Ludzie zjeżdżają tu z różnych stron. W weekendy trudno zaparkować
Ta atracja turystyczna jest jak motyl: bardzo kolorowa, bardzo delikatna i "żyje" niezwykle krótko. Dzięki niej maleńka wieś na Żuławach na kilkanaście dni w roku staje się jednym z najpopularniejszych miejsc w województwie pomorskim, a zaparkowanie samochodu w tym rejonie w weekend graniczy z cudem.
18.04.2024 | aktual.: 30.04.2024 06:19
Oto #TopWP. Przypominamy najlepsze materiały ostatnich miesięcy.
Błotnik to nieduża wioska położona na Żuławach Gdańskich. Na co dzień zamieszkuje ją 340 osób. Żeglarze znają to miejsce, ponieważ kilka lat temu właśnie tutaj wybudowana została wspaniała marina na Martwej Wiśle, która jest częścią szlaku wodnego Pętla Żuławska.
Plantacja na Żuławach
Nie dla wodniackich atrakcji zjeżdżają tu jednak na przełomie kwietnia i maja tysiące ludzi. Atrakcją, która przyciąga zarówno turystów, jak i miejscowych, jest wielkie pole tulipanów o nazwie "O rany, tulipany!". Wydawać by się mogło: nic w tym nadzwyczajnego. Plantacji tulipanów jest na Żuławach sporo. W końcu to taka nasza mała Holandia.
Ta w Błotniku jest jednak wyjątkowa, ponieważ jest to właściwie ogromny ogród, do którego wejść może każdy. Każdy może zrywać w nim tulipany, każdy może się wśród nich fotografować i każdy może w jego otoczeniu urządzić sobie piknik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdy zbliżamy się do Błotnika, ze wszystkich stron otaczają nas pola rzepaku, który w tym roku już teraz, w połowie kwietnia, zaczyna powoli rozkwitać. W oddali majaczy jednak pstrokaty kawałek ziemi w kolorowe pasy. Choć jest środek tygodnia, godzina 12 w południe, samochodów parkujących w jego pobliżu nie brakuje. Przeważają emeryci, ale są też rodziny z dziećmi, pary przyjaciół oraz kilka osób z profesjonalnym sprzętem do fotografowania i nagrywania. Nad polem lata też dron, drugi już czeka, żeby wystartować.
Jest świeżo po deszczu, więc każdy z gości ma szansę poczuć w praktyce, skąd wzięła się nazwa Błotnik i jak wyglądają słynne żuławskie gleby z bliska. Bardzo szczelnie oblepiają buty z każdej strony. Choć nogi podnosi się ciężko, nie zniechęca to nikogo.
Każdy chce zrobić zdjęcia
Każdy z gości dostaje "na dzień dobry" płaski koszyk wiklinowy oraz zostaje poinstruowany, w jaki sposób można zrywać kwiaty. W pierwszej chwili nikt jednak nie zajmuje się zbieraniem tulipanów, tylko wyjmuje telefon i robi zdjęcia.
Ci, którzy przyjechali tu głównie dla fotografii, mają już pozajmowane strategiczne pozycje, rozstawiają się na ustawionych gdzieniegdzie mostkach, ławeczkach i innych elementach małej architektury. Bo choć widoki są fantastyczne, zrobienie tu dobrej fotki nie jest wcale takie proste.
- Na pomysł urządzenia takiego miejsca wpadliśmy pod wpływem inspiracji ze strony naszej rodziny - mówi nam Mariola Luzar, współzałożycielka pola tulipanów w Błotniku. - Nasi krewni prowadzą podobne ogrody we Włoszech i w Stanach Zjednoczonych i w obydwu miejscach cieszą się one wielką popularnością. Postanowiliśmy więc też spróbować i cztery lata temu po raz pierwszy obsadziliśmy pole tulipanami. Przez pierwsze dwa lata uprawialiśmy je w Cedrach Wielkich - kilka kilometrów stąd, a od ubiegłego roku jesteśmy w Błotniku.
Pani Mariola i jej mąż Tomasz nie pochodzą z Żuław. Przyjechali tu ze Świętokrzyskiego. Razem z parą wspólników - Anną van den Burg-Czekałą i jej mężem Bastianem - postanowili przenieść doświadczenia zdobyte w Holandii na teren północnej Polski.
Nasza mała Holandia
- Nieprzypadkowo mówi się o Żuławach, że to taka polska Holandia - śmieje się założycielka ogrodu. - Warunki są tu bardzo zbliżone. Wiem to, bo przez kilka lat pracowałam na plantacjach tulipanów w Niderlandach, więc mam porównanie.
Gdy wchodzimy pomiędzy rzędy kwiatów, samo nasuwa się pytanie: ile ich tu jest? Jeden z właścicieli bez namysłu odpowiada: milion. Na początku nie jestem pewna, czy mówi serio, czy żartuje, rzucając pierwszą wielką liczbę, jaka mu przyszła do głowy. Ale jego żona upewnia mnie, że wszystko się zgadza.
- Mamy tu dwa hektary pola, na każdy hektar wchodzi około 600 tys. cebulek, więc po odliczeniu wolnych przestrzeni wychodzi milion - wyjaśnia mi.
Czytaj także: Żuławy Wiślane. Depresyjne tereny w Polsce
Gdy pytam, czy z takiego przedsięwzięcia, które zarabia na siebie tylko kilkanaście dni w roku, da się żyć, od razu odpowiada, że nie.
- Tego akurat nie robimy dla pieniędzy, tylko dlatego, że kochamy kwiaty - mówi z uśmiechem Mariola Lazur. - To znaczy, żeby było jasne - tak w ogóle my żyjemy z uprawy kwiatów, bo poza tym ogrodem mamy także, w zupełnie innym miejscu, prawdziwą plantację tulipanów, które hodujemy na cebule i eksportujemy do Holandii. Ale ogród tulipanowy jest dla ludzi, żeby mogli spędzić tu czas, zobaczyć z bliska piękno tych kwiatów, nacieszyć się nimi, popróbować swoich sił w samodzielnym komponowaniu bukietów z tulipanów. Gdy kupią bilet wstępu, mogą tu przebywać od rana do wieczora.
Choć dzień, w którym odwiedziłam tulipanowe pole, jest chłodny i lekko deszczowy, dla tulipanów jest to optymalna pogoda. Nie rozwijają się zbyt szybko, ich płatki są mocne i nie są narażone na palące słońce. Ale oczywiście dla osób, które chciałyby spędzić tu więcej czasu, słoneczna pogoda byłaby bardziej wskazana.
Czytaj także: Przybysze z Niderlandów. Wiedzieli jak zapanować nad wodą. "Mało znany kawałek naszej historii"
Na polu w Błotniku rośnie kilkanaście gatunków tulipanów, zarówno o tradycyjnym pokroju i kolorystyce, jak i rzadziej spotykanych tulipanów dwukolorowych, podwójnych, papuzich i wielu innych. Wśród nich najliczniejsze są odmiany Triumph Princess Irene, Orange Princess, Rococo, Debutante, Triumph Pretty, Strong Gold.
O rany, tulipany!
Pole tulipanów znajduje się we wsi Błotnik koło Cedrów Małych, naprzeciwko mariny żeglarskiej. Bilet wstępu dla osoby dorosłej kosztuje 10 zł i w cenie tej są już trzy tulipany. Każdy kolejny kwiat kosztuje 2 zł. Pole działa, dopóki są na nim kwiaty, a to z kolei zależy od pogody - w tym roku istnieje spora szansa, że tulipany dotrwają do majówki. Ogród zaplanowany został w taki sposób, aby poszczególne odmiany różniły się momentem kwitnienia, więc jeśli nawet spóźnicie się na odmiany wczesne, zawsze jeszcze pozostaną odmiany późne.