Największe na świecie piwnice z winem znajdują się w… Mołdawii.
Jak są duże? Milestii Mici to 200 km wykutych w skale tuneli, Cricova jest trochę mniejsza - 120 km korytarzy. Obie piwnice tworzą całe podziemne miasta, z ulicami, skrzyżowaniami i znakami drogowymi.
Właściwie to trudno wyobrazić sobie coś podobnego. Zanim się nie zobaczy, to i uwierzyć ciężko. Na przykład w to, że do piwnicy wjeżdża się autobusem, takim na dwudziestu pasażerów. Jeżdżą po niej samochody i wagoniki kolejki napędzane silnikiem elektrycznym.
Prym wiedzie Milestii Mici, jest większa i dzięki temu bardziej znana. Posiada podwójny wpis do "Księgi rekordów Guinnessa". Jeden za bezkonkurencyjną długość podziemnych tuneli, drugi za największą kolekcję wina – wpis sprzed kilkunastu lat, podaje wielkość 1,5 mln butelek, ale ciągle dokładane są kolejne i dziś jest już ich niemal 2 mln.
W trakcie zwiedzania piwnicy zobaczyć możemy część kolekcji, a na koniec w przyzakładowym sklepie dokonać zakupów. Ceny nie są wysokie (od 5 do 15 euro), ale też uczciwie powiedzieć trzeba, że jakość nie jest najlepsza. Powszechna jest opinia, że Milestii Mici ciesząc się dużą sławą, zapomniała popracować nad jakością.
Obie piwnice znajduj ą się blisko Kiszyniowa. Milestii Mici położona jest na przedmieściach stolicy, w odległości 20 minut jazdy od międzynarodowego portu lotniczego. Cricova ulokowała się z drugiej strony, w kierunku na Stary Orgiejów, ze względu na swój wyjątkowy urok, stanowiący jedną z głównych turystycznych atrakcji Mołdawii.
Cricova, choć mniejsza, prezentuje się efektowniej i pewnie z tego powodu cieszy się lepszymi opiniami wśród zwiedzających. Podziemne korytarze i pomieszczenia, które oglądają turyści są ładnie urządzone. Położone 50 metrów pod powierzchnią, sale degustacyjne, wywierają spore wrażenie. Największa, zwana jest Prezydencką i to właśnie w niej pięćdziesiąte urodziny hucznie obchodził Władimir Putin. Z kolei Europejska wcześniej zwana była salą Gagarina, na pamiątkę wydarzeń, w trakcie których słynny kosmonauta tak serdecznie był w niej goszczony, że miał trudności z opuszczeniem tejże.
Pięknie prezentuje się sala Morska urządzoną tak, by przypominała, iż piwnica została wydrążona w miejscu, gdzie kiedyś znajdowało się dno Morza Sarmackiego. Jedna z sal zaaranżowana jest w stylu casa mare, czyli głównego pokoju tradycyjnego domu mołdawskiego.
W Cricovej, na głębokości 100 metrów, oglądamy linię do produkcji wina musującego tradycyjną szampańską metodą. Możemy zobaczyć też to, co udało się uratować ze słynnej kolekcji win Hermana Goeringa, w 1945 roku zagarniętej przez Armię Czerwoną. Najstarszym zdeponowanym tam trunkiem jest palestyńskie wino paschalne z 1902 rok. Tradycją Mołdawii jest, że partię tutejszych win otrzymują polityczni dostojnicy odwiedzający Kiszyniów. Butelki te eksponowane są w centralnej części kolekcji, a wśród znanych nazwisk dostrzeżemy też i polskich polityków.
Niejednego turystę zaskoczą informacje na temat genezy piwnic. Po drugiej wojnie światowej otaczające stolicę pagórki i wąwozy, obfitujące w miękki wapienny kamień, zamieniono w kamieniołomy. Pozyskiwano w ten sposób materiał do odbudowy Kiszyniowa. Drążono najpierw ręcznie, później przy pomocy specjalnie skonstruowanych maszyn. W pustych korytarzach stwierdzono warunki odpowiadające potrzebom przemysłu winiarskiego, to jest stałą i wysoką wilgotność oraz temperaturę 12-14 stopni. W ten sposób w dwóch dziesięcioleciach, od roku 1952 do 1969, dawne kamieniołomy zamieniono w największe w ZSRR kombinaty wytwarzające i przechowujące wino.
Dziś nadal produkują, tylko odbiorca się zmienił. Na lidera w zakupach mołdawskiego wina wyrastają Chiny, ale tutejsze trunki znajdziemy również w Polsce. Poza wytwarzanie i przechowywaniem wina, obie piwnice inwestują też w obsługę turystów. Możemy je zwiedzać, degustować i zjeść obiad w jednej z podziemnych restauracji. Cricova posiada również kino, oczywiście tak, jak i cała reszta, w wykutej w skale sali, głęboko pod powierzchnią.
Autor tekstu i zdjęć prowadzi bloga podroze.krzysztofmatys.pl