Rumunia. Tutaj wszystko uzależnia

Spektakularne architektonicznie miasta, zabytki najwyższej klasy, góry, które rzucą na kolana każdego, bukowe lasy i gościnni, serdeczni mieszkańcy. - Pojechaliśmy do Rumunii z zamiarem odwiedzenia jej raz, góra dwa razy, a tymczasem w sumie byliśmy już kilkanaście - mówi Dorota Filipiak-Dempniak, która wraz z mężem Piotrem stworzyła projekt fotograficzno-słowny "Mamałyga z bryndzą".

Widoki w Rumunii robią wrażenieWidoki w Rumunii robią wrażenie
Źródło zdjęć: © Piotr Dempniak
Joanna Klimowicz

Joanna Klimowicz: Cóż to za potrawa, ta mamałyga z bryndzą, że zainspirowała ciebie i twojego męża Piotra - do nazwania tak profilu na Facebooku i waszego projektu?

Dorota Filipiak-Dempniak: - Mămăliguţă cu brânză şi smântână, bo tak to się nazywa w oryginale, brzmi dla polskiego ucha egzotycznie i uwodząco. A w gruncie rzeczy jest to bardzo prosta potrawa, nie traktowana nawet jako pełnoprawne danie, raczej jak dodatek czy przystawka. Mój mąż, który dokumentuje wszystkie nasze podróże na fotografiach, stał się - czasem nieoczekiwanie nawet dla samych Rumunów - wielkim wielbicielem i znawcą mamałygi. Musi jej skosztować za każdym razem, gdy w Rumunii jesteśmy. Twierdzi, że najlepszą jadł w Sibiu, a tajemnica smaku tej potrawy kryje się w bryndzy - od niej wszystko zależy.

Podstawę mamałygi stanowi mąka albo kasza kukurydziana.
Podstawę mamałygi stanowi mąka albo kasza kukurydziana. © 123RF | singergm

Ale mamałyga ma także znaczenie symboliczne. Jest takie powiedzenie "mămăliga nu explodează" czyli "mamałyga nie wybucha" i ma oddawać ducha samych Rumunów, jako nieskłonnych do buntu i przemocy, co jak wiadomo, jednak nie zawsze ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Czasem Rumuni się buntują, muszą mieć tylko ku temu bardzo poważny powód. Tak czy inaczej, mamałyga jest emblematyczna i dlatego tak postanowiłam nazwać projekt, który ma na celu promowanie tego niezwykłego kraju.

Kiedy po raz pierwszy trafiliście do Rumunii i jak często tam wracacie?

W 2008 r., tuż po jej przystąpieniu do Unii Europejskiej. Było to zaledwie dwanaście lat temu, ale kraj zmienił się w tym czasie nie do poznania. Staram się śledzić zmiany zachodzące w Rumunii na bieżąco. Czytam literaturę rumuńską i o Rumunii. Mam też to szczęście, że znam Rumunów mieszkających w Polsce oraz osoby profesjonalnie zajmujące się tym krajem i o nim piszące, śledzę portale i rozmaite profile polskie i rumuńskie i dzięki temu mam regularny dostęp do informacji. Polskie media nie interesują się tym krajem za bardzo, co jest dużym błędem. My do Rumunii jeździmy regularnie. W sumie byliśmy tam już kilkanaście razy.

To była miłość od pierwszego wejrzenia?

Tak! Pojechaliśmy z zamiarem odwiedzenia Rumunii raz, góra dwa razy, a tymczasem wracamy tam i będziemy wracać jeszcze przez długie lata. To niewiarygodne, jak jeden kraj może być różnorodny, wielokulturowy. Ma też bardzo skomplikowaną, ale przez to fascynującą historię.

A co was zaczarowało: najwyższe Góry Fogaraskie czy słynna Transylwania? Wsie i miasteczka?

Wszystko to jest magnesem i powodem, by do Rumunii pojechać. Karpaty - bo nie tylko Fogarasze - zadowolą każdego miłośnika gór. Transylwania, niesłusznie i niezasłużenie kojarzona z wampirem Drakulą, zasługuje na uwagę ze względu na spektakularne architektonicznie saskie miasta, takie jak Sighișoara czy Braszów.

Ale i mniejsze miejscowości kryją prawdziwe skarby. Tak zwany Siedmiogród Saski to miejsce słynące z kościołów warownych. Są to zabytki najwyższej klasy, absolutnie unikatowe, a jest ich w sumie około trzystu! Część z nich, np. Viscri czy Velea Viilor wpisane zostały na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a do części docierają tylko najwytrwalsi turyści. A przecież to nie koniec atrakcji w samej Transylwanii, a tym bardziej w Rumunii. Kto raz był w malowanych monasterach bukowińskich, będzie chciał do nich wracać. Drewniane cerkwie Maramureszu też są wyjątkowe. Nie można zapomnieć o rumuńskich uzdrowiskach, takich jak Baile Herculane i koniecznie choć raz trzeba zobaczyć Żelazne Wrota i wąwóz Bicaz. A to dalece niepełna lista.

Co polecacie na początek i jaką porę roku wybrać na pierwszą wizytę?

Najlepiej do Rumunii pojechać wiosną. Do końca czerwca jest jeszcze w miarę spokojnie, jest sporo miejsc noclegowych i temperatury nie są za wysokie. Jeśli ktoś nie przepada za upałami, to warto o tym pamiętać, że latem w Rumunii potrafi być naprawdę piekielnie gorąco, co szczególnie wtedy, gdy zwiedza się miasta, może być uciążliwe. Ja upałów się nie boję, ale nie najlepiej znoszą je moje psy, z którymi podróżujemy, więc staramy się unikać lipca i sierpnia, a i wrzesień może być jeszcze bardzo ciepły.

Natomiast na przełomie września i października mamy szansę zobaczyć kolorowe lasy karpackie. Rosnące tam buki wyglądają wówczas naprawdę niesamowicie. Polecam samochód, to daje największą swobodę i możliwość dotarcia do najmniejszych wiosek, do których nie dojeżdża inny transport. Można też dolecieć samolotem, ale te docierają tylko do dużych miast, więc potem trzeba kombinować z transportem lokalnym. A jeśli ktoś lubi przygodę, może spróbować przemieszczać się autostopem. Znam też osoby, które przemierzały Rumunię na rowerach.

Jak jeszcze - poza mamałygą z bryndzą - smakuje Rumunia?

Nie jemy mięsa, więc część rumuńskich smaków, takich jak ikoniczna ciorba de burta [mięsna zupa, rodzaj flaczków ze śmietaną - red.], nas omija, ale to nie znaczy, że skazani jesteśmy na chińskie zupki przywiezione z Polski. Przede wszystkim staram się zawsze znaleźć lokalne targowisko, a potem to już tylko czas jest ograniczeniem – zawsze jest go za mało, by spróbować wszystkiego. W Rumunii można kupić te same owoce i warzywa, co w Polsce, ale słodsze, bardziej aromatyczne, bo dojrzewają w południowym słońcu. A tamtejsze melony, arbuzy, brzoskwinie i morele nie mają sobie równych.

Trzeba też spróbować serów, najlepiej tych z budek przydrożnych gdzieś w górach. A do sera idealnie pasuje lokalne wino. W Polsce praktycznie nieznane. Rumuńskie winiarstwo musiało się podnieść po latach zapaści z poprzedniej epoki, ale już nadrabia stracony czas i z roku na rok można kupić w rumuńskich sklepach coraz lepsze wina. Z deserów koniecznie trzeba spróbować papanași [nieco przypominające nasze pączki - red.], ale uwaga! Są bardzo sycące.

Polecam też noclegi gdzieś z dala od dużych miast w Maramureszu czy Bukowinie - z wyżywieniem, ale ostrożnie, bo może się okazać, że wystarczy śniadanie.

Czy którąś z rumuńskich przygód wspominacie ze szczególnym rozrzewnieniem?

Nocowaliśmy kiedyś w pensjonacie w małej miejscowości w górach kilkadziesiąt kilometrów od Baia Mare. Było jeszcze przed sezonem, więc większość czasu byliśmy jedynymi gośćmi. W cenę wliczone było właśnie śniadanie. Kiedy zasiedliśmy do stołu pierwszego ranka, nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom! Duży stół uginał się od potraw, a wszystko przygotowane z własnych produktów, owoców, warzyw z ogródka, jajek od własnych kur, grzybów zebranych w pobliskim lesie. W ilości takiej, że spokojnie najadłoby się tym sześć osób. A nas było tylko dwoje.

Te śniadania doskonale obrazują jeszcze jedną cechę Rumunów – nadzwyczajną gościnność. Ich serdeczność, otwartość, skłonność do bezinteresownej pomocy. To jeszcze jeden powód, by tam wracać. A ludzie w tej okolicy okazali nam wyjątkowo dużo serca. Kiedy "poszła" nam opona, jeden z mieszkańców wioski przez kilkadziesiąt minut mocował się ze śrubami, nie pozwalając nam dotknąć narzędzi, wymienił koło i odmówił przyjęcia czegokolwiek poza zwyczajnym "dziękuję". To nie był jedyny przypadek, gdy spotkaliśmy się z bezinteresowną pomocą czy chociażby życzliwym zainteresowaniem. Nie raz byliśmy zaczepiani na ulicy, ot tak, żeby chwilę porozmawiać. Ponieważ mamy bardzo charakterystycznego psa, punkt wyjścia do takiego zagajenia narzuca się sam, a potem po prostu rozmawiamy.

Dlatego w Rumunii czujemy się dobrze i bezpiecznie, chociaż nie jest to kraj idealny, ma jeszcze wiele trudności do pokonania. Jednak obserwując jego mieszkańców, ich energię i kreatywność, można mieć nadzieję, że wkrótce będzie to jedno z czołowych państw regionu. I idealny cel podróży, nie tylko śladem Drakuli.

Polska jest uznawana przez władze Rumunii za kraj bezpieczny epidemicznie. Tym samym osoby przybywające z Polski do Rumunii, niezależnie od celu podróży, nie muszą odbywać 14-dniowej kwarantanny.

W Najlepszym Towarzystwie… dobrze się podróżuje! odc. 5

Źródło artykułu: WP Turystyka
Wybrane dla Ciebie
Tego się nie spodziewała. Polka pokazała wideo z Halloween w Kanadzie
Tego się nie spodziewała. Polka pokazała wideo z Halloween w Kanadzie
Odkrycie w Mjanmie. Pamięta czasy dinozaurów
Odkrycie w Mjanmie. Pamięta czasy dinozaurów
Kaszubska dynia bije rekord Polski. Klementyna waży tyle, co fortepian koncertowy
Kaszubska dynia bije rekord Polski. Klementyna waży tyle, co fortepian koncertowy
Nie wpuścili chłopca na pokład. Powodem drobiazg w paszporcie
Nie wpuścili chłopca na pokład. Powodem drobiazg w paszporcie
Turyści w końcu się doczekali. "Od kilku dni cały Egipt stoi na baczność"
Turyści w końcu się doczekali. "Od kilku dni cały Egipt stoi na baczność"
Polskie miasto z wyjątkowym tytułem. "To wielka radość"
Polskie miasto z wyjątkowym tytułem. "To wielka radość"
Burza sparaliżowała Pizę. Miasto uruchomiło sztab kryzysowy
Burza sparaliżowała Pizę. Miasto uruchomiło sztab kryzysowy
Najbardziej nawiedzone miejsca. Od Salem po Japonię
Najbardziej nawiedzone miejsca. Od Salem po Japonię
Samolot musiał zawrócić. Wszystko przez jednego pasażera
Samolot musiał zawrócić. Wszystko przez jednego pasażera
Problem na europejskiej wyspie. Mieszkańcy i turyści boją się o życie
Problem na europejskiej wyspie. Mieszkańcy i turyści boją się o życie
Mają dość pijanych turystów. Będą sypały się mandaty
Mają dość pijanych turystów. Będą sypały się mandaty
Brytyjczycy zachwalają polskie miasto. "Pyszne jedzenie i wino za trzy funty"
Brytyjczycy zachwalają polskie miasto. "Pyszne jedzenie i wino za trzy funty"