Na jantarowym szlaku. Czyli bursztyn i inne atrakcje nad Bałtykiem
25.10.2018 14:56, aktual.: 27.10.2018 15:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jesień to idealny czas, by wyruszyć na poszukiwanie morskiego złota. Wprawdzie żywiczne bryłki nie są produktem sezonowym, jednak latem znalezienie okazu większego niż ziarnko grochu to wielka sztuka. Po części odpowiadają za to tłumy turystów, którzy od świtu do nocy przeszukują nadbałtyckie piaski.
Przede wszystkim jednak "wychodzeniu" bursztynu z wody nie sprzyja letnia pogoda. Żywiczne pokłady leżą sobie spokojnie na dnie morza, pod warstwą piasku, kłębiącymi się na dnie wodorostami, drewnem i rozmaitym innym "śmieciem", który dostał się do wody. Dopiero silne wiatry, które u nas wieją zazwyczaj od jesieni do wczesnej wiosny, podrywają z dna Bałtyku cały ten bałagan i wyrzucają go na plaże.
Planując wyprawę na bursztyn, warto sprawdzić, gdzie pojawia się on najczęściej i najobficiej. Dobrze też przygotować sobie plan awaryjny, na wypadek gdyby morze okazało się dla nas nieszczególnie łaskawe i nie wyrzuciło złotych bryłek na brzeg. W takim wypadku zyskamy sporo czasu na zwiedzanie. A pięknych miejsc w bursztynowych rejonach nie brakuje.
Plan A - czyli zbieramy bursztyny!
Sztormy na Bałtyku najczęściej szaleją w nocy. Nic więc dziwnego, że profesjonalni zbieracze czy poławiacze bursztynu, na poszukiwania wyruszają wczesnym rankiem. Jeśli liczymy na poważne znalezisko, musimy być na plaży już o świcie. Bez specjalnego stroju i siatki na długim drągu nie mamy szansy dobrać się do bryłek, kusząco prześwitujących w kłębowiskach wodorostów, które kotłują się w wodzie. Te łupy * przypadną specjalistom*. Jednak na plaży też mamy szansę na ciekawe zbiory. Przede wszystkim powinniśmy dobrze przeszukać wyrzucone na piasek kawałki drewna i wodną roślinność. Bursztyn wyszedł z wody wraz w nimi i jest ogromna szansa, że znajduje się właśnie tam. Warto też zajrzeć do niewielkich oczek wodnych i kałuż powstałych na plaży.
Pamiętajmy też, że bursztyn bursztynowi nie równy. Nie wszystkie kawałki będą przejrzyste i złote. Jantar może mieć kolor od niemal białego, przez wszystkie odcienie żółci, pomarańczu i czerwieni, aż po prawie czarny. Dlatego uważnie przyglądajmy się znaleziskom.
Gdzie na bursztyn?
Trudno przewidzieć, gdzie w danym momencie ruszy złoże. Z całą pewnością jednak za najbardziej bursztynodajny obszar Polski uważana jest część wybrzeża od Gdańska - Sobieszewa, przez całą Mierzeję Wiślaną aż do Piasków i granicy polsko-rosyjskiej. Wyspa Sobieszewska, Mikoszewo, Jantar, Stegna, Kąty Rybackie, Krynica Morska, Piaski… każde z tych miejsc słynie z bursztynu. Złoto Bałtyku nie jest jednak jedyną atrakcją tych okolic. Nawet jeśli szczęście nam nie dopisze i jantaru nie znajdziemy, możemy być pewni, że * nie stracimy czasu * zwiedzając okolice.
Wyspa Sobieszewska - ptasie królestwo
Poszukiwanie bursztynów na Wyspie Sobieszewskiej warto połączyć z wizytą w dwóch wyjątkowych rezerwatach przyrody. Pierwszy z nich Mewia Łacha, znajduje się przy ujściu Wisły. Drugi - Ptasi Raj, przy wylocie Wisły Śmiałej.
Kierując się od centrum Gdańska, najpierw trafimy do Ptasiego Raju. Ten niezwykły rezerwat docenią nie tylko ornitolodzy. Malowniczo poprowadzona ścieżka dydaktyczna dostarczy nie tylko wiedzy, ale także wspaniałych widoków. Aby w pełni zachwycić się okolicą warto wdrapać się na ustawione wzdłuż trasy wieże widokowe. Przy dobrej pogodzie będziemy mogli z wysokości podziwiać nie tylko na mierzeję, ale także przybrzeżne jeziora. Wybierając się do Ptasiego Raju, dobrze jest zabrać ze sobą lornetkę. Pozwoli nie tylko dojrzeć więcej z punktów widokowych, ale też dokładnie się przyjrzeć niezwykłym mieszkańcom rezerwatu - przedstawicielom przeszło 200 gatunków ptaków, od przelotnych, przez małe ptaki śpiewające, po duże gatunki wodne i błotne.
Po przeciwnej stronie wyspy znajduje się inny ptasi rezerwat - Mewia Łacha. Dla spragnionych kontaktu z naturą turystów wyznaczono w nim ścieżkę, która pozwala przejść przez chroniony teren od Wisły na plażę, wzdłuż piaszczystego cypla. Wejście na sam cypel i piaszczyste wysepki na wodzie jest zabronione. Wszystko po to, by nie zakłócać spokoju mieszkańców tego terenu. Jak sama nazwa wskazuje są to m.in. mewy - małe i pospolite. Mewia Łacha to także dom dla wielu innych wodnych ptaków. Są wśród nich ostrygojady, rybitwy rzeczne, białoczelne i bardzo rzadkie w Polsce, rybitwy czubate. Te i inne gatunki najlepiej podejrzymy, jeśli na spacer zabierzemy lornetkę. Dobry sprzęt optyczny przyda się też do obserwowania mieszkających tu morskich ssaków. Przy odrobinie szczęścia na piaszczystych łachach dostrzeżemy wylegujące się w słońcu foki szare, a może nawet, znacznie u nas rzadsze, foki pospolite.
Mierzeja Wiślana - rezerwat ornitologiczny "Kąty Rybackie"
Nie tylko Wyspa Sobieszewska stanowi raj dla ptaków. Także na mierzei utworzono dla nich strefy chronione. Rezerwat ornitologiczny "Kąty Rybackie" to jedno z najbardziej niezwykłych, pod względem przyrodniczym miejsc, nie tylko na wybrzeżu, ale w całym kraju. Zamieszkuje je bowiem ogromna *kolonia kormoranów *- przeszło 6 tysięcy par. Imponujące ptaki gniazdują na obszarze około 100 ha i całkowicie zmieniły obraz tego terenu.
Kormoran, od dawna uważany za rybackiego szkodnika, nie ma łatwego życia. Tępiony przez ludzi na terenie całej Europy, w latach 40 XX w. został wytrzebiony do tego stopnia, że stał się gatunkiem zagrożonym i trzeba było poddać go ochronie. Dziś ptak nadal nie cieszy się sympatią i to nie tylko wśród rybaków. Jego odchody zawierają wiele szkodliwych substancji, więc drzewa, na których gniazdują w ciągu kilku lat umierają. Pojedyncze, wyschnięte rośliny, są niemal niedostrzegalne, jednak, gdy okolicę zasiedli duża kolonia, całe połacie lasu zmieniają się w martwe widma. Ich widok robi piorunujące wrażenie. Tym bardziej, że w koronach wyschniętych drzew, łatwo dostrzec duże gniazda, a także ich mieszkańców.
Kolonia zamieszkująca rezerwat "Kąty Rybackie" jest największą w Polsce i jedną z największych w Europie. Siedlisko dzielą z czaplą siwą, którą także nietrudno spotkać na terenie rezerwatu. Warto odwiedzić to miejsce, bo jest jedyne w swoim rodzaju.
Krynica Morska - czyli latarnia morska i Wielbłądzi Garb
Jeśli bursztyn nie dopisze, albo po porannym polowaniu na Złoto Bałtyku zostanie nam czas na eksplorowanie okolicy, wybierzmy się do Krynicy Morskiej. Stolica mierzei słynie przede wszystkim z latarni morskiej. Czerwona okrągła wieża ma przeszło 25 metrów wysokości i już z daleka przyciąga wzrok przyjezdnych. Ciekawsze od podziwiania budowli z zewnątrz jest jednak wejście do środka i wdrapanie się na galerię u szczycie, skąd doskonale widać okolicę.
Jeśli jednak podziwianie widoków chcemy połączyć z wymagającym spacerem, wybierzmy się na Wielbłądzi Garb. Pod tą przemawiającą do wyobraźni nazwą kryje się *najwyższa stała wydma w Europie * i przy okazji najwyższe wzniesienie na całej Mierzei Wieślanej. Grzbiet wydmy pnie się na wysokość blisko 50 metrów, a można się na niego dostać malowniczą ścieżką, której część stanowią drewniane schody. Nagrodą za wspinaczkę są piękne widoki rozpościerające się z ustawionej na szczycie wieżyczki.
Jeśli podziwianie mierzei z lotu ptaka jeszcze nam się nie znudziło, możemy zdobyć jeszcze jedną wydmę - mierzącą 40 metrów Górę Pirata. Choć jest niższa od Wielbłądziego Garbu przyciąga turystów jeszcze wspanialszymi widokami na Bałtyk i Zalew Wiślany, a do tego owiana jest legendą. Podobno to z jej szczytu obserwował morze stary pirat, który miał tu swoją siedzibę, a w miejscu, gdzie dziś stoi wieża widokowa, wykopał głęboki dół, w którym ukrył najcenniejsze ze swoich pirackich skarbów.
Pięknych, tajemniczych i ciekawych miejsc jest na mierzei znacznie więcej. Jeden dzień to z pewnością zbyt mało by odkryć je wszystkie i nasycić się urodą tutejszej przyrody. Dlatego bez obaw ruszajmy na bursztyn. Nawet jeśli morze nie będzie dla nas łaskawe, z pewnością znajdziemy wiele pomysłów na to, by pięknie spędzić czas na mierzei.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl