Krokodyle
Odsuńmy więc na bok krzykliwe nagłówki w mediach i przyjrzyjmy się statystykom. Rekiny zabijają średnio 10 osób rocznie. Podobnie wilki czy niedźwiedzie. Lwom i słoniom przypisuje się po ok. 100 śmiertelnych ataków na ludzi, tymczasem krokodyle co roku uśmiercają średnio aż 1000 osób! I to nie tylko te afrykańskie (w tym przypadku zagrożeni są głównie miejscowi, a turyści raczej są bezpieczni, bo zazwyczaj wpływają na ich terytorium na pokładzie rzecznego statku i nie kąpią się poza wyznaczonymi miejscami), ale również australijskie. W Australii występują dwa gatunki, mniejsze - słodkowodne i większe - słonowodne. Te ostatnie, pieszczotliwie nazywane przez miejscowych the salties, żyją przede wszystkim w wodzie słodkiej, ale wyróżniają się tym, że tolerują również wodę słoną. Najbardziej trzeba uważać w północnej Australii - spotkać je można głównie w pobliżu ujść rzeki do oceanu oraz w jeziorach, rzekach i potokach do około 100 kilometrów w głąb lądu. Jeśli kempingujemy, pamiętajmy, by rozbić namiot
przynajmniej 50 metrów od wody. Oczywiście nie kąpiemy się poza obszarami oznaczonymi jako bezpieczne, a jeśli płyniemy łódką, nie wkładamy stóp ani rąk do wody - krokodyl potrafi wyskoczyć nad powierzchnię z prędkością torpedy. W pościgu za "zwierzyną" może również wybiec z wody na brzeg i rozpędzić się do 30 km/h. I choć po kilkunastu metrach zmęczy się i zatrzyma, nie spacerujmy bezpośrednio nad wodą, uważajmy na dzieci i psy. W Stanach Zjednoczonych najwięcej wypadków zgłaszanych jest na Florydzie, gdzie zamieszkuje liczna populacja aligatorów. Na szczęście zgłoszenia zazwyczaj dotyczą niespodziewanych wizyt w przydomowych basenach czy ogródkach, a ataki na ludzi zdarzają się rzadko (kilka rocznie).