Niedoceniane atrakcje blisko Polski. Odkryj niezwykły zakątek u naszych sąsiadów
Kraj pardubicki, leżący we wschodniej części historycznych Czech oraz zachodnich Moraw, słynie z urokliwych miasteczek i skarbów natury. Wiele z nich dzieli tylko godzina jazdy samochodem od polskiej granicy. Czeka nas tam architektoniczna uczta dla oczu, ale także dreszczyk grozy.
Polscy turyści chętnie jeżdżą do Czech. Prym wiedzie oczywiście Praga. Ale nie tylko ona zasługuje na odwiedziny. Warto odkryć też Pogranicze Czesko-Morawskie, które trafia w różne gusta. Bajkowe krajobrazy naturalne oraz liczne zabytki czekają.
Moravská Třebová. Największe atrakcje "Morawskich Aten"
Naszą podróż zaczynamy od Moravskiej Třebovej, która została założona ok. 1257 r. Przed wojną trzydziestoletnią stanowiła centrum edukacji humanistycznej i była nazywana "Morawskimi Atenami". W czasie największego rozkwitu miasta, przypadającego na przełom XV i XVI w., słynęła także z piwa, które warzono niemal w każdym mieszczańskim domu. Współcześnie turystów przyciąga tam moc różnorodnych atrakcji.
Chcąc zobaczyć jak najwięcej ciekawych miejsc, warto przejść się ścieżką edukacyjną - "Droga od renesansu do baroku". Wiedzie ona m.in. na Wzgórze Krzyżowe oferujące piękny widok na miasto. Wiąże się z nim również smutna legenda o płaczącej Annie.
– Anna zakochała się w Józefie. Niestety, nie mogli być razem, ponieważ jej rodzice wydali ją za mąż za innego mężczyznę. Małżeństwo było nieszczęśliwe, a kobieta zmarła krótko po przymusowym ślubie. Pierwotny kochanek wykopał ją z grobu i przeniósł do swojego ogrodu pod Wzgórzem Krzyżowym. Pod koniec XIX w. okazało się, że ta legenda ma w sobie coś z prawdy, ponieważ odnaleziono tam ludzkie szczątki. Na pamiątkę tego wydarzenia postawiono pomnik płaczącej Anny. Mieści się przy nim jeden z ulubionych punktów widokowych mieszkańców – tłumaczy w rozmowie z WP Turystyka Václav Dokoupil, rzecznik miasta.
Nieopodal wspomnianego pomnika można odnaleźć cmentarz z zabytkowymi nagrobkami – w tym grobem słynnej Anny, niewielki kościół, barokowe kaplice, lapidarium oraz zespół rzeźb Kalwarii. Schodząc schodami prowadzącymi do centrum miasta, symbolicznie powracamy ze świata zmarłych do żywych.
Historyczny rynek otaczają późnogotyckie i renesansowe kamieniczki mieszczańskie, a pośrodku stoi barokowa kolumna morowa. Niewątpliwie warto też zajść do ratusza oraz pełnego przepychu kościoła Wniebowzięcia NMP.
Pałac w Moravskiej Třebovej
Do Moravskiej Třebovej przyciąga turystów jednak przede wszystkim wspaniały pałac. Największe wrażenie wywołują manierystyczne arkady oraz piękny portal z 1492 r., który stanowi jeden z najstarszych renesansowych zabytków w całych Czechach. Warto podziwiać pałac nie tylko z zewnątrz, ale także wewnątrz. W salach przygotowano ekspozycje m.in. z obrazami, meblami i cennymi gobelinami. Chcąc poczuć jeszcze większy dreszczyk emocji, trzeba zejść do podziemi, gdzie mieszczą się: laboratorium alchemiczne mistrza Bonaciny oraz stylizowana na średniowieczną katownia.
– Tak naprawdę w pomieszczeniach pałacowych nie było tej izby tortur, znajdowała się ona za murami miasta. W Moravskiej Třebovej mieliśmy jednak swoich katów. "Pikantny" jest cennik ich usług. Zawiera listę zadań wraz z wysokością należnej za nie zapłaty. Już wtedy istniały pewne zniżki. Jednoczesne ucięcie obu uszu było tańsze niż dwukrotnie po jednym uchu. Najdroższe było zaś wydłubanie oczu – opowiada nam Věra Šourková, pałacowa przewodniczka.
Po zapoznaniu się z cennikiem usług kata wyciągniętym z miejskiej kroniki oraz obejrzeniu narzędzi tortur, można odetchnąć z ulgą, że to na szczęście jedynie straszliwe relikty przeszłości.
Warto też wiedzieć, że pałac w Moravskiej Třebovej należy do polsko-czeskiego projektu "Skarbnica wrażeń – opowieści o tajemnicach i wspólnej historii" obejmującego największe atrakcje Księstwa Świdnicko-Jaworskiego oraz Pogranicza Czesko-Morawskiego. Wybierając się w te okolice, warto zaopatrzyć się w kartę do gry i zbierać pieczątki z odwiedzonych miejsc oraz docierać do ukrytych skarbów i poznawać tajemnicze legendy przy pomocy bezpłatnej aplikacji mobilnej. Więcej informacji o możliwości zwiedzania regionu z dawką zdrowej rywalizacji znajdziemy na stronie internetowej skarbnicawrazen.pl.
Letohrad. Nostalgiczny powrót do minionych epok w Muzeum Rzemiosła
A gdyby mocnych wrażeń było jeszcze za mało, można udać się do Muzeum Rzemiosła w Letohradzie. Jego powierzchnia wynosi ok. 1650 m kw., co czyni go największym tego typu obiektem w Czechach. Składa się z ok. 50 ekspozycji poświęconych rozmaitym zakładom rzemieślniczym z wyposażeniem z lat 1840–1930.
Zobaczymy tutaj m.in. bogato wyposażony sklepik kolonialny z pełną zdobień kasą fiskalną, atelier fotograficzne, zakład szewca, salonik fryzjerski, warsztat mechaniczny z działającym tartakiem i mnóstwo innych interesujących pomieszczeń.
Czytaj także: Pilzno. Czeska stolica piwa
Wiele ciekawostek można usłyszeć w salonie perukarza. Pierwsze peruki pojawiły się prawdopodobnie w 1640 r. we Francji i szybko stały się symbolem władzy i zamożności w całej Europie. Podkreślały też dodatkowo powagę danego urzędu, zresztą do dziś korzystają z nich, np. sędziowie w niektórych krajach. Wytwarzano je z różnych materiałów, np. jedwabiu, wełny, bawełny i cienkiego drutu czy koziego lub końskiego włosia. Do stworzenia najdroższych peruk używano kobiecych włosów. "Przymocowanie" do głowy nowej fryzury bywało nie lada wyzwaniem. Chcąc pochwalić się nietypową fryzurką, trzeba było najpierw się sporo wykosztować i napocić.
W Muzeum Rzemiosła w Letohradzie znajdziemy też bardziej mroczne ekspozycje przenoszące do czasów, w których wizyta u lekarza czy nauka w szkole były prawdziwą mordęgą.
– Na wystawie poświęconej zdrowiu mamy, np. wyposażone gabinety lekarskie: dentystyczny, ginekologiczny i chirurgiczny. Wykonywano w nich wiele bolesnych zabiegów. W dawnych czasach dzieci były rozczłonkowywane, jeśli doszło do komplikacji podczas porodu. Zęby z kolei wyrywał kowal zamiast dentysty, a jako środek przeciwbólowy polecano picie świńskiego moczu – wyjaśnia w rozmowie z WP Turystyka Monika Šilarová, oprowadzająca nas po nieco przerażającej ekspozycji.
Grozę wywoływały nie tylko metody leczenia, ale także kary, jakie stosowano wobec uczniów. Można o nich usłyszeć podczas zwiedzania klasy szkolnej sprzed 100 lat. – Należały do nich: klęczenie, policzkowanie, lanie wody na kark, bicie po rękach oraz sadzanie w oślej ławce – dodaje przewodniczka.
Po poznaniu mrożących krew w żyłach opowieści warto się trochę uspokoić. Spokojniejsze doznania zapewnia wystawa bożonarodzeniowych szopek. Wiele z nich zawiera nietypowe postacie czy materiały. Co ciekawe, można znaleźć nawet szopkę wykonaną z kukurydzy.
Wizyta w Muzeum Rzemiosła w Letohradzie to prawdziwa lekcja historii oferująca możliwość zobaczenia rozmaitych eksponatów oraz przypominająca o profesjach, które nie przetrwały do naszych czasów.