Parawany plażowe. Polski fenomen, który zadziwia świat
Zbliża się majówka. W tym roku pogoda nas nie rozpieszcza, ale można być pewnym, że jeśli promienie słoneczne choć na chwilę mocniej przygrzeją, na polskich plażach pojawią się tysiące osób, które będą się opalać i zażywać kąpieli. Jeszcze jednego można być też pewnym – plażowicze tradycyjnie będą się też grodzić i oznaczać teren, stosując do tego celu różnobarwne parawany.
Podróżując po świecie, naszą uwagę przykuwają obyczaje niespotykane we własnych stronach. Są to zarówno zjawiska kulturowe, kultywowane tradycje czy specyficzne zachowania mieszkańców tych miejsc. Oczywiście należy liczyć się z tym, że także my jesteśmy bacznie obserwowani. Pojawiający się w Polsce zagraniczni turyści także fascynują się tym, czego nie mają u siebie. Ale zdarza się też, że niektóre nasze obyczaje są dla nich dziwne albo kompletnie niezrozumiałe. Tak jest m.in. z tradycją ustawiania na plażach parawanów. Utworzone z nich fortyfikacje, które pojawiają się w wielu polskich kurortach, są czasami tak rozbudowane, że nie pozwalają na sprawne przemieszczanie się po plaży.
Kość niezgody
Temat stawiania parawanów powraca każdego roku jak bumerang. Wraz z nastaniem sezonu pojawiają się też różne koncepcje rozwiązania problemu – bo właśnie w kategoriach problemu postrzegają ten rytuał prezydenci, burmistrzowie i urzędnicy z nadmorskich kurortów. Sami na różne sposoby podchodzimy do tego zjawiska. Bywa, że traktujemy to w kategoriach folkloru. Są też Polacy, którzy uważają, że to forma niegroźnego dziwactwa i wychodzą z założenia, że na plaży jest tyle miejsce, że każdy powinien robić tam, co chce, o ile nie utrudnia to wypoczynku innym. Ale są też wśród nas tacy, którzy uznają ten fenomen za przejaw złego smaku albo "paździerza", porównywalnego z ubieraniem sandałów na skarpety czy podróżowaniem na wakacje z torbą zakupową z logo dyskontu. Mówiąc krótko, uważają stawianie plażowych parawanów za przejaw "januszowania", które godzi w wizerunek Polski i Polaków.
Czy rzeczywiście wznoszenie na plaży czy nad jeziorem konstrukcji złożonych z drewnianych kijków i materiału tekstylnego stanowi powód do wstydu przed turystami z obcych krajów? Z pewnością nie warto tu iść śladem wielu rodzimych celebrytów, którzy w ostatnich latach wielokrotnie dawali upust swoim narodowym kompleksom i w histerycznym tonie wypowiadali się na temat tego popularnego w Polsce zwyczaju plażowego, wylewając na jego zwolenników jego kultywowania litry pomyj. Z drugiej strony nie można się oszukiwać, że przybysze z zagranicy tego nie dostrzegają. Widzą to doskonale, wyrazem czego są *dziesiątki wypełnionych zdjęciami opisów polskiej osobliwości w prasie oraz serwisach na całym świecie. *
Ta plaża jest „mojsza niż twojsza”
"Jeśli planujesz wakacje na wybrzeżu Bałtyku w północnej części Polski, lepiej kup albo sam skonstruuj separator oddzielający od reszty przestrzeni, jeśli chcesz się dopasować" - możemy przeczytać w jednym z artykułów. "Rzeczywistość polskich plaż wygląda tak, że urlopowicze odgradzają się od innych wczasowiczów przez specjalne ogrodzenia, a zatem wybierając się na polskie plaże nie zapomnijcie wziąć ze sobą ogrodzenia" - sugeruje rosyjskojęzyczny serwis byaki.net.
Zagraniczne media zauważają, że jest to zjawisko, które jest niemal niespotykane poza granicami Polski, a z pewnością nigdzie nie ma takiego rozmachu. Wskazują, że przywiązanie do odgradzania "swojego" kawałka plaży od reszty może być nieco kłopotliwe w szczycie wakacyjnego sezonu, gdy nad morzem wzrasta liczba wypoczywających, a omijanie kolejnych "grodzisk" przypomina bieg przez tor przeszkód. Z pojawiających się komentarzy można jednak wywnioskować, że jedynym poważnym problemem, związanym z ustawianiem parawanów, jest to, że niektórzy zawłaszczają znacznie więcej miejsca na plaży niż rzeczywiście potrzebują.
Za zaskakujący przez gości uznawany jest też fakt, że wielu polskich plażowiczów, którzy korzystają z tego rozwiązania, nie potrafi wskazać, dlaczego tak naprawdę zaznaczają w ten sposób swoje miejsce. Niektórzy nie chcą przyznać, że chcą w ten sposób np. uniknąć spojrzeń innych turystów. Z jednej strony mamy zatem tysiące letników, którzy sięgają po ten patent, a z drugiej niewielu, którzy chcą rozmawiać o tym, dlaczego to robią albo kluczących i posługujących się mało logicznymi argumentami. To wszystko sprawia, że turyści z innych krajów nie do końca potrafią zrozumieć tę naszą tradycję.
Jest problem czy go nie ma?
Komentatorzy zwracają uwagę, że nie jest to w Polsce zjawisko nowe, ale dzięki rosnącej popularności mediów społecznościowych, informacje o polskim fenomenie zaczęły się upowszechniać. I rzeczywiście, widok tysięcy parawanów zasłaniających plażę to wcale nierzadka pocztówka, jaką chwalą się na swoich profilach zagraniczni turyści, którzy każdego roku coraz tłumniej odwiedzają nasz kraj. I właśnie ten ostatni fakt może warto mieć na uwadze, gdy martwimy się nadmiernie, jak goście odbiorą to nasze dziwne przyzwyczajenie, związane z tendencją do grodzenia się. Nie jest to może zbyt estetyczne, ale na pewno nie spowoduje, że turyści przestaną przyjeżdżać do Polski. Najczęściej traktują oni ten nasz nawyk jako egzotyczną ciekawostkę.
A jeśli już na poważnie chcemy zająć się problemem psucia naszego krajobrazu, to tematów do dyskusji na pewno nie zabraknie. Znacznie smutniejsze zjawisko stanowi z pewnością popularna w Polsce skłonność do separowania od reszty świata kamienic, bloków czy nawet przydomowych ogródków, bo właśnie takie ogrodzenia naprawdę szpecą nasze najbliższe otoczenie. Plażowe parawany pojawiają się i znikają. Betonowe, stalowe czy siatkowe konstrukcje zostają na dłużej.