Miasto bogini Gangi

O bogini, która spłynęła z nieba świętymi wodami, rytualnych kąpielach w rzece, która w cudowny sposób nie zabija oraz życiu na ghatach, z podróżnikiem Łukaszem Wallem rozmawia Jolanta Podsiadła.

Miasto bogini Gangi
Źródło zdjęć: © EPA/HARISH TYAGI Dostawca: PAP/EPA

07.04.2010 | aktual.: 09.05.2013 15:41

O bogini, która spłynęła z nieba świętymi wodami, rytualnych kąpielach w rzece, która w cudowny sposób nie zabija oraz życiu na ghatach, z podróżnikiem Łukaszem Wallem rozmawia Jolanta Podsiadła.

Hindusi mówią o Waranasi (dawniej Benares): „Miasto, które jest modlitwą”. Mark Twain napisał, że jest „starsze niż historia, starsze niż tradycja, a nawet starsze od legendy”. Tłumy pielgrzymów szukają tu oczyszczenia w świętych wodach Gangesu. A ja zapytam: jak pachnie Waranasi?

– Trafne pytanie. Indie, a Waranasi szczególnie, to przede wszystkim ludzie, kolory, zapachy, dźwięki. Zapachy przygotowywanych na wolnym powietrzu potraw – wystarczy, że ktoś ma wiaderko z węglem, a już piecze warzywa czy podpłomyki – mieszają się z wonią kadzideł z ulicznych ołtarzy i dymów z pogrzebowych stosów. Uliczki wypełnia tłum miejscowych – Waranasi to trzymilionowe miasto – i pielgrzymów nie tylko z Indii, ale i całego świata. Ludzie ci mają różne rysy twarzy i niezwykle kolorowe tradycyjne stroje. Kupują żółte i pomarańczowe kwiaty, którymi przyozdobią wieczorem świeczki puszczane na wody Gangesu w określonych intencjach. Powszechnym widokiem na ulicach miasta są żałobnicy niosący owinięte w całuny zwłoki, które zostaną poddane kremacji – albo wrzucone do świętej rzeki bezpośrednio, o czym za chwilę – oraz święci mężowie i wszechobecne święte krowy (proszę przypomnieć, bym na zakończenie opowiedział o najbardziej niesamowitej scenie ze świętą krową, jaką widziałem podczas pobytu w Indiach). Na
każdym kroku do uszu dobiega feeria dźwięków – hinduska muzyka płynąca ze świątyń i setek różnorakich sklepików, zawodzenia żałobników, wzywający na modlitwy głos z meczetów, pokrzykiwania rikszarzy i dochodząca z otwartych okien domów muzyka bollywoodzkich seriali. Wszystko tu chłonie się zmysłami.

Benares, Waranasi, Kasi. Która z tych nazw jest właściwa?

– Jest to jedno z najstarszych miast świata i najświętszych miejsc w Indiach. Według legendy zostało założone przez boga Śiwę. Nie wiadomo, kiedy naprawdę powstała tu pierwsza osada, ale z pewnością istniała już trzy tysiące (niektórzy dowodzą, że cztery) lat temu. W V wieku p.n.e. nosiło nazwę Kasi – „świecące, oświecone, miasto światła”. Potem nazwano je Waranasi – od rzek Waruny i Asi, dopływów świętych wód Gangesu, pomiędzy którymi leży. Za czasów kolonialnych miało angielską nazwę Benares, po odzyskaniu przez Indie niepodległości w 1947 roku oficjalnie powrócono do Waranasi. Ale wyznawcy hinduizmu wciąż często zwą je Kasi, uważając za miasto Śiwy.

Czy turysta może wejść do najświętszego w mieście miejsca – świątyni Śiwy?

– Do Złotej Świątyni, jak jest ona nazywana – jej dach i wieże pokrywa 820 kg szczerego złota – nie mają wstępu ani turyści, ani wyznawcy innych religii. Można tylko zwiedzić teren wokół niej i – nawiązując do pierwszego pytania – „zobaczyć” ją nosem, poprzez pobudzający wyobraźnię, wydobywający się z wnętrza zapach kadzideł. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że choć Waranasi jest jednym z najstarszych (zamieszkanych obecnie) miast świata, to świątynia ta, zbudowana w obecnym kształcie dopiero w drugiej połowie XVIII wieku, to jednocześnie jedna z najstarszych budowli w mieście. Wyjaśnienie jest proste – Waranasi było wielokrotnie plądrowane i niszczone przez muzułmańskich najeźdźców, którzy ze szczególną starannością burzyli hinduistyczne świątynie. A i dziś są one pilnie strzeżone przez policję i wojsko, bo Hindusi obawiają się zamachu terrorystów islamskich, co miało już miejsce.

Wydanie internetowe: www.mag.media.pl

Zobacz także
Komentarze (0)