Mieszkają w Niemczech. "Przyjechałam i przepadłam"
Chociaż nigdy nie planowali przeprowadzki do Niemiec, dziś właśnie tam jest ich dom. O tym, jak zakochali się w Bawarii i dlaczego Niemcy narzekają na Oktoberfest opowiadają w rozmowie z WP twórcy bloga Bawaria na Horyzoncie - Katarzyna i Dariusz Przewoźnik.
Sylwia Król: Od wielu lat mieszkacie w Bawarii. Jak tam trafiliście?
Katarzyna: Można powiedzieć, że trochę przez przypadek. Tak się złożyło, że Darek wyjechał do Niemiec do pracy.
Dariusz: To prawda. Pracowałem w sektorze bankowym, który w 2009 r. mierzył się z nie lada kryzysem. Właśnie ten kryzys sprawił, że wyjechałem do pracy do Badenii-Wirtenbergii. Po jakimś czasie jednak wróciłem do Polski. Wtedy z kolei pojawiła się propozycja pracy w Bawarii. Na początku pojechałem sam, ale już we wrześniu 2012 r. ściągnąłem tutaj Kasię.
Czy już wcześniej rozważaliście przeprowadzkę do Niemiec?
Katarzyna: Wręcz przeciwnie. Powiem szczerze, nigdy nie myślałam o wyjeździe do Niemiec. Wydawało mi się wręcz, że to niezbyt ciekawy kierunek, który nie ma za wiele do zaoferowania. Z tego powodu byłam przeciwna i nie wyobrażałam sobie życia tutaj. Aż do momentu, kiedy przyjechałam do Bawarii i po prostu przepadłam. Najpierw zachwyciła mnie tutejsza architektura, miasteczka, a potem sami Bawarczycy i ich styl życia. Zdałam sobie sprawę z tego, że zupełnie inaczej odbierałam coś, o czym tak naprawdę nie miałam pojęcia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Od lat mieszka w Kolumbii. Zdumiewające, co myślą tam o Polsce
Rozumiem, że stereotypy dotyczące Niemców, m.in. ten mówiący o tym, że nie lubią Polaków można włożyć między bajki?
Katarzyna i Dariusz: Z naszego punktu widzenia jest to zupełna nieprawda. Rzeczywiście panuje takie przekonanie, że Niemcy są z natury chłodni, niedostępni, wręcz sztywni. Tymczasem Bawarii to zupełnie nie dotyczy. Ludzie są sympatyczni, życzliwi, chętnie nawiązują kontakt, wręcz zagadują na ulicy. Przyjazd tutaj był takim zderzeniem rzeczywistości z jakimiś, jak się potem okazało, nie do końca prawdziwym wyobrażeniem.
Czy po przeprowadzce do Bawarii coś was szczególnie zaskoczyło?
Katarzyna i Dariusz: Na pewno to, że w bardzo wielu kwestiach Bawaria to państwo w państwie. Weźmy na przykład edukację. Tutejsze uczelnie niechętnie akceptują dyplomy wydane przez polskie uniwersytety. Nasza znajoma, która ukończyła pedagogikę na Uniwersytecie Śląskim po przyjeździe do Bawarii musiała swoją wiedzę uzupełnić tak, aby odpowiadała ona bawarskim wytycznym.
Oczywiście nie dotyczy to wyłącznie polskich uniwersytetów, bo te przepisy są tak skonstruowane, że odnoszą się także do niemieckich uczelni w innych landach niż Bawaria. Sama rekrutacja na studia wygląda tutaj tak, że dyplom ukończenia bawarskiej szkoły jest bardziej ceniony, niż dyplomy wydane przez szkoły znajdujące się w innych landach. Powodem tego jest fakt, że w Bawarii obowiązuje inny program nauczania niż w pozostałych częściach Niemiec.
To, co nas jeszcze zaskoczyło, to fakt, że przedszkola są bezpośrednio związane z Kościołem, a mianowicie, podlegają tzw. wspólnotom wyznaniowym katolickim lub ewangelickim. Nie są więc państwowe, jak chociażby w Polsce, choć oczywiście otrzymują wsparcie od państwa.
Od jakiegoś czasu intensywnie zwiedzacie Bawarię.
Katarzyna i Dariusz: Zawsze lubiliśmy podróżować, ale takie intensywne zwiedzanie Bawarii rozpoczęło się dla nas wraz z wybuchem pandemii koronawirusa, gdy dalekie podróże przestały być możliwe. Wtedy postanowiliśmy lepiej poznać miejsce, w którym mieszkamy.
Na początku skupiliśmy się na tych bardziej znanych atrakcjach, m.in. zamkach Ludwika II Szalonego i alpejskich jeziorach Eibsee czy Königsee. Potem przyszedł czas na tę mniej odkrytą Bawarię. Szybko przekonaliśmy się, że nie ma potrzeby szukać daleko i że wokół nas są naprawdę piękne miejsca. Z każdym kolejnym wyjazdem odkrywaliśmy, jak wiele Bawaria ma do zaoferowania.
Jechaliśmy w jedno miejsce, a okazywało się, że tuż obok znajduje się coś jeszcze ciekawszego. Nie bez powodu mówi się, że podróże kształcą, o czym przekonujemy się tutaj na każdym kroku. W tym czasie coraz więcej osób zaczęło zwracać się do nas z prośbą o rady dotyczące urlopu w Bawarii. To był taki impuls do założenia bloga. Chcieliśmy dzielić się naszą wiedzą z szerszą publicznością.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Jakie mniej znane, ale warte odwiedzenia miejsca w Bawarii polecilibyście innym?
Katarzyna: Bardzo polecam wszystkim Bayreuth i jego przepiękną operę. Osobiście mam duży sentyment do tego miasta, które ma naprawdę wiele do zaoferowania i będzie świetnym wyborem na tzw. city break.
Na pewno warto też odwiedzić Las Bawarski, który jest najstarszym i największym parkiem narodowym w Niemczech. Przyroda jest tutaj niesamowita, są liczne wąwozy, pomosty i ścieżki w koronach drzew, ciekawe szlaki, przyjazne również dla rodzin z dziećmi.
Wszystkim, których interesuje historia i tradycja picia piwa, a dla których sam Oktoberfest jest wydarzeniem zbyt turystycznym mogę polecić coś alternatywnego. Gillamoos nie tylko ma dłuższą historię niż sam Oktoberfest, ale jest zdecydowania bardziej kameralny i odbywa się w przepięknym miasteczku Abensberg. Tych miejsc jest zdecydowanie więcej, dlatego serdecznie zapraszam wszystkich do śledzenia naszego bloga i konta na Instagramie.
Rzeczywiście, na Oktoberfest spadła ostatnio fala krytyki. Jak to wygląda z waszej perspektywy?
Katarzyna i Dariusz: Oktoberfest to naprawdę wyjątkowe święto, które rozpoczyna się uroczystą paradą ulicami Monachium. Pięknie przystrojone konie ciągną wozy, na których umieszczone są beczki z monachijskim piwem. Rzeczywiście jednak w ostatnich latach piękne święto zmieniło się w prawdziwie turystyczny spęd. Ludzie przyjeżdżają do Bawarii całymi autokarami.
Sami Bawarczycy coraz częściej narzekają i po prostu przestają lubić ten czas, bo to, co się tutaj wówczas dzieje zwyczajnie ich przytłacza. W tej chwili Oktoberfest przestał być festynem kulturowym, a stał się po prostu okazją do konsumpcji ogromnych ilości piwa. Niestety wszystko to prowadzi do kłótni, zdarzają się też bijatyki.
Prawdziwą furorę robi dziś tzw. polana poległych, gdzie trafiają śmiałkowie, którzy przesadzili z ilością spożywanego piwa i nie są już w stanie utrzymać się na nogach. Tak się składa, że z roku na rok ich przybywa. Coś, co szczególnie razi Bawarczyków to również fakt, że wiele osób przyjeżdża na Oktoberfest przebranych w stroje, które z tymi bawarskimi nie mają wiele wspólnego.
Rozumiem, że w najbliższej przyszłości nie planujecie opuszczać Bawarii?
Kasia i Dariusz : Zdecydowanie nie mamy takich planów. Kiedy przyjeżdżamy do Polski zdarzają się krótkie chwile, gdy myślimy o powrocie. Nie ma w tym nic dziwnego, bo mamy w Polsce rodzinę, za którą oczywiście bardzo tęsknimy. Jednak zwykle już po kilku tygodniach pobytu nie możemy się doczekać powrotu do Bawarii. Jest w niej coś, co sprawia, że żyje nam się tutaj dobrze. To inna mentalność ludzi dookoła.
W Bawarii praktycznie nie istnieje tak dobrze znane nam z Polski "co ludzie powiedzą". Nikt tutaj nikogo nie ocenia, szczególnie przez pryzmat wyglądu, czy tego, jak ktoś się ubiera, czy np. chodzi do kościoła, czy nie. Jest dużo większa tolerancja i akceptacja inności, co z kolei sprawia, że presja społeczna jest dużo mniejsza. Takie podejście jest widoczne nie tylko w dużych miastach, ale i mniejszych miejscowościach.
Sylwia Król dla Wirtualnej Polski
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski