Przybysze z Niderlandów. Wiedzieli jak zapanować nad wodą. "Mało znany kawałek naszej historii"
Podróżując przez Żuławy, bardzo często możemy natknąć się na określenie "mennonicki". Kim byli mennonici - przybysze, którzy pozostawili po sobie tak wiele śladów na depresyjnych terenach delty Wisły? Skąd się tu wzięli i dlaczego tak mało o nich wiemy? O codziennym życiu tej mniejszości religijnej opowiada w rozmowie z Magdą Żelazowską pisarka Sylwia Kubik, autorka powieści "Mennonitka i hrabia".
Magda Żelazowska: "Mennonitka i hrabia" to pierwsza powieść obyczajowa opowiadająca o mennonitach żyjących na polskich ziemiach. Akcję książki osadziłaś na Żuławach pod koniec XIX w. Dlaczego zdecydowałaś się na taką lokalizację i czas?
Sylwia Kubik: Chciałam opisać mniej znany, ale bardzo ciekawy kawałek naszej historii. Często mówi się o wojnach, powstaniach narodowych, ale rzadziej o Polsce jako kraju, który przyjmował ludzi innych narodowości i pozwalał im żyć tak, jak chcieli, zgodnie z własną tradycją.
Jedną z takich grup byli mennonici?
Przybyli na Pomorze z Holandii w połowie XVI w. Ich społeczność liczyła ogółem na całych Żuławach nieco ponad 9 tys. osób. To im zawdzięczamy m.in. odwodnienie Żuław - dzięki wiedzy, jaką przywieźli z Holandii, kontynuowali proces osuszania tamtejszych ziem rozpoczęty w czasach krzyżackich. Mennonici byli prostymi ludźmi, niewykształconymi, żyjącymi z pracy własnych rąk, posiadającymi jednak dużą wiedzę i umiejętności. Wiedzieli na przykład, jak odpowiednio kształtować teren, budować funkcjonalne zagrody na terenach zalewowych. Żyli według własnych zasad i wartości.
Skąd czerpałaś wiedzę na ich temat?
Kanwę powieści stanowił "Dziennik żuławski 1878" spisany przez mennonitę Heinricha Dycka, niedawno przetłumaczony i opublikowany w ramach biblioteki kwartalnika "Prowincja". Te zapiski nie są ciekawe literacko - opisują prace gospodarcze, rodzaje maszyn, pogodę – ale stanowią cenne źródło wiedzy o mennonitach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odwiedziła Portugalię. Co warto stamtąd przywieźć?
Reprezentowali oni odłam protestantyzmu, przy czym nie było u nich pastora czy typowej hierarchii kościelnej. Starszy zboru nie musiał być najstarszy wiekiem, tylko najmądrzejszy życiowo, uczciwy, obiektywny.
Mennonici wyróżniali się także na inne sposoby. Czytania i pisania uczyli się zarówno chłopcy, jak i dziewczęta. Każdy musiał umieć studiować Biblię. Byli pacyfistami, nie posiadali broni, nie brali udziału w żadnych walkach, co zagwarantował im polski król. Ze względu na to, że osiedlili się na zalanej ziemi, którą musieli odwodnić, dostali preferencyjne warunki podatkowe. Byli przezorni i stworzyli sobie fundusz na wypadek pożarów czy zalania. Były to jedne z pierwszych ubezpieczalni w Polsce. Mieli też domy opieki działające przy kościołach.
Byli bardzo postępowi.
A jednocześnie bardzo pracowici i uczciwi. Niestety z czasem doszło do degradacji tej grupy społecznej. Po latach, gdy osuszyli ziemię, musieli płacić coraz wyższe podatki. Płacili również za to, że nie służyli w wojsku. Nie mogli składać przysiąg i przyjmować zobowiązań, nie mogli więc pełnić żadnych funkcji urzędowych. Prawie nie wychodzili poza swoją społeczność, co utrudniało ich asymilację.
Twoja książka zadaje pytanie, czy możliwe byłoby połączenie polskiej szlachty z mennonickim chłopstwem? Czy historia zna takie przypadki?
Opisana przeze mnie fabuła nawiązuje do prawdziwych zdarzeń. Potomkowie tego mieszanego małżeństwa żyją, próbowałam nawiązać z nimi kontakt, ale nie byli zainteresowani rozmową. Wiedziałam, że taki związek istniał naprawdę, ale resztę musiałam wymyślić.
Czytaj także: Pływającym domem po Żuławach
Lubimy badać historię naszych przodków. Czy powieść "Mennonitka i hrabia" jest dla ciebie ważna z osobistych powodów?
Interesuję się przeszłością mojej rodziny. Niedawno ukazała się książka, która opowiada historię moich dziadków. Pochodzę z opisywanych przeze mnie stron, mieszkam na pograniczu Powiśla i Żuław. Kiedy zaczęłam pisać książki, postanowiłam skupić się na opisywaniu tych terenów, ponieważ mają bardzo ciekawą, ale nieznaną szerzej historię. Postawiłam sobie za cel ją zgłębiać i promować. Dokopałam się nawet do obecności Wikingów na Żuławach.
Czy w Polsce istnieją aktywne społeczności menonickie?
Potomkowie polskich menonitów żyją dziś głównie w okolicach Elbląga. Mennonici nie przywiązywali się do ziemi, ich ojczyzna była tam, gdzie mogli kultywować swoją wiarę. Z Polski emigrowali do Rosji, później do Kanady oraz do Ameryki i głównie tam dziś żyją. Przyjeżdżają na coroczny zlot mennonitów na Żuławach.
Gdzie dziś szukać śladów menonitów?
Widać je w żuławskich miejscowościach. Często wydaje nam się, że tutejsze zabudowania są poniemieckie, a często są pomennonickie.
Można tu spotkać tradycyjne zagrody, cmentarze. Moja książka dzieje się na terenach obecnej gminy Stegna w powiecie nowodworskim: w Tujsku, Izbiskach, Stobcu, ale też w Chełmku i Żuławkach.
Kiedy szukałam materiałów i charakterystycznych mennonickich zagród olęderskich, odwiedziłam też gminę Markusy. Ciekawa jest wieś Zwierzno, gdzie każdy dom jest inny, jest chata rybacka, dom podcieniowy, zagroda olęderska... Istnieje cały szlak śladami mennonitów, istnieje poświęcona mu strona internetowa i aplikacja. Muzeum w Nowym Dworze Gdańskim ma wystawę, gdzie można obejrzeć stroje, elementy wyposażenia. Warto poznać ten mniej znany fragment polskiej historii.