Niebawem zamieszkają za kołem podbiegunowym. "Były osoby, które nam to odradzały"
Gdy inni uciekają przed zimą, oni pakują manatki i jadą aż za koło podbiegunowe. O swojej miłości do Skandynawii i o tym, kiedy nareszcie zamieszkają w Laponii opowiadają w rozmowie z WP Martyna Damska-Grzybowska i Marcin Grzybowski.
Sylwia Król: Przez wiele lat wasze życie było skupione wokół pracy naukowej. Skończyliście doktoranckie studia prawnicze, a następnie kontynuowaliście karierę na uczelni. Jak to się stało, że zdecydowaliście się porzucić dotychczasową ścieżkę?
Martyna i Marcin: Chyba po prostu poszliśmy za głosem serca, niekoniecznie rozsądku. Dla nas to właśnie emocje i uczucia są drogowskazem.
Najczęściej robimy to, co podpowiada serce, a ponieważ z reguły podpowiada nam podobnie, to ta decyzja była nieco łatwiejsza do podjęcia. Na pewno jednak dużo o tym myśleliśmy, w końcu wiele osób chciałoby być na naszym miejscu - mamy tu na myśli stabilizację. Do momentu podjęcia decyzji, wszystkie inne inicjatywy były ukierunkowane właśnie na pracę na uczelni. Wtedy naprawdę to kochaliśmy, jednak w pewnym momencie zaczęliśmy się dusić i po prostu zrezygnowaliśmy. Porzuciliśmy więc dotychczasową pracę i niejako zaczęliśmy wszystko od zera.
Czy po tym, jak podjęliście decyzję, zdarzały się wam momenty trudne, gdy nie wszystko szło po waszej myśli?
Takie momenty były i oczywiście nadal się zdarzają. Nasza praca wciąż jest bardzo niepewna. Czasami trudno jest nam coś zaplanować, szczególnie z dużym wyprzedzeniem. To praca z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. Nasze życie bywa takim chaosem, trochę zorganizowanym, ale jednak wciąż chaosem. Szczególnie że nie podróżujemy sami, bo towarzyszy nam nasza piątka psiaków. Nawet teraz, kiedy rozmawiamy, one siedzą tuż obok nas.
Jak organizujecie wasze podróże?
Stawiamy na spontaniczność, czasami wręcz idziemy trochę pod prąd. W tym momencie, kiedy rozmawiamy jesteśmy właśnie w Lillehammer, a sam wyjazd zaplanowaliśmy dokładnie pięć dni temu. Nocleg rezerwowaliśmy dopiero dwa dni przed wypłynięciem promu. Siedząc w przytulnej chatce w Tatarach, podjęliśmy decyzję, że przekładamy pewne sprawy, zabieramy pracę ze sobą i jedziemy. Tak to właśnie u nas wygląda.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS4
Wasza praca to oczywiście nie tylko podróże, jesteście przede wszystkim twórcami, fotografujcie, realizujecie kampanie dla różnych marek. Jak sobie radzicie np. ze złą pogodą?
Czasami żartujemy, że dla nas nie ma czegoś takiego jak zła pogoda, są tylko trudne warunki, do których trzeba się dostosować, ale my to lubimy. Nie wszystko da się oczywiście przewidzieć, ale zimno, padający deszcz czy silny wiatr to dla nas wyzwanie. Czasem śmiejemy się, że tzw. pogoda żyleta, czyli bezchmurne niebo to dla nas nuda, nie ma frajdy.
Szczególnie zapamiętaliśmy kampanię dla jednej z marek. Dzień zdjęć, a tu przejmujące zimno, temperatura poniżej -20 st.C. Spojrzeliśmy najpierw za okno, potem na siebie i zdecydowaliśmy, że podejmujemy wyzwanie. Zdjęcia zrobiliśmy w 15 minut i była to jedna z najlepiej przez nas wspominanych kampanii, która do tego została bardzo dobrze przyjęta. To, na czym nam szczególnie zależy, to aby nasza praca była inspirująca, aby to, co tworzymy, trafiało do innych. Nie chodzi o to, aby powielać schematy, ale by tworzyć to, co nam w duszy gra i jest oryginalne.
Trudno mi znaleźć w przestrzeni medialnej osoby, które tak pięknie jak wy opowiadają o Skandynawii. Skąd ta miłość do dalekiej Północy?
Marcin: Dla Martyny to była taka miłość od dziecka, ale już w czasach licealnych zaczęliśmy marzyć o wspólnej podróży do Szwecji. Wtedy przeszkodą okazały koszty. Mówimy tu o czasach, gdy tanie linie lotnicze dopiero raczkowały. Namawialiśmy rodziców, aby się z nami wybrali do Szwecji, ale niestety nie było chętnych. No i zawsze jednak nauka wygrywała.
Takim przedsionkiem Skandynawii jakiś czas później stała się dla nas Estonia. Ludzie pytali: Gdzie wy jedziecie? Do dziś nie wszyscy doceniają ten kraj, który jest naprawdę piękny. Mało kto go zna, a my tam pojechaliśmy i od razu się zakochaliśmy. Doświadczyliśmy tam też przepięknej zimy. Estonia to w większości lasy i parki narodowe. Tak naprawdę śmiało mogłaby być zaliczana do krajów nordyckich, zarówno ze względu na ukształtowanie terenu, jak i kulturę.
Wiele osób obawia się wyprawy na północ właśnie ze względu na ekstremalną pogodę, ale wy kochacie zimę?
Martyna: Zdecydowanie. Dla mnie zima mogłaby trwać cały rok. Duży mróz? Świetnie! Wtedy dopiero czuję, że żyję i tak myślę zaraziłam tą miłością do zimy również Marcina. Nasze pierwsze wspólne podróże to były jednak cieplejsze regiony, m.in. Włochy i Chorwacja. Do dziś lubimy tam wracać, ale północ zajęła po prostu większą część naszego serca. Mentalnie jest nam bliżej do Skandynawii. Lubimy tutejszą ciszę, spokój, przestrzeń i nienaruszoną niczym naturę. Włochy są piękne, ale wpływ człowieka jest tam już bardzo widoczny, a nas komercja po prostu zniechęca. Tutaj, na Północy, nawet zaśnieżone drogi mają dla nas swój urok.
A jak wasz podróżniczy styl życia znoszą wasze psiaki?
Dla nich już sam etap przygotowania do podróży jest takim pozytywnym bodźcem. One po prostu to lubią. Kiedy widzą otwartą walizkę, od razu czują, że coś się szykuje. Miluś znosi swoje zabawki i układa je obok naszych swetrów.
Nasze psy już takie są. Każdy dom, czy hotel traktują jak swoją przestrzeń. Nie czują się nieswojo, wręcz przeciwnie. Ważne jedynie, aby była z nimi ich zabawka, posłanie, no i oczywiście my.
Domyślam się, że zdarzyło się, że musieliście zrezygnować z jakiegoś miejsca noclegowego właśnie ze względu na psy?
To prawda. Zdarzają się miejsca i zasady, które czasami trudno jest nam zrozumieć. Szczególnie w pamięci utkwiła nam jedna sytuacja. Usłyszeliśmy wtedy, że jak najbardziej, psy mogą przenocować w hotelu, ale w pokoju może być tylko jeden. Zapytaliśmy, czy w takim razie mamy zarezerwować pięć pokoi. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że tak. Trochę nas to zaskoczyło, bo nasze pieski w sumie ważą mniej niż niejeden średni bądź duży pies.
Jednak trzeba podkreślić, że im dalej na północ, tym polityka wobec zwierząt jest bardziej liberalna. Osoby, które wynajmują nam domy bądź mieszkania w Laponii, bardzo często nie pytają, czy my się dobrze czujemy, tylko czy nasze psiaki są zadowolone, czy ich posłania są wygodne.
Niedawno spełniliście kolejne wielkie marzenie i wydaliście książkę: "Projekt Północ". Opowiedzcie, proszę, o niej.
Ta książka przez długi czas była tylko marzeniem, a teraz, w momencie, w którym rozmawiamy, jest już w drukarni. To niesamowite. "Projekt Północ" to szerszy projekt niż tylko jedna książka, bo powstaną aż trzy części. Śmiejemy się czasami, że to taki nasz prywatny tryptyk, ale właśnie takie było założenie. Pierwsza część jest najbardziej ogólna właśnie po to, aby rozbudzić w czytelnikach miłość do Północy. Zależało nam na tym, aby ta książka miała w sobie coś osobistego, aby każdy, kto ją przeczyta, wiedział, że jest tam sporo naszych prywatnych emocji i aby mógł się z nami przenieść w te wszystkie wyjątkowe miejsca.
Jak dotąd "Projekt Północ" można było nabyć jedynie przez krótki okres w przedsprzedaży. Czy będzie dodruk?
Docierają do nas zapytania, czy ruszy kolejna przedsprzedaż. Jesteśmy tym naprawdę onieśmieleni, ale też każde takie pytanie dodaje nam skrzydeł. Zdecydowaliśmy więc, że po Nowym Roku będzie można ponownie zakupić książkę. To będzie, mamy nadzieję, też ten moment, gdy Laponia stanie się w końcu naszym domem. To było już od dłuższego czasu, oczywiście poza książką, jedno z naszych największych marzeń, aby móc w końcu tam zamieszkać.
Czy trudno było wam podjąć ostateczną decyzję o przeprowadzce?
Na pewno w którymś momencie pojawił się delikatny strach, bo to jednak kolejne, przemeblowanie życia. Trochę obawialiśmy, czy nie będziemy musieli kolejny raz zaczynać niejako od zera, ale do odważnych świat należy. Natomiast nasi rodzice chyba jeszcze nie do końca oswoili się z naszym pomysłem. Zdarza się, że ludzie pytają nas też, czy nie przeraża nas ciemność, która panuje zimą za kołem podbiegunowym. Odpowiadamy wtedy, że jedyne, czego się boimy, to ciemność w głowie i sercu. Bo ta ciemność za oknem sprawia, że wbrew pozorom w głowie robi się jaśniej. Noc polarna to taki czas, kiedy można odpocząć, wyciszyć się i skupić na rytmie życia w zgodzie z naturą.
Czy macie jeszcze jakieś marzenia podróżnicze, które chcielibyście spełnić w niedalekiej przyszłości?
Na pewno są miejsca, które chcielibyśmy odwiedzić, m.in. Wyspy Owcze. Kiedyś na naszej liście była też Islandia, ale trochę zeszła na dalszy plan. Mamy wrażenie, że zrobiło się tam po prostu zbyt tłoczno, czasami śmiejemy się, że to taki Disneyland Północy. Natomiast Wyspy Owcze od dawna kuszą i z chęcią byśmy się tam wybrali, gdyby nie nasze psiaki. Mamy jednak taki misterny plan, że kiedy już zamieszkamy w ukochanej Laponii i nasi rodzice będą nas odwiedzać, wtedy zajmą się naszą piątką, a my będziemy mogli wybrać się w tę wymarzoną podróż.
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski