Niezbędnik turysty w trakcie pandemii. Google kusi nowymi funkcjonalnościami
Google postanowił wspomóc turystów z całego świata. Firma wprowadziła do swoich aplikacji rozwiązania, które w epoce COVID-19 mają pomóc unikać tłumów, a także wspierać użytkowników w lepszym radzeniu sobie z informacyjnym chaosem spod znaku koronawirusa.
Pandemia, która całkowicie zmieniła świat, jeszcze długo będzie miała wpływ na naszą codzienność, w tym na sposób spędzania czasu wolnego. Ale nie oznacza to, że trzeba rezygnować z tego, co przynosi nam frajdę, pozwala naładować akumulatory czy poznawać kolejne miejsca na świecie. A na pierwszy rzut oka to właśnie na tym związanym z rekreacją gruncie występują dziś największe ograniczenia, ale też obawy związane z bezpieczeństwem.
Okazuje się jednak, że wystarczą podstawowe środki bezpieczeństwa oraz... współczesne rozwiązania technologiczne, by zminimalizować ryzyko zakażenia oraz cieszyć się wakacjami. Z pomocą przychodzi m.in. Google. Technologiczny gigant wprowadził funkcjonalności w programie Google Maps. Mają one ułatwić podróżowanie w czasie tegorocznych wakacji.
Tłok w autobusie? Możesz spróbować go uniknąć
Od początku pandemii słyszymy od specjalistów, że jedną z najlepszych metod zapobiegania zakażeniu, poza zachowaniem podstawowych zasad higieny, jest utrzymywanie dystansu społecznego. Łatwo powiedzieć, ale trudniej zrobić, zwłaszcza w okresie wakacyjnym. Google postanowił zaradzić części bolączek. Koncern wprowadził do aplikacji Google Maps opcję, dzięki której można uniknąć tłumów. Przydatna jest ona zarówno turystom, jak i lokalnej społeczności.
Piękne zdjęcia Ziemi. Google dzieli się nowymi fotografiami
Dzięki niej, podczas planowania podróży, na bieżąco jesteśmy informowani o zagęszczeniu występującym w newralgicznych miejscach na szlaku – w środkach komunikacji czy na dworcach. Uzyskamy też sygnały na temat ewentualnych ograniczeń w działaniu komunikacji, związanych z aktualną sytuacją. W ten sposób można dostosować swój plan do warunków panujących na trasie.
Jedyną rzeczą, jaką musi zrobić użytkownik, chcąc uzyskać niezbędne dane, to wyznaczenie trasy z punktu "A" do punktu "B" oraz wciśnięcie odpowiadającej nam trasy przejazdu. Po dokonaniu tej czynności wyświetli się poziom zatłoczenia np. w autobusie czy metrze.
Koncern Google przypomniał, że funkcjonalność ta była testowana już w ubiegłym roku, ale teraz jej możliwości są rozszerzane. Aplikacja pokazuje poziom zatłoczenia w kilkupunktowej skali (podczas wyszukiwania trasy przejazdu wyświetli się ikonka przedstawiająca od jednego do czterech "ludzików"). Dzięki temu możemy się dowiedzieć, że pojazd, do którego chcemy wsiąść, nie jest zatłoczony (jest w nim dużo wolnych miejsc siedzących) albo otrzymać sygnał, że na wolne miejsce nie ma co liczyć, a skorzystać będzie można jedynie z miejsca stojącego w zatłoczonym pojeździe.
Firma Google, rozbudowując tę opcję, opiera się przede wszystkim na danych od użytkowników, którzy w czasie przejazdu odpowiadają na proste pytanie dotyczące poziomu zatłoczenia. Proces ten odbywa się zatem zupełnie inaczej niż w przypadku innej funkcji, prezentującej natężenie ruchu samochodowego na drogach, gdzie dane te gromadzone są w sposób zautomatyzowany.
W przypadku komunikacji publicznej to właśnie na bazie odpowiedzi od pasażerów przygotowywane są podpowiedzi dla innych osób planujących skorzystać z danego kursu. Dla niektórych taka cenna informacja stać się może podstawą do delikatnej modyfikacji planu podróży.
Miało służyć wygodzie, będzie służyć bezpieczeństwu
W dobie pandemii, gdy każdy wykazuje wzmożoną troskę o własne zdrowie, rozwiązanie to okazuje się patentem na wagę złota, a wkrótce stać się może prawdziwym podróżniczym niezbędnikiem. To dlatego firma zadbała o lepszą widoczność opcji (jeszcze niedawno niewiele osób wiedziało o jej istnieniu) i postawiła na jej dynamiczny rozwój. Udogodnienie, które pojawiło się testowo w ubiegłym roku, jest cały czas wzbogacane o kolejne lokalizacje.
Zaktualizowana wersja aplikacji Google Maps pozwala już dziś sprawdzić, jak kształtuje się sytuacja komunikacyjna w tak popularnych wśród turystów krajach, jak: Francja, Hiszpania, Wielka Brytania, Indie, Stany Zjednoczone czy Meksyk. Ale już teraz wiadomo, że gigant z Doliny Krzemowej będzie bardzo szybko dodawał możliwość sprawdzenia poziomu zatłoczenia w kolejnych państwach.
Jednym z krajów, w których na pewno będzie możliwość sprawdzania sytuacji, będzie Polska. Zresztą informację taką już dziś można znaleźć w przypadku wielu połączeń obsługiwanych w ramach transportu publicznego w Warszawie, a docelowo wskazanie powinno być udostępnione dla największych polskich miast.
Ale to nie jedyna funkcja wprowadzona przez Google do popularnej aplikacji, a mająca nam ułatwić podróżowanie w nowych realiach. Już dziś na bieżąco można śledzić informacje o obostrzeniach, ograniczeniach czy nakazach obowiązujących w związku z pandemią w poszczególnych krajach.
Stosowne informacje wyświetlą się już po wprowadzeniu celu naszej podróży. W ten sposób możemy dowiedzieć się, czy w danym kraju będziemy mieli obowiązek zakrywania ust i nosa (odpowiednie komunikaty wyświetlą nam się również już w czasie planowania szczegółów podróży po mieście), a jeśli tak, to w jakich sytuacjach. Możemy też sprawdzić, jaki jest zakres kontroli, której zostaniemy poddani w czasie wjazdu do danego kraju.
Użytkownicy Google Maps mogą sprawdzić w aplikacji także możliwości dotyczące wykonania testów na obecność SARS-CoV-2. Szczególnie cenne dla turystów mogą być też wskazówki dotyczące funkcjonowania restauracji (niemal od początku pandemii dzięki aplikacji możemy dowiedzieć się, czy dany lokal działa jak zwykle, czy też serwuje posiłki jedynie na wynos albo w dostawie).
W czasie planowania wycieczek po interesujących nas zakątkach świata nie będziemy mieli też większego problemu, by dowiedzieć się, czy najważniejsze atrakcje (galerie, muza, parki) działają już bez zakłóceń, czy też wciąż liczyć się trzeba z poważnymi ograniczeniami.