Na starość marzenia się spełniają. Emeryt w podróży życia na Syberię
Gene Green, niepełnosprawny amerykański weteran wojny w Wietnamie, od dawna miał jedno marzenie. Chciał pojechać na Syberię, by tam uczyć się języka rosyjskiego. Wszystko zaczęło się bardzo nietypowo, od spotkania z Polakami.
Syberia ma status jednego z najbardziej niedostępnych miejsc na świecie. To region odwiedzany raczej przez osoby, które poszukują ekstremalnych wrażeń. Dzika przyroda i surowy klimat (-50 st. C zimą, upały nie do zniesienia latem) nie ułatwiają zadania.
Wśród amerykańskich emerytów raczej nie ma zbyt wielu ochotników na syberyjską wyprawę. Ale Gene Green należy do wyjątków. Dla staruszka pochodzącego z hrabstwa Valencia (stan Nowy Meksyk)
podróż na Syberię od dawna stanowiła jeden z życiowych celów. Niedawno udało mu go się zrealizować.
W czasie swej podróży Greene chciał zaznajomić się z rosyjską kulturą, a dodatkowo pouczyć się języka rosyjskiego. Pierwotnie chciał nauczyć się polskiego; było to za czasów, gdy służył w armii i przebywał w Niemczech. Poznał wówczas wielu pracowników z Polski i zapałał sympatią do kultury "biało-czerwonych". Korepetytorzy zasugerowali mu, by - zanim zacznie się mierzyć z uchodzącym za bardzo trudny językiem polskim - poznał najpierw podstawy rosyjskiego. Amerykanin postanowił skorzystać ze wskazówki. Jednak zanim zajęcia z języka Puszkina na dobre się rozkręciły, Gene został wysłany na służbę do innej części świata.
Rosja oczami niepełnosprawnego weterana
Po wielu latach Greene zyskał szansę odwiedzenia Rosji. Jak wyjaśnia, decyzję o realizacji dawnego pragnienia podjął nagle. Pamiętając niewiele słów i zwrotów z języka rosyjskiego, zarezerwował bilety i ruszył w daleką podróż - najpierw do Moskwy, a potem na wschód, w kierunku Syberii. Po wylądowaniu w stolicy Rosji przyszło pierwsze zdziwienie.
- Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Myślałem, że to będzie jak Europa. Aż tak bardzo się nie pomyliłem - opowiada mężczyzna. Przyznaje jednak, że wiele rzeczy stanowiło dla niego niespodziankę.
Moskwa z jednej strony, z całą swoją majestatyczną, wielkomiejską zabudową, kojarzyła mu się z europejską stolicą. Z drugiej strony, z uwagi na brud i chaos, przywodziła mu na myśl także meksykańskie Ciudad Juárez. Greenowi nie do końca podobało się podejście do osób niepełnosprawnych. Zauważył, że tamtejsze sklepy oraz obiekty nie mają zbyt wielu udogodnień przeznaczonych dla ludzi, którzy mają problemy z poruszaniem się.
Zobacz też: Niezwykły bezdomny. Kocha polską literaturę, sam pisze wiersze i uczy się języków
Tuż po przybyciu obcokrajowiec miał duże problemy z wymianą waluty. Musiał błąkać się po kolejnych placówkach bankowych, ale nikt nie potrafił mu wyjaśnić, dlaczego wymiana nie jest możliwa. Niemałym problemem okazała się bariera językowa. Niewiele osób potrafi w Rosji porozumiewać się w języku angielskim, poza hotelami czy placówkami obsługującymi turystów jest to niemal niemożliwe.
Od samego początku pobytu w Rosji Gene intensywnie uczył się języka i bardzo szybko zaczął używać prostych zwrotów, których znajomość pozwoliła mu się dogadywać z miejscowymi. Dzięki temu mógł pojechać dalej na wschód.
Języki słowiańskie być języki trudne
Dużą niespodziankę stanowił dla Amerykanina fakt, że kiedy ruszył z Moskwy w głąb kraju, nie był w stanie tak naprawdę odróżnić dialektów. Jak tłumaczy, choć odległości były gigantyczne, wszyscy porozumiewali się tak samo.
- Dystans, jaki dzielił mnie od Moskwy do najdalszej części, do jakiej dotarłem, wynosił 6 dni jazdy pociągiem. To, co udało mi się zauważyć, to brak regionalnych akcentów. Wszędzie był taki sam – przyznał Green.
Inną rzeczą, na którą uwagę zwrócił podróżnik, był brak uśmiechu na twarzach ludzi. Gene podkreśla przy tym, że nie miał poczucia, iż Rosjanie są niegrzeczni - to po prostu inna kultura i inna mentalność. Zdaniem emeryta, w przeciwieństwie do wielu innych krajów, które odwiedził, ludzie w Rosji, gdy nie widzą powodu, dla którego mieliby się uśmiechać, po prostu tego nie robią. - Jeśli uśmiechasz się albo śmiejesz w miejscu publicznym bez wyraźnego powodu, możesz zostać uznany za osobę chorą psychicznie - opowiada staruszek.
Co ciekawe, duże wrażenie zrobiło na nim sprawne funkcjonowanie komunikacji miejskiej, szczególnie w Tomsku, gdzie spędził ponad 10 tygodni.
Oprócz tego, że Gene'owi udało się poznać bliżej Rosję, zobaczyć wiele pięknych miejsc, wykonać tysiące fotografii i poznać przyjaznych ludzi. Jak twierdzi mężczyzna, najbardziej cieszy go fakt, że zbliżył się do celu i lepiej poznał język rosyjski. Było to znacznie trudniejsze niż wcześniej przypuszczał. Gdy komunikował się z miejscowymi, zazwyczaj wywoływał rozbawienie na twarzach rozmówców.
Jeszcze przed wyprawą na Syberię Green sądził, że z nauką pójdzie mu lepiej. Uważał, że skoro wcześniej bez problemu zaznajomił się z hiszpańskim, niemieckim i wietnamskim, to teraz też mu będzie łatwo i szybko. Ciekawe, czy kiedyś wróci jeszcze do pomysłu poznania języka polskiego.
Choć decyzja o wyjeździe do Rosji została podjęta przez niego nagle, Green nie wyklucza, że jeszcze kiedyś, pod wpływem impulsu, znów zdecyduje się na podobny wyjazd. Stwierdził, że syberyjska podróż pod wieloma względami otworzyła mu oczy.