Muzeum inne niż wszystkie. Nie sądziłam, że Konopnicka może wzbudzić takie emocje
Wchodząc do muzeum Marii Konopnickiej w Suwałkach, spodziewałam się po prostu edukacyjnej izby pamięci. Dostałam natomiast jedno z najbardziej awangardowych miejsc, jakie widziałam, a poruszająca historia polskiej pisarki doprowadziła mnie niemal do łez.
Suwalskie muzeum Marii Konopnickiej mieści się we dworku, gdzie niegdyś mieszkała rodzina słynnej pisarki i gdzie Maria przyszła na świat. Gdy przekraczamy próg stylowego budynku mieszczącego się przy głównej ulicy miasta, nic nie zapowiada tego, co zobaczymy za kilka chwil.
Sala ze zjawami z przeszłości
Pierwsza sala to coś w rodzaju uczty duchów. Na "dzień dobry" dostajemy komnatę z wielkim stołem, przy którym siedzą zatrzymani w bezruchu ni to ludzie, ni zjawy. Postaci nie mają kolorów, są szare. Oficjalna nazwa tego pokoju to "Fantomy". Miejsce robi ogromne, przygnębiające wrażenie. A to dopiero początek.
Druga komnata to jedyna w swoim rodzaju "sala tronowa". Zmęczona życiem Maria Konopnicka siedzi na wielkim fotelu pośrodku, a wokół niej migają światła i dziwne obrazy na monitorach. Nazwa "Skanery pamięci" wiele wyjaśnia, jednak kilka minut w pomieszczeniu powoduje wrażenie, że za chwilę dostaniemy oczopląsu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyjątkowa wystawa robi wrażenie. Bilety wstępu zaskakująco tanie
Nasza przewodniczka snuje opowieść o pierwszych latach życia pisarki, o jej trudnym dzieciństwie, o rodzeństwie, o śmierci matki... Gdy przechodzimy do korytarza, napotykamy lekko przerażającą postać gipsowej czy może porcelanowej dziewczynki w koszuli nocnej. Klasyczne dziecko z horrorów z pustym wzrokiem utkwionym w dali. Nazwa tego miejsca "Dom cichy" i następująca po nim szpara w drzwiach, za którą pojawiają się hologramowe widma, to miejsca, które mogą zaintrygować, ale i przerazić.
Stamtąd już tylko dwa kroki do "wielkiej szuflandii". Jej nazwa "Znaki dzieciństwa" w ogóle nie oddaje tego, co jest w środku. W każdej z podświetlonych szuflad, które zwiedzający mogą do woli otwierać i zamykać według własnego uznania, znajduje się jakaś rzecz ważna dla pisarki. Serwetki, symboliczne przedmioty, dziecięce sekrety, ozdoby choinkowe, chusteczki do nosa... To właśnie tam najdłużej zatrzymują się wszyscy zwiedzający i dają się wciągnąć w tę dziwną zabawę w podglądanie tego, co ukryte jest w środku.
Tu kończy się prawe skrzydło muzeum, czyli dzieciństwo pisarki. Przechodzimy do skrzydła lewego. Maria jest tam już żoną i matką, pisarką, redaktorką, feministką... Walczy z przeciwnościami losu, a nasza przewodniczka z przejęciem opowiada nam jej historię - mówi o tym, jak rozstaje się z mężem, jak jej mąż traci majątek, jak ona coraz bardziej traci z nim kontakt, jak walczy o pracę i dach nad głową, jak tuła się po przytułkach i pokonuje kolejne kłody pod nogami, aby utrzymać nie tylko siebie, ale i sześcioro dzieci, które przyszło jej samotnie wychowywać.
Dramat pisarki miał na imię Helena
W kolejnych komnatach o nazwach "Euforia", "Pierwsza ucieczka", "W biegu" i "Klatka" poznajemy jej dzieci - troje "dobrych" i troje "złych", a wśród nich szaloną córkę Helenę - poważnie chorą psychicznie dziewczynę, która jest wielkim zmartwieniem Marii, powodem jej strachu, wstydu i ogromnych problemów. Helena walczy o miłość i bycie zauważoną przez matkę, kradnąc, prostytuując się, napadając i grożąc śmiercią - sobie i innym. W jednym z pokoi na kilka chwil znajdujemy się razem z nimi - matką i córką - w potrzasku tych trudnych emocji i sytuacji bez wyjścia. To skrajnie przygnębiające miejsce - ciemne, z napisami kredą na czarnych ścianach.
Choć Maria Konopnicka jest pisarką, której utwory dość często przewijają się na różnych etapach edukacji, nigdy dotąd nie zapałałam do niej taką sympatią i zrozumieniem, jak podczas spaceru po tym dziwnym muzeum.
Gdy w opowieści o jej życiu dochodzimy do momentu, kiedy po latach tułaczki po świecie Maria dostaje w darze od narodu polskiego dworek w Żarnowcu, odczuwam niemal fizyczną ulgę, że wreszcie ma swój własny dom, że nareszcie może odpocząć i poczuć się bezpieczna.
Nie sądziłam, że muzeum autorki "Roty" i baśni "O krasnoludkach i sierotce Marysi" wzbudzi aż takie emocje. Nie sądziłam też, że może to być tak nowoczesne i niekonwencjonalne miejsce.
Kilka słów o twórcy nietypowej wystawy
Tu należy się kilka słów wyjaśnienia. Autorem projektu wystawy w muzeum Marii Konopnickiej w Suwałkach jest Michał Urban - postać nietuzinkowa - malarz, rzeźbiarz, scenograf, autor instalacji i projektant wnętrz, który obecnie zajmuje się głównie projektowaniem narracyjnych wystaw muzealnych w ramach Grupy Locus Solus.
Wystawa "Pieśń o domu" została udostępniona zwiedzającym 19 sierpnia 2022 r. Dzieli się na 11 scen. Zaskakuje połączeniem artefaktów, niezwykłych rozwiązań scenograficznych, instalacji rzeźbiarskich, grafik oraz nowoczesnych multimediów, które składają się na poszczególne sceny i towarzyszą narracji.
Każda scena to jakby osobne wspomnienie poetki. Obrana konwencja przedstawienia jej biografii jako ciągu wspomnień – wędrówki po zakamarkach jej umysłu, poznawania jej bujnej wyobraźni, marzeń, ambicji, sprzecznych emocji oraz przenikających się przeciwstawnych światopoglądów, zmusza widza do osobistej interpretacji i refleksji.
Gdzie i kiedy odwiedzać muzeum
Muzeum mieści się przy ul. Kościuszki 31 w Suwałkach i czynne jest w okresie od września do czerwca od wtorku do piątku w godz. 8.00 – 16.00, a w soboty i niedziele w godz. 9.00 – 17.00. W okresie wakacyjnym (lipiec-sierpień) muzeum otwarte jest od wtorku do niedzieli w godz. 9.00 – 17.00. Wstęp na wystawę stałą jest bezpłatny. Płatne są natomiast różne zajęcia dodatkowe i warsztaty, których kalendarz można znaleźć na stronie muzeum.
Niezależna opinia redakcji. Materiał został zrealizowany podczas wyjazdu na zaproszenie Urzędu Miasta w Suwałkach