Największe grzechy turystów w Tatrach. "Zapominają, że są w górach, a nie w parku miejskim"
Turyści w górach są niereformowalni. Co roku popełniają te same błędy. Dziwi ich, że po zachodzie słońca robi się ciemno, zimą na szlaki wychodzą w adidasach i są zaskoczeni, gdy widzą zwierzęta w lesie. Z ich bezmyślnością muszą zmagać się ratownicy, którzy zdarzenia opisują w cotygodniowej kronice TOPR. Czytając ją, nasuwa się pytanie: czy ludzie na pewno mają świadomość, że zimą w górach leży śnieg?
Ratownicy zimą mają pełne ręce roboty. Nawet rozmowę z dużurnym musiałam prowadzić na raty, bo przecież reagował na bieżące zdarzenia. "Musimy przerwać", "oddzwonię" - słyszałam.
Większa część zgłoszeń związana jest z urazami i kontuzjami, ale w wielu przypadkach akcji ratunkowej z pewnością można by było uniknąć, gdyby turyści byli odpowiednio przygotowani. Niestety spora grupa wyrusza w góry zimą nie mając pojęcia o takiej wyprawie. Czytając kroniki ciężko nie odnieść wrażenia, że wciąż popełniają te same błędy i dokładają pracy ratownikom.
- Wiele wypadków spowodowanych jest brakiem świadomości. Część turystów zapomina, że znajduje się w górach, a nie w parku miejskim, gdzie ktoś przygotował uliczki, postawił latarnie, kosze na śmieci i ławeczki. Mieliśmy nawet telefony ze skargami, że po Tatrach chodzą zwierzęta. Turyści wymagali, żebyśmy coś z tym zrobili. Trzeba ludzi uświadamiać, że to oni wtargnęli do domu zwierząt. Zapominają, że w górach jest zupełnie inaczej, a cywilizacja pozostała daleko - mówi Wirtualnej Polsce ratownik TOPR Marcin Józefowicz.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
W adidasach po oblodzonych szlakach
Notorycznie zdarza się, że TOPR jest powiadamiany o urazach, których turyści nabawili się…. na drodze do Morskiego Oka. Takie zgłoszenia nasilają się w okresie świąteczno-noworocznym i podczas ferii, gdy pod Tatry zjeżdżają tłumy i ruszają w góry, niezależnie od warunków, które często są wymagające. "Nasuwa się pytanie, czy turyści decydujący się na wycieczkę do Morskiego Oka mają świadomość, że wędrują w górach, gdzie zimą na drodze leży śnieg i bywa ślisko" – czytamy w jednej ze styczniowych kronik. Niestety turyści często wyruszają na szlaki bez odpowiedniego obuwia. Pół biedy, gdy jest to droga nad Morskie Oko. Gorzej jak w adidasach porywają się na trudniejsze szlaki. Chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe.
Brak odpowiedniego sprzętu
W każdej zimowej kronice przewija się także hasło "brak odpowiedniego sprzętu". Turyści ruszają w Wysokie Tatry bez raków, kasku czy czekana. W tym sezonie doszło do groźnego wypadku w rejonie Przełęczy Liliowe. Małżeństwo schodziło z Beskidu. Poślizgnęli się i spadli – mężczyzna 350 m i utknął w jednym ze żlebów, a kobieta dotarła aż do tafli Zielonego Stawu. "W wyniku upadku turystka doznała urazu głowy i ogólnych potłuczeń, a jej mąż nie doznał żadnych obrażeń. Turyści nie posiadali odpowiedniego sprzętu (raki, czekan, kask) a wypadek ten należy rozpatrywać w kategorii Cudu Bożonarodzeniowego" – podsumował ratownik TOPR we wpisie. – W dolinie wystarczy nam oczywiście podstawowy sprzęt. Raki są potrzebne, gdy planujemy iść w teren wysokogórski albo np. chcemy dojść do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich – mówi Marcin Józefowicz.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
– Raki i czekan powinny być nieodłączną parą. Turyści często o tym zapominają. Same raki nic nam nie dadzą. Bez czekana nie jesteśmy w stanie utrzymać równowagi przy wspinaczce albo zahamować podczas zjazdu – dodaje ratownik TOPR.
Już ciemno? Ale jak to?
Także w okresie świąteczno-noworocznym i ferii zimowych, nasilają się zgłoszenia związane z... zapadaniem ciemności. Turyści zbyt późno wyruszają w góry i są zaskoczeni, że o godz. 16 jest już ciemno. Zaczyna się panika i dzwonienie po pomoc. "Wszystkim wybierającym się w Tatry sugerujemy, aby zapoznali się z aktualnymi warunkami panującymi na szlakach. Komunikaty te dostępne są na stronach internetowych TPN oraz TOPR. Przypominamy, że w górach podobnie jak na nizinach po zachodzie słońca robi się ciemno…" – czytamy w kronice. W okolicach sylwestra głośno było o turystach, którzy utknęli na trasie nad Morskie Oko. Zrobiło się ciemno, fiakrzy przestali jeździć, więc zamiast schodzić samodzielnie, kilkudziesięcioosobowa grupa obdzwoniła wszystkie służby w okolicy, żądając, żeby ktoś po nich przyjechał. A co najgorsze, nie była to pierwsza tego typu sytuacja.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
- Ciemność to nie jest wypadek losowy. Można sprawdzić, o której się ściemni i się na to przygotować. Należy zabrać w góry własne źródło światła i niech to nie będzie telefon komórkowy. On służy do dzwonienia. Używanie go jako latarki może doprowadzić do rozładowania baterii i ta podstawowa funkcja, czyli dzwonienie, nie będzie już dostępna – podkreśla Marcin Józefowicz.
Zagrożenie lawinowe – kompletny sprzęt powinien mieć każdy uczestnik
Podczas zimowych wypraw w góry należy pamiętać także o zagrożeniu lawinowym - jeśli istnieje - dowiemy się tego ze strony TOPR. Przed wyjściem w góry należy dopasować swoje plany do aktualnych i prognozowanych warunków w Tatrach. Jak czytamy na stronie TOPR, czynnikiem radykalnie zwiększającym zagrożenie lawinowe jest wiatr podczas i zaraz po opadach śniegu, oraz gwałtowne zmiany temperatury – szczególnie ocieplenie.
- Szanse przeżycia podczas wypadku lawinowego są wysokie podczas pierwszych 15 minut. Ratownicy w tak krótkim czasie nie są w stanie dotrzeć do osoby porwanej przez lawinę. Najważniejsza jest więc pomoc koleżeńska. Istotne jest posiadanie sprzętu (detektor lawinowy, sonda, łopatka) i umiejętność posługiwania się nim. Ok. 10 minut zajmuje odkopanie człowieka spod metrowej warstwy śniegu. Dlatego kompletny sprzęt powinien mieć każdy uczestnik wycieczki – mówi Marcin Józefowicz.
Zimą w górach łatwo się zgubić
Ratownicy muszą często interweniować, ponieważ turyści gubią drogę. Pokryte śniegiem szlaki są niewidoczne i jeśli ktoś nie zna dobrze Tatr rzeczywiście ma problem z odnalezieniem się. Ratownicy próbują naprowadzić turystów telefonicznie, ale nie zawsze jest to możliwe i wówczas muszą udać się na miejsce.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
- Zimą podstawą jest dobre zaplanowanie wycieczki. Planowanie nie w odniesieniu do szlaków, które są właściwe na lato. Nie w odniesieniu do śladów innych turystów, bo też mogą być one niewłaściwe. Najlepiej wybrać własny wariant bezpieczeństwa. Istotny jest dobór nachylenia i wystawy. Nawiązujemy do szlaku, wyszukując warianty dużo bezpieczniejsze – mówi Józefowicz. - Trzeba nauczyć się czytać mapę. Bez tego trudno określić, w którym miejscu jesteśmy, szczególnie po ciemku czy we mgle. Trzeba umieć analizować teren, po którym będziemy się poruszać. Koniecznie trzeba dopasować nasz wariant przejścia do panujących warunków – ostrzega ratownik TOPR.