Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Na bezmiarze groźnej wody, rzucona poza Równik, samotna, leży sobie mała wyspa z fantazyjnie postrzępionymi górami, otoczona barwnymi rafami koralowymi.
Rajski Mauritius nazywam wyspą tęczową. Bo tam, gdzieś zawsze kropi deszcz, świeci słońce i pojawia się wspaniała tęcza. Jednak najwspanialsze na wyspie byłyśmy MY. Osiemnaście obcych sobie kobiet, które zostawiły wszystko i poleciały na koniec świata.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Na katamaranie rum pozwalał łapać równowagę. W mieście niemal na każdym kroku były stacjonarne i mobilne “rumciarnie”, pełne nalewek na każdym z rosnących na wyspie owoców. Rumciarnia mobilna - to stragan uliczny na małych gumowych kółkach, gdzie wśród kokosów i ananasów stały szklane słoje, a w nich nie “małosolne” tylko rumowe nalewki pite z plastiku. Ananasy jadło się jak lody. Obrane, ponacinane w szachownicę trzymało się za przycięty zielony „pióropusz”. A sok lał się po brodach.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Rajską wyspę nazwałabym wyspą tęczową. Bo tam zawsze gdzieś kropi deszcz i zaraz świeci słoneczko, gdzieś zawsze pojawia się tęcza. Mogłyśmy tego doświadczyć podczas górskiej wspinaczki na szczyt Le Pouce, skąd było widać niemal całą wyspę.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Rajską wyspę nazwałabym wyspą tęczową. Bo tam zawsze gdzieś kropi deszcz i zaraz świeci słoneczko, gdzieś zawsze pojawia się tęcza. Mogłyśmy tego doświadczyć podczas górskiej wspinaczki na szczyt Le Pouce, skąd było widać niemal całą wyspę. Odległe góry, rozległe szachownice pól trzciny cukrowej, wioski, otoczone błękitem oceanu spięła po krótkiej, ciepłej ulewie wspaniała, kolorowa tęcza.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Jednak najwspanialsze na Mauritiusie byłyśmy MY. Osiemnaście obcych sobie kobiet, które zostawiły wszystko i poleciały na koniec świata. Czy rzeczywiście obcych skoro gnała je gdzieś daleko ta sama siła? Młodość i dojrzałość przenikały się na każdym kroku, uzupełniały się a nie strofowały czy wzajemnie drwiły. Myśmy podziwiały radość życia i piękno trzydziestolatek, trochę pewnie szukając wspomnień, a One – być może czegoś się nauczyły słuchając naszych, nie zawsze wesołych opowieści. Razem piłyśmy rum, tańczyłyśmy segę, pięłyśmy się w góry i prześcigały w kupowaniu korali.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Na ulicach Mauritiusa nie szukajcie egzotyki Delhi czy Bangkoku. Tam człowiek miał parę tysięcy lat, by realizować się twórczo, tu pozwolono mu niedawno. Wszystko przenika duch hinduizmu z kropelką prymitywnego katolicyzmu, a to produkuje człowieka dobrego i pogodnego.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Nasi gospodarze byli uczynni, uśmiechnięci, uczciwi, a niekiedy wręcz troskliwi. Któregoś wieczora zostałam zawrócona z samotnego spaceru przez młodego mężczyznę, który wzrokiem odprowadził mnie, aż na hotelową plażę. Codzienne “Bonzur” było świetnym początkiem rozmowy i bezinteresownej sesji fotograficznej.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Wszystko przenika duch hinduizmu z kropelką prymitywnego katolicyzmu, a to produkuje człowieka dobrego i pogodnego.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Biała plaża niezamieszkanej wysepki Ilot Gabriel (pokruszona rafa koralowa nie zawsze ma miękkość bałtyckiego piasku), woda we wszystkich możliwych odcieniach błękitu i zieleni, za czarnymi, ponurymi skałami groźnie grzmiąca kipiel. Bardzo chciałam dotrzeć do rafy barierowej. Niestety moje bose stopy w pewnym momencie odmówiły posłuszeństwa no i straciłam poczucie czasu szukając muszli. Ale i tak, przez chwilę czułam się sama i całkowicie zdana na widzimisię natury. Robinsonka!
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Rajski Mauritius nazywam wyspą tęczową. Bo tam, gdzieś zawsze kropi deszcz, świeci słońce i pojawia się wspaniała tęcza. Jednak najwspanialsze na wyspie byłyśmy MY. Osiemnaście obcych sobie kobiet, które zostawiły wszystko i poleciały na koniec świata.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Rajski Mauritius nazywam wyspą tęczową. Bo tam, gdzieś zawsze kropi deszcz, świeci słońce i pojawia się wspaniała tęcza. Jednak najwspanialsze na wyspie byłyśmy MY. Osiemnaście obcych sobie kobiet, które zostawiły wszystko i poleciały na koniec świata.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Razem pięłyśmy się w góry, tańczyłyśmy segę, piłyśmy rum i ścigałyśmy się w kupowaniu korali. Mogłyśmy godzinami mierzyć szmatki, bezmyślnie leżeć na piasku i pływać po “swojemu”. Jesteśmy w domu, a mapa przypomina nam, że istnieją odległe światy, które można posmakować i dotknąć.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Mauritiańczycy są zdecydowanie zmechanizowani – rowery, skutery, motocykle, samochody nowe i bardzo stare. Jeździ się prędko, głośno i... pod prąd. Straszne jest być pasażerem taksówki, jadąc obok kierowcy gdy zza zakrętu wyjeżdża autobus.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Wystrzelona spod oceanu, wulkaniczna wyspa była długo rajem bez człowieka. Kiedy się pojawił, niemal go zniszczył. Egzotyczne drzewa zamieniono na pola trzciny cukrowej, a ptaka Dodo po prostu - zjedzono. Kolonizatorzy portugalscy, holenderscy, francuscy i w końcu angielscy przywozili na wyspę niewolników. Nie spotkamy dzisiaj na Mauritiusie miejscowego - tak bardzo pomieszały się geny murzyńskie, hinduskie, indonezyjskie i europejskie.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Na bezmiarze groźnej wody, rzucona poza Równik, samotna, leży sobie mała wyspa z fantazyjnie postrzępionymi górami, otoczona barwnymi rafami koralowymi. Jej urok tworzy przyroda. Do końca nie dała się zniszczyć i jest nadzieja, że bez morderczej ludzkiej ingerencji poradzi sobie sama z odrodzeniem.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Palmy rosną tu między drzewami iglastymi. Kaktusy znane z małych doniczek porastają całe skwery.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Wśród tego ślimaki, jaszczurki, dziwolągi - tenreki i kolorowa ptaszarnia. Były i małpy.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Bezcennym skarbem wyspy jest Ocean Indyjski. Rafa koralowa Mauritiusa jest rajem dla nurków. Niestety jestem stworzeniem wybitnie lądowym i jedynie z ilości chętnych do zanurzenia domyślam się ,że jest co oglądać. Ale i ja starałam się odkryć piękno i majestat oceanu.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Biała plaża niezamieszkanej wysepki Ilot Gabriel (pokruszona rafa koralowa nie zawsze ma miękkość bałtyckiego piasku), woda we wszystkich możliwych odcieniach błękitu i zieleni, za czarnymi, ponurymi skałami groźnie grzmiąca kipiel.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
Hitem kulinarnym wyspy są ananasy i rum. Pierwsze spotkanie z alkoholową pochodną trzciny cukrowej miałyśmy na wyspie “nie do końca bezludnej“. Z plastikowych kubków nieco skwaszone, sączyłyśmy rum z napojem ananasowym. Z czasem skwaszenie zniknęło całkowicie.
Mauritius. Tęczowe wspomnienia
tańczyłyśmy segę z naszymi kreolskimi instruktorkami jak na pokazie. Dosłownie, bo bardzo biali i bardzo smutni turyści otoczyli nas kręgiem i gapili się dopóty, dopóki... nie zaczęłam zbierać pieniędzy za to widowisko.