Odgłos lawiny. Jak ocenić ryzyko zagrożenia
Warto przypomnieć kilka podstawowych zasad, pozwalających w przybliżeniu ocenić ryzyko oraz określających reguły postępowania w przypadku zagrożenia. Jaki jest odgłos lawiny? I na co zwrócić uwagę? Podpowiadamy.
[
]( \"http://bezdroza.pl\" )
Przyczyny powstawania lawin
Poradnik ten ma zbyt małą objętość, aby omówić w nim wyczerpująco problematykę lawin. Warto jednak przypomnieć kilka podstawowych zasad, pozwalających w przybliżeniu ocenić ryzyko lawinowe oraz określających reguły postępowania w przypadku zagrożenia.
Do czynników warunkujących możliwość samoistnego zejścia lawiny należą:
- stan, struktura (budowa warstwowa) i sposób powstania pokrywy śniegowej,
- ilość i gatunek śniegu,
- aktualne oraz występujące przez kilka lub nawet kilkanaście dni wstecz warunki pogodowe (wiatr, temperatura, amplituda temperatur, opad),
- nachylenie i profil stoku, rodzaj podłoża, obecność roślinności, kamieni itp.
Okoliczności te same w sobie należą do neutralnych czynników zewnętrznych. Prawdziwie groźna sytuacja powstaje, gdy łączą się one z nieprzewidywalnym „czynnikiem ludzkim”, na który składają się: brak doświadczenia, niefrasobliwość, przerost ambicji i brawura turystów.
Popularna opinia głosi, że lawiny „lubią” przede wszystkim wiosnę. Jest to opinia błędna: różne kombinacje przytoczonych wyżej czynników mogą powodować obrywanie się różnych typów lawin zarówno w grudniu, jak i kwietniu, w dzień, rankiem i w nocy. Zatem należy zapamiętać, że nie ma pory całkowicie bezpiecznej, są tylko pory mniej lub bardziej sprzyjające zejściom lawin.
Paradoksalnie, wypadki związane z samoistnie schodzącymi, najbardziej „spektakularnymi”, wielkimi lawinami śniegu nieutwardzonego lub wiosennymi gruntowymi lawinami śniegu mokrego są stosunkowo rzadkie – w okresie największego zagrożenia mało kto wybiera się w góry, szlaki przebiegające powyżej górnej granicy lasu są na ogół zamknięte itd. Podkreślić trzeba, że najwięcej osób ginie w obrywanych przez narciarzy (lub turystów pieszych) lawinach deskowych.
Do oceny ryzyka lawinowego służą mniej lub bardziej skomplikowane testy, których przeprowadzenie wymaga zwykle długiego czasu i biegłości w interpretacji spostrzeżeń. Dla naszych potrzeb wystarczy, abyśmy pamiętali, że: największe niebezpieczeństwo lawin pojawia się zawsze po długotrwałym, intensywnym opadzie śniegu, deszczu, także przy długo utrzymującej się wietrznej pogodzie oraz przy okazji wszelkich gwałtownych zmian pogody (wahania temperatury, odwilż). Do typowych sytuacji tego typu zaliczyć można m.in. pojawienie się i długie utrzymywanie wiatru halnego oraz przejście nocy w dzień, gdy zmrożone nocą zbocza zaczynają być ogrzewane przez słońce. Wynika stąd zasada, że „podejrzane” stoki w miarę możliwości lepiej pokonać bardzo wczesnym rankiem.
Zagrożenie powstałe po opadach śniegu jest tym większe, im silniejszy był towarzyszący mu wiatr i mróz. Za niebezpieczny można uważać nawet opad kilkucentymetrowy, jeśli w trakcie jego odkładania się wieje porywisty wiatr i utrzymuje się temperatura rzędu –10 st.C (w sytuacji takiej mamy do czynienia z intensywnym transportem śniegu, dodatkowo na granicy ze starą warstwą powstają warunki do tworzenia się poślizgowej warstewki szronu).
[
Wędruj na nartach! Narciarstwo tourowe, śladowe, biegowe Prezentowane materiały pochodzą z przewodnika turystycznego \"Wędruj na nartach! Narciarstwo tourowe, śladowe, biegowe\" opublikowanego nakładem wydawnictwa Bezdroża. ]( \"http://bezdroza.pl\" )
[
]( \"http://bezdroza.pl\" )
W warunkach zimowych należy bezwzględnie unikać poruszania się po wszystkich miejscach, w których intensywnie gromadzi się nanoszony przez wiatr śnieg. Do miejsc takich należą przede wszystkim stoki zawietrzne (a zwłaszcza ich górne, grzbietowe partie), podnóża
skalnych ścian oraz wszelkie żleby, rynny, depresje i kotły (formacje wklęsłe), które są naturalnym polem działalności lawin. Jeżeli to możliwe, omijamy także stoki silnie zacienione (metamorfizm generujący niebezpieczne gatunki śniegu jest tam bardziej intensywny, łatwiej powstaje i dłużej utrzymuje się w tych warunkach zagrożenie lawinowe; najbardziej niekorzystna wystawa to NE-N-NW).
W miarę bezpieczne jest poruszanie się formacjami wypukłymi, w tym grzbietami (graniami), o ile nie tworzą się na nich nawisy śnieżne. Jeśli nawisy są, trzeba oczywiście trzymać się w odpowiedniej odległości od ich krawędzi. Miejmy świadomość, że nie zawsze nawis jest tym, co wisi – wyglądający na foremny śnieżny grzbiet może być przesunięty względem stałego gruntu i grozić obsunięciem. Zdarza się, że lawina zostaje oberwana w wyniku przekopywania się przez nawis, skoku z nawisu lub progu skalnego na stok poniżej – unikajmy tego rodzaju hazardu.
Z punktu widzenia rodzaju podłoża najbardziej niebezpieczne są rozległe, słabo rozczłonkowane stoki o mało urozmaiconej rzeźbie, trawiaste lub ukonstytuowane przez gładkie, nachylone płyty skalne. Na tego typu monotonnych, pozbawionych elementów stabilizujących (tarasów, rozległych płatów kosówki) zboczach, przy jednoczesnym współdziałaniu czynników sprzyjających, lawina może wystąpić już przy nachyleniu rzędu 20 st., „na oko” ocenianym zwykle jako bezpieczne. Największe ryzyko lawiny istnieje na zboczach o nachyleniu 30–60 st. Stoki o spadku większym niż 60st. są na ogół bezpieczne (zbyt strome by magazynować śnieg), nie powinno jednak uśpić to naszej czujności – powyżej stromizny może znajdować się inny stok lub żleb, z którego może zejść na nas lawina.
Zawsze należy unikać wchodzenia na śnieg, na którym widoczne są ślady pęknięć. Bezwzględnie wycofujemy się ze stoku, gdy pokrywa śnieżna wibruje (przenosi drgania), pęka pod naszymi nartami w nieregularne plastry, osiada i wydaje głuche odgłosy, trzeszczy lub skrzypi. Sygnałem wskazującym na istnienie osłabiającej stabilność stoku niebezpiecznej warstwy poślizgowej jest także łatwe osuwanie się odciętych przez narty bloczków śniegu. Omijamy fragmenty zboczy pokryte świadczącymi o intensywnej działalności wiatru formacjami – „wydmami”, zastrugami itp. Z wycieczki rezygnujemy także wtedy, jeśli w terenie widoczne są świeże lawiniska. Pamiętajmy też, że obecność na stoku mniej lub bardziej starego śladu nart nie świadczy o tym, że dany teren jest bezpieczny.
Od czasu przejścia poprzednich wędrowców mogły zmienić się warunki, ponadto istnieje możliwość, że poprzednicy nie mieli świadomości zagrożenia i po prostu szczęśliwie udało się im się przejść przez niebezpieczny teren.
W trakcie podchodzenia należy zachować między kolejnymi osobami kilkunastometrowe odstępy, podczas zjazdu kilkudziesięciometrowe (a nawet zjeżdżać pojedynczo) tak, aby nie obciążać niepotrzebnie danego fragmentu stoku (dodatkowo, w razie oberwania lawiny minimalizujemy szansę, że zagarnięci zostaną przez nią wszyscy uczestnicy). Podczas podejść powinniśmy unikać sytuacji, w których poszczególne osoby znajdują się pod sobą na jednej linii spadku.
Niezależnie od tego, czy poruszamy się w terenie lawiniastym, czy bezpiecznym, musimy przestrzegać zasady wzajemnego kontaktu wzrokowego uczestników. Jeśli topografia uniemożliwia realizację tej zasady, należy zawczasu jednoznacznie określić miejsca zbiórki, w których awangarda grupy oczekiwać będzie na pozostałych. Wątpliwe miejsca staramy się pokonać szybko, bez marudzenia, kontemplowania widoków i robienia zdjęć.
[
Na terenie Polski największe zagrożenie lawinowe obejmuje (poza Tatrami) najwyższą część Bieszczadów (przede wszystkim gniazdo Tarnicy i zbocza Rawek, w nieco mniejszym stopniu Połoninę Wetlińską i Caryńską, rejon Smereka), odkrytą część grzbietu Karkonoszy, północne stoki Babiej Góry, rejon Pilska i Śnieżnika. Ostrożność powinniśmy zachować jednak także na wszystkich stromych beskidzkich halach. Poruszając się po polskich górach, powinniśmy opierać się przede wszystkim na obowiązujących komunikatach o stopniu zagrożenia lawinowego i pod żadnym pozorem nie wchodzić na zamknięte ze względów bezpieczeństwa szlaki. ]( \"http://bezdroza.pl\" )
Informacje o aktualnych warunkach pogodowych, opadach, stanie pokrywy śniegowej i zagrożeniu
lawinowym możemy zdobyć, telefonując przed rozpoczęciem wycieczki do schronisk lub (lepiej) stacji ratunkowych GOPR właściwych dla interesującego nas terenu. W planowaniu wycieczek z wyprzedzeniem przydają się (poza prognozami w mediach) co kilka godzin aktualizowane internetowe długoterminowe serwisy pogodowe np.:
Elementarna Metoda Redukcyjna Muntera
Znając obowiązujący stopień zagrożenia, możemy skorzystać z bardzo uproszczonej metody oceny zagrożenia lawinowego (tzw. Elementarnej Metody Redukcyjnej Muntera), wiążącej stopień podany w komunikacie z nachyleniem stoków, jakich należy unikać podczas wędrówki. Istotę metody prezentuje tabela:
stopień zagrożenia | unikamy wchodzenia na stoki o nachyleniu większym niż: |
---|---|
I | - |
II | 40 st. |
III | 35 st. |
IV | 30 st. |
V | rezygnujemy z wycieczek w zagrożonym terenie |
Stosując tę metodę, należy pamiętać, że jest ona istotnie bardzo uproszczona (opiera się na dosyć uogólnionym, wspólnym dla rozległego obszaru komunikacie lawinowym). Tymczasem, jak wspomniano w poprzednich podrozdziałach, oceniając ryzyko lawinowe na konkretnym zboczu, poza nachyleniem stoku, musimy brać pod uwagę wiele innych czynników: niebezpieczeństwo lawiny rośnie najbardziej po długotrwałych opadach śniegu lub deszczu oraz w warunkach dużego transportu mas śniegowych przez wiatr, jest większe m.in. w obrębie formacji wklęsłych, na stokach zawietrznych, zacienionych i pozbawionych elementów stabilizujących (np. gęstej roślinności).
Metoda STOP or GO
Metoda STOP or GO jest rozwinięciem – czy też uzupełnieniem – Elementarnej Metody Redukcyjnej Muntera, pozwalającym w stosunkowo prosty sposób uściślić ocenę zagrożenia lawinowego poprzez uwzględnienie kilku dodatkowych czynników ryzyka.
[
W pierwszym etapie oceny stosujemy wspomnianą metodę elementarną, określając na podstawie komunikatu maksymalne dopuszczalne nachylenie stoku, przy jakim w danych warunkach możemy się jeszcze poruszać. Drugi etap polega na odpowiedzeniu w zgodzie ze swoim sumieniem i wedle najlepszej posiadanej wiedzy (popartej obserwacjami w terenie) na pięć pytań dotyczących pokrywy śnieżnej, kolejno: 1. Czy leży (lub aktualnie intensywnie pada) świeży śnieg? 2. Czy w górach występują duże ilości przewianego wiatrem śniegu? 3. Czy widać świeże lawiniska lub schodzące lawinki? 4. Czy śnieg jest mokry, rozmiękły? Śnieg uważany jest za mokry, jeśli ściskając w dłoni pewną jego ilość (nie zdejmujemy do tego rękawiczki), potrafimy wycisnąć z niego wodę (nie pochodzącą z roztopienia). 5. Czy obciążony śnieg wydaje głuche dźwięki, trzeszczy lub osiada,
pękając w plastry? Wyjście w góry możemy podjąć tylko w przypadku, jeśli na WSZYSTKIE z tych pytań odpowiedzieliśmy przecząco (pamiętamy cały czas, by w górach nie wchodzić na stoki o większym nachyleniu niż określone w I etapie kontroli – zachowuje on swoją ważność). Oczywiście pozytywny efekt testu STOP or GO (wyniki dopuszczające wędrówkę) nie zwalnia nas z zachowania wszystkich środków ostrożności i przestrzegania zasad poruszania się w terenie otwartym, potencjalnie lawinowym. Poszczególne kroki metody STOP or GO wizualizowane są na wydawanych przez służby ratownicze niektórych krajów europejskich tzw. kartach lawinowych. Na karcie podawane są też zazwyczaj standardowe ogólne wytyczne na temat planowania wypraw oraz zasad poruszania się w terenie oraz podziałki pozwalające odczytać przybliżone nachylenie stoku na podstawie poziomic mapy. ]( \"http://bezdroza.pl\" )
Kilka
uwag o autoratownictwie w lawinie
Jeśli zobaczymy, że ze stoku powyżej oberwała się lawina (przedtem zazwyczaj usłyszymy, że nad nami „gruchnęło”), wówczas jak najszybciej postarajmy się uciec ze stoku (niestety w praktyce, ze względu na ogromną prędkość i dynamikę lawin jest to niemal niemożliwe – ucieczka ma szanse powodzenia tylko wtedy, gdy znajdujemy się daleko od osi toru lawiny, na peryferiach jej zasięgu i na tyle nisko, by mieć nieco czasu na reakcję) lub schować za masywną skałkę, o ile w pobliżu taka się znajduje. Jednocześnie starajmy się ustalić, gdzie są i jak sobie radzą pozostali członkowie grupy – być może będziemy wkrótce zmuszeni zorganizować dla nich akcję ratunkową.
Od osoby porwanej przez śnieg trudno oczekiwać trzeźwego myślenia i metodycznego działania, reakcje ofiar mieszczą się w szerokim zakresie pomiędzy hiperaktywnością i desperacką walką o przetrwanie a kompletnym paraliżem, bezradnością i zdaniem się na los. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak sam zachowa się w sytuacji zagrożenia. Niemniej zapamiętajmy kilka podstawowych reguł, które w razie spotkania z lawiną zwiększą nasze szanse na przeżycie.
*W razie znalezienia się w lawinie należy jak najszybciej pozbywać się nart i kijków *(aby móc to zrobić sprawnie, przed wejściem na „podejrzany” stok, warto odpiąć tasiemki od wiązań i oswobodzić z pasków dłonie) – narty zapięte do nóg działają w lawinisku jak kotwica. Mały plecak nie powinien nam zaszkodzić, można nawet traktować go jako dodatkową osłonę, wielki wypchany plecak powinniśmy jednak jak najszybciej odrzucić.
[
Porwani przez lawinę spróbujmy za wszelką cenę utrzymać się na jej powierzchni (zsuwając się razem z masami śniegu, na powierzchni tafli, starajmy się utrzymać ciało w przysiadzie, z twarzą zwróconą w kierunku ruchu lawiny; przewróceni przebierajmy kończynami, uwalniając je ze śniegu, turlajmy się itd. – każda metoda jest tu dobra, o ile tylko przeciwdziała zasypaniu). Wciągnięci w głąb zasłaniajmy nos i usta, wstrzymajmy oddech, bo inaczej możemy udusić się śniegiem. Chrońmy dłońmi i przedramionami twarz, zasypani będziemy mieć szansę na szybkie uwolnienie ust i nosa od śniegu oraz wybicie wokół głowy i klatki piersiowej jak największej wolnej przestrzeni, w której będziemy mogli oddychać. Przyjęcie w trakcie spadku pozycji embrionalnej zmniejsza ryzyko urazu kręgosłupa i złamań kończyn, z drugiej strony zwinięci w kulkę jesteśmy trudniej
wykrywalni dla poszukujących nas ratowników. Wypełniający lawinisko śnieg (zwłaszcza mokry) ma tendencję do szybkiego zastygania i wiązania w zbitą strukturę, jeśli orientujemy się, gdzie jest powierzchnia (najlepszy sposób określenia kierunków to wypuszczenie z ust śliny i próba zaobserwowania, w którą stronę spływa), spróbujmy wybić w tym kierunku dziurę ręką lub nogą tak, by wystawały nad śnieg. Jeśli nie jesteśmy w stanie uwolnić się sami, oszczędzamy siły (desperacka walka o samodzielne wykopanie się ma na ogół nikłe szanse na powodzenie, jej głównym skutkiem jest natomiast bardzo szybkie zużycie dostępnego powietrza) i czekamy na pomoc. ]( \"http://bezdroza.pl\" )
Kilka uwag o ratownictwie lawinowym
Będąc świadkiem porwania ludzi przez lawinę, zawiadamiamy służby ratownicze, staramy się dokładnie zapamiętać tor ruchu oraz miejsce zniknięcia ofiar (najlepiej w odniesieniu do charakterystycznych szczegółów terenowych) i natychmiast po ustaniu zagrożenia sami przystępujemy do akcji ratunkowej. Jeżeli nawet udało nam się od razu (telefonicznie) powiadomić służby ratownicze, musimy pamiętać, że przybycie na miejsce zajmie im w najlepszym razie kilkanaście, kilkadziesiąt minut. Te pierwsze minuty po wypadku są zdecydowanie kluczowe, ponieważ szanse przeżycia osoby zasypanej szybko maleją.
Statystycznie w lawinie ginie od razu ok. 20–25 % ofiar (w wyniku obrażeń fizycznych, odrzucenia na skały itp.), dalsze utrzymywanie się przy życiu zasypanych osób zależy początkowo głównie od tego, czy dysponują one umożliwiającą oddychanie kieszenią powietrzną, nieco później do skutków niedotlenienia dołączają się zaburzenia funkcjonowania organizmu związane z wchodzeniem w hipotermię. Po 15 minutach żyje ok. 90 % osób, które przetrwały uderzenie, po 30 minutach ok. 30–40 %, po 40 minutach poniżej 30 %. Tylko w wyjątkowych sytuacjach zdarza się odszukiwać żywe osoby po kilku godzinach. Niewskazane jest zatem np. wysyłanie kogoś po ratowników tuż po wypadku. Osłabia to zespół, który operuje na lawinisku i ogranicza przez to szanse pomocy zasypanym. Ważne dla sprawnego działania zespołu poszukiwawczego jest bezwarunkowe podporządkowanie się decyzjom najbardziej doświadczonej i kompetentnej osoby, która niezwłocznie musi przejąć dowodzenie.
Miejsce położenia całkowicie zasypanej ofiary możemy określić stosunkowo szybko i precyzyjnie tylko wtedy, gdy dysponujemy piepsami (czyli osobistymi radiolokatorami lawinowymi; pamiętajmy, że tuż po zejściu lawiny wszystkie pozostałe na powierzchni osoby muszą przełączyć je na odbiór, inaczej sygnał zasypanego będzie zakłócany przez inne nadajniki i namierzenie go będzie niemożliwe).
[
]( \"http://bezdroza.pl\" )
Jeśli nie posiadamy radiolokatorów, podstawą typowania najbardziej prawdopodobnej lokalizacji ofiary są nasze obserwacje przebiegu wypadku (warto oznaczyć miejsce, gdzie po raz ostatni widziano zagarniętą przez śnieg osobę), poszlaki w postaci rozrzuconych po lawinisku przedmiotów (zostawiamy je na miejscu – stanowią ważny element pomocniczy – ofiara będzie na ogół na tej linii toru lawiny, która wyznaczona jest przez miejsce porwania i łańcuch pogubionych rzeczy) oraz znajomość ogólnych zasad rządzących zachowaniem lawin. W przypadku szerokich lawin deskowych na niezbyt długich stokach osoby porwane na różnych wysokościach przebędą w przybliżeniu tę samą drogę. Z kolei w wąskich,
długodystansowych lawinach śniegu nieutwardzonego, śnieg położony w pobliżu osi obrywu osiąga większe prędkości niż śnieg położony po bokach – osoba porwana przez środek lawiny znajdzie się niżej niż osoba na tej samej wysokości tylko „zahaczona” przez jej brzeg.
Ponadto oczywiste jest, że ktoś zagarnięty niżej na ogół zostanie zasypany głębiej niż ktoś porwany wyżej (w wyjątkowych, szczęśliwych przypadkach bezpośredni „inicjator” małej lawinki może nawet zjechać na niej po stoku nie doznawszy żadnych obrażeń). O prawidłowościach tych należy pamiętać, nie można jednak polegać na nich ślepo. W praktyce na drodze lawiny pojawiają się rozmaite przeszkody (skały, grupy drzew, ławice kamieni), załamania i zaklęśnięcia stoku itp., które mogą zmieniać tor unoszonego przez śnieg człowieka. W rejonie tych przeszkód również gromadzi się śnieg, a więc może się zdarzyć, że tam właśnie utknęła poszukiwana osoba.
Po wytypowaniu i oznakowaniu (kijkami, nartami, plecakami, gałęziami itp.) obszaru poszukiwań zaczynamy sondować śnieg. Jeśli nie mamy profesjonalnych sond lawinowych, możemy posłużyć się kijkami narciarskimi ze zdjętymi talerzykami (niezbyt dobre wyjście, bo kijek sięga płytko) lub długimi prostymi gałęziami.
Badamy lawinisko systematycznie, rozpoczynamy od sondowania wstępnego (nakłucia w węzłach kwadratowej siatki o bokach ok. 70 cm), potem dokładnego. Poruszamy się ciasnym szpalerem, w kierunku dostokowym. Uważamy, by wbijać sondy maksymalnie głęboko i idealnie pionowo (tak, by nie zagłębiały się pod kątem lub nie gięły w śniegu), w przeciwnym razie łatwo możemy ominąć zasypaną osobę. Jeśli wynik jest negatywny, rozszerzamy rejon poszukiwań. Staramy się działać szybko i sprawnie. Jeżeli sonda natrafi na jakiś obiekt, zostawiamy ją w miejscu i innymi sondami badamy obszar przyległy. W razie potwierdzenia namiaru niezwłocznie zaczynamy kopać. Wykopu nie prowadzimy pionowo, lecz zaczynamy od miejsca położonego nieco poniżej lub obok, tak by powstała platforma umożliwiająca wygodny dostęp do poszkodowanego, udzielenie mu pierwszej niezbędnej pomocy jeszcze w trakcie odkopywania, a w rezultacie – ułatwione i delikatne wydobycie go na powierzchnię.
Wydobytej osobie oczyszczamy ze śniegu usta i nos, zapewniamy ciepło i w razie potrzeby udzielamy pierwszej pomocy. Nawet, jeśli ofiara wypadku pozornie nie ucierpiała i wygląda na to, że szybko dochodzi do siebie, nigdy nie zostawiamy jej bez towarzystwa i jak najszybciej transportujemy do szpitala (człowiek uczestniczący w wypadku lawinowym jest w szoku, może poza tym posiadać niewykrywalne na pierwszy rzut oka obrażenia wewnętrzne). Szczególnej ostrożności w postępowaniu wymagają osoby z podejrzeniem urazu kręgosłupa oraz nieprzytomne – w ich przypadku powstrzymujemy się od jakiegokolwiek manipulowania ciałem, przenoszenia itd. i oczekujemy na przybycie profesjonalnej pomocy.
Nawet, jeśli wszystko skończyło się szczęśliwie i poradziliśmy sobie sami, po dojściu do schroniska warto powiadomić służby lawinowe o miejscu zejścia lawiny, przebiegu wypadku i, jeśli przedtem wzywaliśmy pomoc, odwołać alarm.
Wyposażenie lawinowe
Jeżeli nasze ambicje wykraczają poza stosunkowo bezpieczne wycieczki beskidzkie i zamierzamy wędrować w terenie, w którym napotkać możemy realne zagrożenie lawinowe, powinniśmy zaopatrzyć się w odpowiedni (niestety dosyć drogi) sprzęt ratowniczy. Jednocześnie musimy mieć świadomość, że żadne wyposażenie nie stanowi stuprocentowego zabezpieczenia przeciwko wypadkom lawinowym, co więcej będzie bezużyteczne, jeśli wcześniej nie nauczymy się używać go w praktyce. Odpowiednie kompetencje ratownicze najlepiej zdobywać na profesjonalnych, prowadzonych przez doświadczonych instruktorów szkoleniach, kursach lawinowych itp.
W ekwipunku każdego uczestnika wycieczki powinna znaleźć się lekka składana sonda lawinowa, poza tym kilkuosobowa grupa powinna dysponować dwiema szuflami śnieżnymi (można kupić profesjonalne zestawy, w których składana podobnie jak rurki od namiotu sonda mieści się w pustym trzonku łopaty – całość jest lekka i poręczna). Uczestnicy powinni być dodatkowo wyposażeni w sznury lawinowe – kilkunastometrowe linki w jaskrawym kolorze wleczone za sobą po stoku. Na lince takiej z oczywistych powodów warto oznaczyć kierunek „do narciarza” (a jeszcze lepiej nanieść na nią skalę odległości, np. rysując wodoodpornym pisakiem co 1–2 m obręcze odpowiadające ilości metrów od końca).
Jeśli na lawinisku znajdziemy fragment linki, nie staramy się jej na siłę wyciągnąć (jeśli odwiązała się, jest przecięta lub sami ją urwiemy, utracimy szansę na lokalizację zasypanego – pod śniegiem linka jest zazwyczaj chaotycznie poskręcana), ale kopiemy wzdłuż niej (jak najszybciej, liczy się każda minuta!). Unowocześnioną wersję sznura lawinowego stanowi tzw. piłka lawinowa. Idea działania jest podobna – porwani przez lawinę zwalniamy uchwyt przy plecaku, w wyniku czego wystrzelona w górę zostaje jaskrawa kula (na lince) o wyporności pozwalającej utrzymać się jej na powierzchni śniegu.
Najdroższym, ale bezsprzecznie najlepszym, elementem wyposażenia ratunkowego są radiolokatory lawinowe, potocznie zwane piepsami. Działają one w dwóch trybach – jako nadajnik lub odbiornik i we wprawnych rękach pozwalają na szybkie namierzenie wyposażonej w nadajnik ofiary. Współcześnie produkowane modele najczęściej łączą technologię analogową i cyfrową – ta pierwsza wykorzystywana jest do wstępnego wyszukiwania sygnału, ta druga do namierzania dokładnego (w promieniu do 20 m od zasypanego) i precyzyjnego.
Procesor analizuje moc i kierunek sygnału, informacje te wizualizowane są na wyświetlaczu lub wskaźniku diodowym i dodatkowo definiowane za pomocą sygnału dźwiękowego o różnej częstotliwości i głośności. Produkowane przez różne firmy piepsy z założenia współpracują z sobą (pracują na tej samej częstotliwości 457 kHz).
Opisywanie techniki posługiwania się piepsami nie jest w tym miejscu zasadne. Informację o działaniu konkretnego modelu znajdziemy w instrukcji obsługi, a umiejętność efektywnego korzystania z tego typu urządzeń zdobyć można tylko poprzez praktykę. GOPR, TOPR i inne jednostki organizują specjalistyczne kursy ratownictwa lawinowego, obejmujące metodykę poszukiwań za pomocą radiolokatorów. Możemy też uczyć się we własnym zakresie – poprośmy kolegę, żeby zakopał gdzieś swój ustawiony na nadawanie pieps (schowany w plecaku, który będziemy mogli wykryć sondą) i spróbujmy odszukać go naszym odbiornikiem.
W Europie piepsy produkują m.in. niemiecka firma Ortovox, szwajcarska Barryvox, francuska Arva, austriacka Pieps i włoska Fitre. Za oceanem urządzenia te oferują m.in. firmy SOS (Survival on Snow) i Backcountry Access. Ceny nowych fabrycznie radiolokatorów zawierają się w zakresie 200–300 USD.
Listę sprzętu lawinowego uzupełniają jak na razie dosyć „egzotyczne” (używane praktycznie tylko przez wyspecjalizowane służby ratownicze) wynalazki – system ABS (balon śniegowy) i Avalung. System ABS to dwa zamontowane w specjalnie przystosowanym plecaku, skompresowane balony, które w momencie porwania przez lawinę możemy (otwierając nabój gazowy) w krótkim czasie wypełnić sprężonym powietrzem. Nadmuchane balony dosyć skutecznie zapobiegają wciągnięciu w głąb lawiny. Avalung to system przeciwdziałający uduszeniu się osoby zasypanej w lawinisku. Jeśli osoba taka może wykonywać ruchy oddechowe i dysponuje kieszenią powietrzną, dzięki Avalungowi, oddychając przez ustnik zintegrowany z pochłaniaczem dwutlenku węgla, ma szansę przeżyć dłużej i doczekać się prowadzących akcję ratowników.
Na koniec warto wspomnieć jeszcze o systemie ratowniczym RECCO. Jest to system tzw. ochrony pasywnej (nie wymagający od użytkownika – turysty – przeprowadzania jakichkolwiek działań, obsługiwany jedynie przez służby ratunkowe). Składa się on z dwóch zasadniczych elementów – reflektora (zwanego też ekranem) oraz detektora. Reflektor to wykonana w specjalnej technologii niewielka płytka zaszyta fabrycznie w ubraniu (spodniach, kurtce) lub zespolona z butami – poleca się, by turysta dysponował dwiema płytkami zlokalizowanymi po dwóch stronach ciała. Detektor to rodzaj radaru przeznaczony do wykrywania reflektorów RECCO, a tym samym wyposażonych w nie ofiar wypadków.
Detektor wysyła falę o pewnej długości, zaś reflektor, zgodnie z nazwą, odbija ją (jednocześnie dwukrotnie zwiększając jej częstotliwość) i tym samym wskazuje położenie swoje i zasypanej osoby. Zasięg podwieszonego do śmigłowca detektora to ok. 200 m, za jego pomocą wykryć można ofiary znajdujące się pod nawet 30-metrową warstwą śniegu. Zaletą systemu RECCO jest stosunkowo łatwa dostępność (także w polskich sklepach turystycznych) ubrań z wszytymi reflektorami – większość markowych firm produkujących odzież górską posiada je w swojej ofercie, przy czym nie są one znacząco droższe od wersji standardowych (np. wykonane m.in z „oddychającej” membrany Supra-Tex i wyposażone w płytki RECCO kurtki firmy Bergson kupić można za sumę 600–800 zł.).
Ważną zaletą systemu RECCO jest to, że nie wymaga on absolutnie żadnej obsługi – w praktyce użytkownik może nawet nie być świadom, że nim dysponuje. Z drugiej strony sukces akcji ratunkowej (wydobycie żywych osób) jest możliwy tylko w sytuacji, gdy odpowiednie służby wyposażone w detektory (ratownicy „naziemni” lub – najlepiej – dysponujący helikopterem) będą mogły znaleźć się na miejscu wypadku w ciągu najdalej kilkunastu minut. W innym wypadku ich rola ograniczy się zazwyczaj do wykrycia ciał ofiar.
Dlatego system RECCO popularny i z powodzeniem wykorzystywany jest jedynie w okolicy dużych i dysponujących własnym helikopterem centrów sportów zimowych – ośrodków narciarskich i terenów dopuszczonych do uprawiania ski-alpinizmu, przede wszystkim w krajach alpejskich. W Polsce korzystają z niego jedynie w niewielkim zakresie ratownicy TOPR. Wniosek z tego narzuca się sam – jakkolwiek lepiej mieć kurtkę z reflektorem niż jej nie mieć, musimy pamiętać, że np. na bezdrożach Karpat rumuńskich lub ukraińskich, a także na Słowacji i w Polsce w razie zasypania przez lawinę nie będziemy mieć z systemu RECCO praktycznie żadnego pożytku.
Niezależnie od podanych wyżej uwag, trzeba pamiętać, że najlepszym i podstawowym sposobem na uniknięcie spotkania z lawiną jest omijanie wszelkich wątpliwych miejsc, nawet kosztem nadłożenia drogi i czasu. Niech prowadzi nas zdrowy rozsądek.
_ Źródło: Bezdroża _