Opustoszało prawie 40 lat temu. Znów głośno o mieście duchów
Prypeć to miasto-legenda. Uległo dramatycznej przemianie w nocy z 26 na 27 kwietnia 1986 r., gdy doszło do tragicznego wypadku w pobliskiej elektrowni jądrowej. Kilka dni po katastrofie wszystko, co zostało, to samotne budynki i wspomnienia dawnych mieszkańców o niegdyś beztroskim życiu. O miejscu tym znów zrobiło się głośno, kiedy rosyjski dron uderzeniowy trafił w sarkofag nad zniszczonym w katastrofie reaktorem elektrowni w Czarnobylu.
Prypeć została założona 4 lutego 1970 r. nad rzeką o tej samej nazwie, początkowo jako osada, a potem rozwinęła się w miasto znane jako Atomgrad. Miała służyć jako miejsce zamieszkania dla pracowników pobliskiej Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej i ich rodzin.
W 1972 r. zaczęto budowę pierwszych domów mieszkalnych w Prypeci. Miasto rozwijało się dynamicznie, ale początkowo brakowało w nim podstawowych udogodnień, jak asfaltowe drogi czy elektrociepłownia. Mieszkańcy, głównie młodzi i wykształceni specjaliści z rodzinami, patrzyli jednak z optymizmem w przyszłość. Miasto było oddzielone od terenu elektrowni strefą bezpieczeństwa, w której zakazane było jakiekolwiek budowanie, co miało chronić mieszkańców przed potencjalnym promieniowaniem jonizującym.
Prypeć - miała być miastem marzeń
Jak wspominają byli mieszkańcy, Prypeć jawiła się jako nowoczesne, pełne życia miasto przyszłości. Archiwalne zdjęcia przedstawiają ludzi, głównie młodych rodziców spacerujących z dziećmi lub uprawiających sporty wodne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nieoczywiste miejsce u naszych sąsiadów. "Mroczne i fascynujące"
Mimo że miasto było niewielkie i można było je przejść w ciągu ok. 30 minut, było zaplanowane jako przedłużenie elektrowni, która stanowiła dla władz w Moskwie priorytet. Po uruchomieniu reaktora nr 4 planowano jeszcze dwie kolejne jednostki, co uczyniłoby z elektrowni największy obiekt tego typu na świecie. Unikalność Prypeci polegała także na tym, że mieszkańcy żyli nieco inaczej niż w innych radzieckich miastach - ich potrzeby były szczególnie respektowane, a sklepy oferowały lepsze produkty niż np. w Kijowie.
Krążą legendy o luksusowych towarach dostępnych w lokalnym domu towarowym Tęcza, takich jak austriacka porcelana i francuskie perfumy. Miejsce to oferowało także pełną infrastrukturę, w tym szpital, szkoły, przedszkola, place zabaw, kino, spa, trzy baseny oraz klub jachtowy. Powstało nawet wesołe miasteczko. Zabudowania były otoczone zielenią, a w 1986 r., kiedy Prypeć osiągnęła szczyt swojej świetności, średnia wieku jej mieszkańców wynosiła 26 lat, przy czym jedną trzecią stanowiły dzieci.
Katastrofa reaktora nr 4 przesądziła o losach miasta
Katastrofa reaktora nr 4 w Czarnobylu w nocy 26 kwietnia 1986 r. na zawsze zmieniła los Prypeci. Mieszkańcy, niczego nieświadomi, po prostu poszli spać.
27 kwietnia zapadła decyzja o natychmiastowej ewakuacji miasta. Blisko 50 tys. osób zostało przewiezionych autobusami do tymczasowych miejsc pobytu w regionie, który teraz nazywa się strefą wykluczenia. Mieszkańcy zabrali tylko najpotrzebniejsze rzeczy, gdyż obiecano im powrót w ciągu kilku dni. Minęło jednak 39 lat od tamtych wydarzeń, a Prypeć pozostaje niezamieszkana.
Miasto duchów
Aktualnie Prypeć to miasto duchów, skansen przypominający dawną epokę. Przez lata opustoszałe - popadało w ruinę, a szabrownicy pozbawili je resztek dawnego dobytku mieszkańców.
W niektórych niezamieszkanych domach nadal znaleźć można rzeczy pozostawione przez poprzednich właścicieli, w tym stare meble i inne drobiazgi. Vera Toptunova, której jedyny syn zginął, pracując w noc katastrofy, wspomina, jak tylko dwa razy odwiedziła mieszkanie syna - raz, gdy pomagała mu się wprowadzić oraz ponownie, dopiero ponad 20 lat po jego śmierci.
Widok opuszczonego miasta zasmuca, ale i fascynuje odwiedzających
Mimo smutnej przeszłości Prypeć stała się popularną atrakcją turystyczną. Ludzie przyjeżdżają tu, aby poznać jej historię i odwiedzić opustoszałe ulice, kiedyś tętniące życiem.
- To, co najbardziej mną wstrząsnęło, to właśnie puste budynki mieszkalne - tak opowiadała o swojej wizycie Joanna Stebel-Krupińska. - Dopiero spacerując po pustych klatkach schodowych, można sobie uzmysłowić, jak wiele tragedii miało tu miejsce - dodaje.
Oficjalnie zakazane jest poruszanie się po opuszczonych budynkach, choć nikt tego rygorystycznie nie egzekwuje. - Jeśli znajdziemy się wewnątrz, robimy to na własną odpowiedzialność, a przewodnik o tym uprzedza - relacjonuje.
Podróżniczka ze Śląska podkreśla, że podczas pobytu w Prypeci czuła się bezpiecznie. - Po 12 godzinach spędzonych tam, otrzymałam dawkę promieniowania 3 µSv, podczas gdy paczka papierosów dałaby ok. 1 µSv - wyjaśnia. - Mimo to zaleca się ostrożność, np. unikanie dotykania pyłu, który pokrywa wnętrza pomieszczeń.
Dodaje jednak, że są miejsca w mieście z wyższym poziomem radiacji. - Weszliśmy do szpitala, gdzie w piwnicy wciąż znajdują się ubrania strażaków gaszących pożar. Użyliśmy liczników Geigera i wyniki przy niektórych rękawicach przeraziły, były całkiem poza skalą - wspomina Joanna.
Czarnobyl pod rosyjską okupacją
Wele osób bało się ponownego zagrożenia promieniowaniem po ataku Rosji na Ukrainę. Teraz temat ten wrócił, bowiem rosyjski dron uderzeniowy trafił w nocy z czwartku na piątek (z 13 na 14 lutego) w sarkofag zbudowany nad zniszczonym w katastrofie reaktorem elektrowni jądrowej. - Dron uszkodził sarkofag. Pożar został już ugaszony. Obecnie promieniowanie nie wzrosło i jest stale kontrolowane. Według pierwszych ocen uszkodzenia sarkofagu są znaczne - podkreślił prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski.
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) także uspokoiła, że poziom promieniowania po eksplozji na terenie nieczynnej elektrowni jądrowej w Czarnobylu pozostaje normalny.
Czytaj też: Turyści załamani sytuacją na polskim niebie
Źródło: WP/PAP