Obcokrajowcy o świętach w Polsce. "Jest to fascynujące, ale też trochę przeraża"
Nam wydają się oczywiste. W końcu każdy przedszkolak wie, ile potraw powinno się znaleźć na wigilijnym stole, co wkładamy pod obrus i kiedy zasiadamy do wigilijnej wieczerzy. U innych nasze tradycje budzą jednak zdziwienie. Które polskie zwyczaje świąteczne zaskakują obcokrajowców?
Julian Segerros Grandez pochodzi ze Szwecji. W Polsce był wielokrotnie, w tym roku po raz pierwszy postanowił spędzić tu święta. Przyjechał do przyjaciół, nie dla bogato zdobionej świątecznej otoczki, która nieodmiennie go zdumiewa.
Święta w Polsce: "Tego jest za dużo"
- Z jednej strony to fascynujące i ma w sobie jakąś magię, z drugiej - trochę mnie to przeraża - mówi na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. - Pomagam w przygotowaniach, ale cieszę się, że nie ja muszę pamiętać o tych wszystkich zasadach wynikających z tradycji, bo na pewno bym poległ. Te wszystkie pierwsze gwiazdki, sianka pod obrusem, 12 potraw z konkretnych składników, jedno puste miejsce, dzielenie się opłatkiem przed kolacją - wymienia jednym tchem. - Wiem, że tego jest dużo więcej. ale nie mogę wszystkiego spamiętać, choć teraz ciągle o tym dyskutujemy z przyjaciółmi - śmieje się Szwed.
Także Holender, Joost De Waal, zwraca uwagę, że polskie Boże Narodzenie, a zwłaszcza Wigilia pełne są powtarzanych każdego roku zwyczajów. - Rozumiem, że to elementy, które budują atmosferę i są zakorzenione w długiej tradycji. Dla mnie to absolutnie zadziwiające, bo w Holandii pochodzimy do świąt inaczej. To raczej czas relaksu i miłych spotkań z rodziną i przyjaciółmi. Przywiązujemy minimalną uwagę do formy i właściwie nie mamy takich "świętych zwyczajów", które powtarzają się każdego roku - opowiada. - Czasem spotykamy się w domach, abo wychodzimy do chińskiej restauracji czy do kina. Popularne są też święta w plenerze. Właściwie każdego roku ten czas może być inny. Ten polski ceremoniał jest dla mnie bardzo ciekawy, ale myślę, że nie chciałbym za każdym razem świętować tak samo - dodaje Joost De Waal.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odwiedza jarmarki świąteczne w Polsce. Zdradza, który jej zdaniem wygrywa
Kulinarne szaleństwo
Podobnie jak mnogość zwyczajów, także bogactwo polskiego stołu budzi w obcokrajowcach zdumienie. - 12 dań na jednym stole - to naprawdę robi wrażenie - mówi Joost. - Jeszcze większe myśl, że ktoś to wszystko musi przygotować na jeden wieczór. Naprawdę mam nadzieję, że w przygotowanie wigilii angażują się wszyscy, także panowie, bo jeśli taką kolację robi sama pani domu - te wszystkie ryby, pierogi, kapustę, sałatki, zupy, ciasta, a potem jeszcze mięsa i pasztety na święta - to ja jej serdecznie współczuję i naprawdę trudno mi uwierzyć, że po tygodniu w kuchni ma potem siłę cieszyć się świętami - ocenia.
Choć wydawać by się mogło, że takie bogactwo świątecznego jadła zadowoli wszystkich, Julian Segerros Grandez ma jedną za to znaczącą uwagę. - Nie wiedziałem, że na wigilijnym stole nie ma mięsa. Dramat. Wigilia bez szynki z musztardą na chrupkim pieczywie to nie święta - mówi z udawanym przerażeniem i dodaje, że nadrobi zaraz po północy. - Jak tylko data przeskoczy na 25 grudnia, usiądę do mojej świątecznej szynki - komunikuje z uśmiechem.
Wigilia? Pasterka? Dwóch Mikołajów?
O ile w Szwecji kolacja wigilijna nikogo nie dziwi, dla Holendrów jest czymś niezwykłym. - W Polsce można odnieść wrażenie, że to 24 grudnia jest najważniejszym dniem świąt. W Niderlandach wcale jej nie obchodzimy. Świętujemy 25 i 26 grudnia - to wtedy spotykamy się z bliskimi i wręczamy prezenty, o ile w danej rodzinie jest taki zwyczaj - dodaje Joost.
Okazuje się bowiem, że temat podarków i Mikołaja budzi nową falę zaskoczeń. - W Holandii Mikołaj nie ma nic wspólnego z Bożym Narodzeniem. Za to z dużą pompą świętujemy dzień św. Mikołaja 6 grudnia. Celebrujemy prawie miesiąc - od pierwszej środku po dniu św. Marcina (11 listopada) aż do św. Łucji (13 grudnia). Są różne pokazy, parady, mnóstwo się wtedy dzieje - opowiada Joost i dodaje, że holenderski Mikołaj bardzo się jednak różni od tego, który rozgościł się w Polsce. - Byliśmy na jarmarkach świątecznych w Polsce, widzę dekoracje w domach i sklepach i naprawdę jestem zaskoczony tym, że w Polsce ten amerykański Mikołaj - brodacz z wielkim brzuchem - jest wszechobecny. Do nas przychodzi, a dokładniej przypływa łodzią z Hiszpanii Sinterklaasem, czyli Mikołaj w biskupich szatach w towarzystwie swoich pomocników tzw. Czarnych Piotrusiów i białego konia Schimmel - opowiada.
Dla Holendra zaskakujące jest też podwójne dawanie dzieciom prezentów. - Jak byłem mały podarki przynosił Mikołaj 6 grudnia. W tej chwili trochę się to wymieszało: część rodzin utrzymała ten zwyczaj, inne dają prezenty na święta. Myślę, że dziś jest to mniej więcej pół na pół, ale raczej się nie zdarza, żeby podarki były i na Mikołajki, i na Boże Narodzenie, które u nas z Mikołajem nie ma zresztą nic wspólnego - dodaje Joost.
Pochodzącego ze Szwecji Juliana, bardziej niż prezenty i Mikołaj zadziwia pasterka. - Msza o północy to chyba dla mnie największe zaskoczenie, jeśli chodzi o polskie święta. Nie wyobrażam sobie, że w Szwecji znalazłoby się wielu chętnych, a wiem, że tutaj jest to bardzo popularne. Godzina wydaje mi się tak absurdalna, że sam jestem ciekawy tej nocnej mszy - dodaje.
Magda Bukowska dla Wirtualnej Polski