówią kochający skróty Singapurczycy, nie sposób pomylić z żadną inną budowlą - trzy "nogi" wieżowców połączono dachem w kształcie statku. To drugi najdroższy budynek świata - doliczając do kosztów jego budowy kwotę za wydarcie morzu ziemi, na której stoi, wyjdzie 5,5 mld singapurskich dolarów (ok. 16,5 mld zł). Marina Bay Sands mieści liczący 2561 pokoi hotel, luksusowe centrum handlowe i ogromne kasyno. Na dachu, czyli na 57 piętrze, znajduje się basen, z którego roztacza się najlepszy widok na Singapur - przywilej kąpieli w nim mają tylko hotelowi goście. Na szczęście taras widokowy dostępny jest dla wszystkich, którzy wykupią bilet. W Sky Clubie mieści się też restauracja, bar i klub KU DÉ TA, gdzie co noc pełno jest podziwiających widok i siebie nawzajem pięknych i modnie ubranych ludzi. Rozświetlone nocą miasto wygląda nieziemsko. By móc je stąd zobaczyć, warto wydać na drinka 24 singapurskie dolary (ok. 65 zł).

Obraz
© Shutterstock.com

Jedzenie - narodowa pasja Singapurczyków

Singapurczycy kochają jeść. I to właśnie dlatego zjeść tu można niemal wszystko - od malajskiej laksy, przez zupę z płetwy rekina, po niemieckie kiełbaski w sosie curry. Ale oczywiście największy jest wybór azjatyckich kuchni narodowych. W Singapurze *znajduje się kilka restauracji prowadzonych przez znanych szefów kuchni, w których ceny są bardzo wysokie. Jednak dla smakoszy największą zaletą miasta jest to, że w pozostałych miejscach można zjeść nie tylko *dobrze, ale i tanio. Specjalnością jest kuchnia uliczna. Na Chinatown Food Street zjemy kaczkę po pekińsku, smażone makarony, jajecznicę z ostrygami i całą masę chińskich specjałów. Inną legendarną ulicą jest Lau Pa Sat, która codziennie o 19:00 zamienia się w najlepsze w Singapurze miejsce do zjedzenia satay - niewielkich szaszłyczków z mięsa, podawanych z sosem z orzeszków ziemnych. Singapur zaadoptował to malezyjsko-indonezyjskie danie i traktuje niczym swój narodowy przysmak.

Obraz
© Shutterstock.com

Tuż obok znajduje się skryty pod XIX-wieczną stalową konstrukcją Lau Pa Sat Festival Market (Telok Ayer). Ten dawny targ zmienił się w główne centrum jedzeniowe singapurskiego City. Kto chce spróbować owoców morza i najlepszego w mieście kraba w chili czy w maśle, niech pojedzie w stronę lotniska Changi. W połowie drogi, tuż przy plaży, znajduje się najlepsza na takie okazje restauracja Long Beach, serwująca owoce morza prosto z akwariów.

Obraz
© Shutterstock.com

Miasto hoteli

Pięciogwiazdkowe hotele to kolejna singapurska specjalność. Jest tu ich zatrzęsienie. Większość w okolicy Marina Bay i z widokiem na nią. Nie ma się co oszukiwać - tanie nie są, choć niewyobrażalnie drogie też nie. Warto zapolować na promocję. Szczególnie, że przy wcześniejszej rezerwacji można liczyć na zniżkę ok. 20 proc. Godny polecenia i w "sensownych", w porównaniu z resztą sąsiadów, cenach jest Pan Pacific Singapore. Obiekt liczy 38 pięter, ma 790 pokoi i 7 restauracji. Z baru Pacific Club z panoramicznym widokiem, umiejscowionego na ostatniej kondygnacji, widać Marina Bay, statki czekające na redzie na Morzu Południowochińskim oraz strzelające w niebo wieżowce dzielnicy bankowej. Warto, choć na dobę, zamieszkać w miejscu z takim widokiem. Każdy, kto lecąc linią Singapore Airlines, zatrzymuje się tu w ramach stopoveru , zapłaci za nocleg o wiele taniej. W Singapurze nie trzeba jednak wydawać fortuny na noclegi - np. w hotelikach w China Town, które słynie z najtańszych noclegów, znajdziemy pokój od ok. 250 zł (z łazienką) za dobę.

Obraz
© Shutterstock.com

Najczystsze azjatyckie miasto pełne zakazów

Do legendy przeszły opowieści o karach za żucie gumy, spożywanie posiłków w komunikacji miejskiej czy wyrzucenie na ulicy papierka czy niedopałka (kara w przeliczeniu na złotówki wynosi ok. 3 tys. zł). Jednak prawo to ma mocną, logiczną podstawę - w latach 90. rząd uznał, że za drogo kosztuje usuwanie z chodników śmieci i plam po gumie. A zalepione nią czujniki czy automatyczne drzwi, np. w bardzo nowoczesnym metrze mogą spowodować wiele niebezpiecznych sytuacji.

Singapur ma też etykietkę jednego z najbezpieczniejszych państw świata. To za sprawą rygorystycznym przepisów i stanowczości ich egzekwowania. Kara śmierci grozi za posiadanie broni bez zezwolenia, morderstwo, gwałt, rozboje i przemyt większej ilości narkotyków, a także za korupcję wśród urzędników. Za wybryki chuligańskie mniejszego kalibru, jak np. grafitti, stosowana jest kara chłosty.

Obraz
© Shutterstock.com

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

azjasingapurmiasta
Zobacz także
Komentarze (93)